niedziela, 20 września 2015

Walki pod Bychawą w dniach 6-9.09.1914 r. (cz. 1)

             W historii światowych konfliktów dzień 28 lipca 1914 r. zapisał się jako początek jednej z najbardziej wyniszczających wojen w dziejach ludzkości - I wojny światowej. Naprzeciwko siebie stanęły dwa wrogie sobie przymierza: Państwa Centralne z Niemcami i Austro-Węgrami na czele oraz Ententa - przymierze Francji, Wielkiej Brytanii i Rosji. Areną zmagań stały się terytoria wielu państw - w tym i obszar dzisiejszej Polski, a jedne z pierwszych ciosów tej wojny spadły na Lubelszczyźnie, która leżała wówczas na pograniczu dwóch mocarstw: Austro-Węgier i Rosji. W planach obydwu stron tereny te zajmowały znaczące miejsce - stąd prowadził jeden z kierunków rosyjskiego uderzenia na austriacką Galicję, tędy też Austriacy zamierzali zaatakować znajdujące się pod rosyjskim zaborem ziemie Królestwa Polskiego. Jako pierwsi ruch wykonali Austriacy...


            Podczas I wojny światowej wiele polskich miejscowości miało wątpliwy zaszczyt bycia kilkakrotnie na pierwszej linii frontu - wśród nich znalazła się także Bychawa, przez którą w latach 1914-15 front przetaczał się aż trzykrotnie. Za pierwszym razem było to 27 sierpnia 1914 r. gdy jednostki austro-węgierskiej 1 Armii w zwycięskim marszu parły na północ w kierunku Lublina – Bychawę zajęły oddziały  należące do V Korpusu austro-węgierskiego. Jednakże kilka dni później niepomyślny dla Austriaków rozwój wydarzeń we wschodniej Galicji, gdzie natrafili oni na przeważające liczebnie armie rosyjskie i ponieśli porażkę, zmusił ich do zatrzymania swojego natarcia na Lubelszczyźnie a potem - w obliczu podjętej 4 września kontrofensywy rosyjskiej - do rozpoczęcia stopniowego i odbywającego się wśród ustawicznych walk odwrotu ze zdobytych terenów.
 
 
            W ten oto sposób pod Bychawą ponownie pojawiły się - tym razem wycofując się w kierunku południowym - masy cesarsko-królewskich wojsk i postępujące za nimi oddziały carskie, które 5 września wyparły Austriaków z linii Bychawka-Ossowa oraz zdobyły wzgórze 269 leżące 2 km na północ od Bychawy. Tę stratę Austriacy jeszcze przełknęli, jednak kolejnej linii obrony zamierzali już bronić do przysłowiowego ostatniego naboju. Przebiegała ona na południe od Bychawy i ciągnęła się od bagnistych brzegów Kosarzewki przez Białą Górę i dalej w kierunku Zaraszowa. Trzy rzędy okopów wyposażonych w pancerne osłony strzeleckie na pierwszy rzut oka stanowiło solidną i trudną do zdobycia pozycję obronną. Na przedpolu tej ufortyfikowanej pozycji żołnierze cesarza Franciszka Józefa I - a konkretnie węgierski pułk piechoty z 33 Dywizji Piechoty należącej do austro-węgierskiego V Korpusu - obsadzili także zabudowania Bychawy i folwarku Wandzin, gdzie zamierzali przyjąć pierwszy impet rosyjskiego uderzenia. Z drugiej strony do ataku szykowały się jednostki należące do carskiego XVI Korpusu: 6 batalionów z pułków 187, 332 i 164 pod ogólnym dowództwem gen. Gliczewskiego. Wpierająca natarcie artyleria w liczbie 32 dział została rozmieszczona na północ od wzgórza 269.

            6 września o godzinie 7 rano Rosjanie ruszyli do ataku. 3 godziny później po zaciętej walce w ich ręce wpadły zarówno zabudowania folwarku Wandzin, zdobyte przez żołnierzy ze 164 pp jak również sama Bychawa, którą zajęły roty z 332 pp. Resztki obrońców wycofały się na główną linię obrony podczas gdy Rosjanie zatrzymali się na chwilę na wysokości południowych krańców Bychawy. Nie na długo jednak, gdyż o godzinie 13 poderwali się do dalszego szturmu na Białą Górę. Jednak tutaj carscy żołnierze zaczęli mieć, dosłownie i w przenośni - pod górkę. Na odkrytym stoku nie było gdzie się ukryć i silny ogień z broni ręcznej i maszynowej obrońców, którego nie zdołało wyeliminować nawet silne przygotowanie artyleryjskie, zaczął skutecznie przerzedzać szeregi atakujących. Do wieczora szturmującym Rosjanom udało się jedynie dotrzeć do opuszczonych austriackich okopów na północnym stoku Białej Góry, które zapewniły jako taką osłonę przed gradem kul ze szczytu wzgórza. Zapadające ciemności rozdzieliły walczących - na grzbiecie wzgórza węgierscy żołnierze gratulowali sobie odparcia pierwszego szturmu, natomiast tkwiący w okopach poniżej nich Rosjanie obmyślali plan działania na dzień następny oraz pospiesznie sprowadzali z tyłów lekarzy, których zaczęło brakować na pułkowych punktach opatrunkowych.
 
Atak rosyjskiej piechoty.

cdn.

Literatura dot. I wojny światowej w ofercie księgarni KsiegarniaNapoleon.pl

2 komentarze:

  1. Jako dzieciak z kolegami chodziliśmy po polach Białej Góry i zbieraliśmy ołowiane kulki,szrapnele.

    OdpowiedzUsuń
  2. To tak jak i ja później tymi kólkami graliśmy wrzucając do dołka wykonanego w ziemi.to była fajna gra mieliśmy całe kieszenie tych kulek. Obecnie mieszkam w Krakowie i często wspominam moją ukochaną rodzinną Bychawę. Mieszkałem w bloku na ul. Partyzantów jeśli ktoś z Bychawy chce mi przesłać jakąś wiadomość to proszę na adres zbigniew.kepa@interia.pl

    OdpowiedzUsuń