sobota, 29 lipca 2023

Październik 1914 r. Rosyjska gwardia w Markuszowie.

W połowie października 1914 r., po zakończeniu Pierwszej Bitwy pod Dęblinem, Rosjanie – reagując na ruchy wojsk niemieckich i austro-węgierskich na lewym brzegu Wisły, rozpoczęli przerzut części swoich sił z południa województwa lubelskiego (gdzie wcześniej udało się powstrzymać ofensywę armii austro-węgierskiej) w stronę Dęblina i Warszawy, gdzie miały wziąć udział w planowanych operacjach zaczepnych pod koniec października. Jedną z tych jednostek był przerzucany z okolic Sandomierza pod Dęblin Korpus Gwardii – trasa przemarszu należącej do niego 2 Dywizji Gwardii wiodła z południa w stronę szosy Lublin-Puławy, którą osiągnąwszy na odcinku Kurów-Markuszów-Garbów, dywizja podążyła następnie na północny-zachód, pod dęblińską twierdzę.

Z tego okresu zachowały się zapiski kronikarza Pułku Moskiewskiego Gwardii, opisujące pobyt pułku w Markuszowie w dniach 18-20 października 1914 r., z kolei pod Garbowem odnaleziono swego czasu licznyj znak żołnierza z dywizyjnej kolumny taborowej.

17.10

Wszystkie bataliony Pułku ok. godziny 18 skoncentrowały się w Łubkach.

18.10

O godzinie 9 rano wyruszył w stronę Markuszowa, gdzie przybył o godzinie 15.20. Na miejscu był już rozlokowany Pułk Grenadierski. Pułk Moskiewski zajął południowy kraniec wsi. Z uwagi na planowany dłuższy postój, zorganizowano specjalne siły porządkowe – coś na wzór straży garnizonowej, mające czuwać nad jego spokojnym przebiegiem.

19.10

Odpoczynek w Markuszowie. Dla niższych stopniem żołnierzy i podoficerów urządzono łaźnię.

20.10

Odpoczynek w Markuszowie. O godzinie 7 rano brygada [tj. pułki Moskiewski i Grenadierski – przyp. aut.] uszykowała się do mszy polowej, którą odprawił episkop chełmski [Anastazy – przyp. aut.]. We mszy uczestniczył także dowódca Korpusu [Gwardii – przyp.aut.], dowódca dywizji [2 Dywizja Gwardii – przyp.aut.] oraz dowódca brygady.

21.10

Rankiem otrzymano rozkaz wymarszu w stronę Iwangorodu. O godzinie 11.15 brygada wyruszyła w drogę (…)

 

Sylwetki wymienionych w powyższym opisie dowódców oraz duchownych przedstawiałem na stronie na Facebooku w dwóch postach z czerwca 2023 r.

Źródło:

1. Żurnał bojewych diejstwij Lejb-gwardii Moskowskogo połka z 18 julja 1914 goda po 31 diekabrija 1914 goda, rękopis

Mapka: 

Opracowanie własne Autora na podkładzie mapy archiwalnej:

  1. KuK_200K_40-51_Generalkarte_von_Mitteleuropa_Lublin_1917

wtorek, 25 lipca 2023

Nadwiślańskie lato 1915 r. - działania wojenne na "puławskim" prawym brzegu Wisły w lipcu i sierpniu 1915 r. Część 1.

W trakcie I wojny światowej tereny obecnego powiatu puławskiego dwukrotnie były teatrem działań wojennych. Pierwszy raz miało to miejsce jesienią 1914 r., jednak wtedy działania wojenne objęły tylko miejscowości położone na lewym brzegu Wisły. Za drugim razem, tj. latem 1915 r., sytuacja niejako się odwróciła i - chociaż przemieszczenia wojsk miały miejsce po obu stronach Wisły, to tym razem główny ciężar walk spoczął na terenach położonych na jej prawym brzegu.

Przebieg działań z roku 1915 był szeroko opisywany na tutejszym blogu – zarówno w ujęciu ogólnym dot. całego powiatu, jak i bardziej szczegółowo, w odniesieniu do jego wschodniej części, tj. walk pod Kurowem i Markuszowem oraz Zagrodami k/Żyrzyna. Zabrakło natomiast – z racji niedostępności w tamtym okresie materiałów źródłowych - szczegółowego opisu wydarzeń w jego zachodniej części, tj. popularnym dziś trójkącie turystycznym Nałęczów-Kazimierz Dolny-Puławy oraz na odcinku Wieprza od Żyrzyna do jego ujścia do Wisły. Niniejszy artykuł uzupełnia wspomnianą lukę w odniesieniu do pierwszego z wymienionych obszarów, w planach jest również domknięcie całości zagadnienia o opis działań w rejonie nadwieprzańskim. Ale po kolei…

Zmagania wojenne w lecie 1915 r. dotarły na tereny powiatu puławskiego z dwóch stron. Po przegranej przez Rosjan wiosennej kampanii w Małopolsce i na Podkarpaciu, rozpoczęli oni ogólny odwrót z przedrozbiorowych ziem polskich. Przebiegał on na dwóch kierunkach: z terenów Królestwa Polskiego bezpośrednio na wschód, m.in. przez Puławy i Dęblin (ówczesne Nowa Aleksandria oraz Iwangorod), natomiast z Galicji odbywał się początkowo również w kierunku północnym i był przerywany licznymi zrywami obronnymi, celem osłonięcia i umożliwienia w miarę spokojnej ewakuacji z części „królewiackiej”. Tak się złożyło, że osie obydwu odwrotów zbiegły się na terenach powiatu puławskiego, na terenie którego Rosjanie przygotowali oparte o Wisłę dwie linie obrony: wzdłuż szosy Puławy-Lublin oraz na lewym brzegu Wieprza, na wysokości Żyrzyna (w połączeniu z Twierdzą Dęblin). Od zachodu w stronę Puław zmierzały jednostki rosyjskiego Korpusu Grenadierów gen. Mrozowskiego (1 i 2 Dywizja Piechoty - dalej DP - Grenadierów), za którym postępował niemiecki Korpus Landwehry gen. Woyrscha (3 i 4 DP Landwehry), natomiast wzdłuż prawego brzegu Wisły, cofały się w ten rejon oddziały rosyjskiego XXV Korpusu gen. Ragozy (46 DP oraz 3 DP Grenadierów), odgryzając się co jakiś czas idącym za nimi jednostkom austro-węgierskiego VIII Korpusu gen. Scheuchenstuela (austro-węgierska 62 DP oraz niemiecka 47 Rezerwowa DP).

W okolice Puław jako pierwsi dotarli rosyjscy grenadierzy, przeprawiając się w nocy z 21 na 22 lipca przez puławski most, który został następnie wysadzony w powietrze. Należy przy tym zaznaczyć, iż odwrót jednostek gen. Mrozowskiego ku Puławom nie był sielankowym marszem wśród łanów zbóż – toczył się bowiem wśród ustawicznych walk opóźniających ze ścigającymi je oddziałami niemieckiej Landwehry. Obydwie strony doskonale wiedziały o co toczy się gra: celem Niemców było dotarcie do Wisły „na karkach” głównych sił rosyjskich i nie dopuszczenie do wysadzenia przez nich puławskiego mostu, Rosjanie z kolei robili wszystko by tak się nie stało. Ostatnia ich linią obrony na lewym brzegu Wisły biegła od Janowca po skraj lasów kozienickich, przecinając szosę Zwoleń-Puławy mniej więcej w połowie odległości między tymi miejscowościami – zacięte walki rozgorzały tu w dniach 20-21 lipca. W godzinach popołudniowych 21 lipca rozpoczął się krwawy wyścig z czasem: Rosjanie skierowali główne siły Korpusu Grenadierów na puławski most, w przeciwną stronę ruszyły tyralierami oddziały osłonowe, za którymi do desperackiej szarży poszli Kozacy. Widziany od strony niemieckiej przebieg tych wydarzeń opisuje August Heider, który dowodził wówczas 1 kompanią 46 Pułku Landwehry:

Nasi ludzie byli śmiertelnie znużeni i zasypiali w miejscu. D-ca batalionu rozkazał by wykopać rowy strzeleckie. Trzymałem moich plutonowych i podoficerów krótko, zatem i teraz im nie odpuściłem. Jednak ci twierdzili, mając pełną rację, iż tego po prostu nie da się wykonać. Ostatecznie stanęło na tym iż odpuszczając sobie okopy musieliśmy przynajmniej ułożyć – często dosłownie – pomęczonych, śpiących żołnierzy w jedną spójną linię. O umocnieniach i wystawieniu posterunków nie było mowy. Gdyby teraz Rosjanie nadjechali z wozami, mogliby zapewne naszych ludzi załadować na nie niczym pełne worki i wywieźć. Z moimi plutonowymi i podoficerami zmienialiśmy się na warcie tak, by przynajmniej czworo oczu obserwowało noc. Nieustannie przygryzałem język by nie usnąć; inni palili w tym celu papierosy. Kto zasnął, tego mogła obudzić jedynie burza z piorunami. Rankiem można było ujrzeć niekończącą się linię: śpiący Pułk; tylko od czasu do czasu pełniący wartę podnosił się i lustrował przez lornetkę skraj lasu. Wtedy to, około 7 rano [21 lipca – przyp. aut.] rozległ się okrzyk: “Rosjanie nadchodzą!”. Jak pod wpływem impulsy elektrycznego życie powróciło do śpiących postaci. Wszyscy rzucili się do broni i pasów z amunicją. Rzeczywiście, Rosjanie szli do kontrataku! Jedna za drugą rosyjskie tyraliery szły w naszym kierunku. Rozległ się terkot naszych kaemów i snopy pocisków uderzyły w atakujących. A jak pilnie pracowali nasi żołnierze: Musimy utrzymać pozycje i utrzymamy! Wkrótce zbliżyli się ku nam Rosjanie z ręcznymi granatami. Ale zaraz, co to? Czy niektórzy z przeciwników nie machają chusteczkami? Stać! Stać! - starałem się przekrzyczeć naszą linię strzelecką – Rosjanie chcą się poddać! Mój podporucznik Brüne nie wierzył w pokojowe intencje przeciwnika. Pomimo tego wstrzymaliśmy ogień i pomachaliśmy do Rosjan by przechodzili do nas. Podziałało to szybko i w naszą stronę pospieszyły ich gromady – sama nasza kompania wzięła kilkuset jeńców. Ledwo zdążyliśmy odetchnąć gdy rozległ się kolejny okrzyk: “Kozacy nadchodzą!”. I rzeczywiście, nadjeżdżało jakieś tysiąc jeźdźców, wyciągniętym galopem pomiędzy uciekającymi rosyjskimi piechurami i z dobytymi szablami. Widok ten zmroził nam na moment krew w żyłach. Ale czekajcie, oduczymy was tej zuchwałości! – Strzelać dopiero na mój rozkaz – puściłem wzdłuż szeregów. Pędząc niczym wicher Kozacy zbliżyli się na 500 m, wtedy krzyknąłem – Ognia! Również pozostałe kompanie otworzyły ogień. Z łoskotem pociski kaemów uderzyły w bezładne gromady jeźdźców, wśród których śmierć zebrała straszne żniwo. Bezładne gromady stających dęba koni, krzyczący i spadający z nich jeźdźcy, pospiesznie odjeżdżające proporce, pozostawiające krwawą daninę za sobą. Wstrząsnął mną dreszcz na straszny widok jaki otworzył się przede mną. Niektórzy [Kozacy – przyp. aut.] nie potrafili się zatrzymać i gnali wprost w objęcia śmierci. Trzy kroki przede mną w kałuży krwi tarzał się Kozak i jego koń. Jedynie trzy godziny poświęciliśmy na odpoczynek, grzebiąc naszych poległych i przeszukując pobojowisko w poszukiwaniu rannych, którym w miarę możliwości staraliśmy się pomóc. (…)

Poświęcenie rosyjskich oddziałów osłonowych nie poszło na marne – jak już wcześniej wspomniano nocą z 21 na 22 lipca główne siły oraz to co zostało ze straży tylnej przeprawiły się przez Wisłę, zrywając za sobą mostowe połączenie z lewym brzegiem rzeki. W następnej kolejności większość oddziałów 1 i 2 DP Grenadierów skierowała się wzdłuż prawego brzegu na Dęblin – wyjątkiem były tu 7 Samogidzki Pułk Grenadierów (dowódca: płk. Ćwieciński), który swoimi czterema batalionami obsadził brzeg Wisły od Puław do Bochotnicy oraz 6 Taurydzki Pułk Grenadierów (dowódca: płk. Suryn – Polak w carskiej służbie), obejmujący dwoma batalionami obronę Wisły na odcinku od Bochotnicy przez Kazimierz Dolny aż do Podgórza. Dalej na południe operowały jednostki kawalerii, osłaniające jednocześnie prawe skrzydło cofającego się w tym kierunku XXV Korpusu. Rezerwy oraz sztaby obydwu pułków umieszczono odpowiednio w Skowieszynie oraz Jeziorszczyźnie. Na przeciwległym brzegu rzeki zatrzymali się niemieccy landwerzyści (4 Dywizja Landwehry naprzeciwko Kazimierza Dolnego, 3 Dywizja Landwehry naprzeciwko Puław), wkrótce rozpoczynając artyleryjski ostrzał rosyjskich pozycji na prawym brzegu rzeki. Oprócz „standardowej” próby uszczuplenia siły żywej i materiałowej przeciwnika, prowadzony na całej długości linii brzegowej ostrzał miał również „drugie dno” w postaci próby ukrycia przed przeciwnikiem planowanego miejsca forsowania rzeki – bowiem aż do 25 lipca dowództwo Sprzymierzonych zamierzało dokonać pod Puławami (a konkretnie pod Włostowicami) desantu na prawy brzeg Wisły i wyjść w ten sposób na tyły rosyjskich jednostek, cofających się z południa. W celu podniesienia morale żołnierzy, 23 lipca pod Sosnowem oddziały Landwehry wizytował sam cesarz Wilhelm II – oprócz płomiennych podziękowań za dotychczasowe wysiłki nie zabrakło także odznaczeń i wyróżnień Szczegółowy opis tej wizyty zamieściłem tutaj: 

http://lubelskie1914-15.blogspot.com/2015/09/sosnow-niewielka-miejscowosc-natrasie.html

24 lipca w podobnym celu do Radomia (gdzie mieścił się sztab Grupy Armijnej gen. Woyrscha) przybył austriacki głównodowodzący, arcyksiążę Fryderyk Habsburg.

Zatrzymajmy się tu na chwilę, gdyż warto wspomnieć iż – pomimo jednoznacznych w swej wymowie wizyt koronowanych głów – plan forsowania Wisły nie był jednolity i do samego końca ścierały się tu dwie koncepcje. Z jednej strony było to stanowisko austro-węgierskiego Armeeoberkommando, które nalegało na przeprawę przez rzekę powyżej Dęblina (tj. w rejonie Kazimierza Dolnego i Puław) i jak najszybsze odciążenie swoich wojsk walczących na jej prawym brzegu. Modyfikację tego planu proponował z kolei szef sztabu gen. Woyrscha – ppłk. Heye, który w obliczu udanej ucieczki Rosjan na prawy brzeg Wisły obawiał się dużych strat przy próbie desantu, a w razie jego powodzenia – „utknięcie” w masie jednostek rosyjskich, które przeciwnik miałby czas skierować w to miejsce z racji stosunkowo dużego oddalenia własnych oddziałów z południa Lubelszczyzny od planowanego przyczółka. Z tego też powodu proponował obejście Twierdzy Dęblin i przeprawę przez Wisłę na północ od niej, co pozwalałoby na rozdzielenie sił rosyjskich pomiędzy Warszawą i Dęblinem oraz wzięcie w kleszcze przeciwnika cofającego się z południa. Do tej drugiej koncepcji przychylał się także przybyły wraz z cesarzem Wilhelmem II niemiecki szef sztabu gen. von Falkenhayn, jednak ostateczną decyzję uzależnił on od wyniku negocjacji z Austriakami – do tego czasu przygotowania do przeprawy pod Puławami miały iść normalnym tokiem, a o ewentualnej opcji jej odwołania powiadomiono jedynie samych dowódców wyznaczonych do niej jednostek, celem uniknięcia „zaniedbań podczas przygotowań do przeprawy” wśród szeregowych żołnierzy.

Wracając do próby „artyleryjskiej dezinformacji”, odniosła ona tylko połowiczny sukces, gdyż Rosjanie mieli ze swojego, wysokiego brzegu Wisły (m.in. z Góry Trzech Krzyży w Parchatce) dobry wgląd na przeciwległą stronę, obsadzili także zwiadowcami wysepki na rzece, znajdujące się pomiędzy Kazimierzem Dolnym a Wojszynem i Nasiłowem. Z tego też powodu bez większych problemów dostrzegli zarówno przemieszczanie się w dniach 22-23 lipca jednostek piechoty w stronę Góry Puławskiej, jak i przewożenie przez przeciwnika w dniu 24 lipca pontonów z rejonu Tomaszowa i Nasiłowa w kierunku północnym – do tego ostatniego przeciwnik zaangażował nawet lokalnych mieszkańców z Wojszyna i Nasiłowa, których następnie przetrzymywano na tyłach, by przypadkiem nie zdradzili Rosjanom miejsca planowanej przeprawy. W efekcie dokonanych obserwacji Rosjanie odpowiednio wzmocnili odcinek 7 pułku w rejonie Włostowic oraz na wszelki wypadek wycofali tabory pułkowe aż do Baranowa.

Wspomniany ostrzał prawego brzegu Niemcy prowadzili codziennie już od 22 lipca, wg identycznego schematu, tj. dzień upływał w miarę spokojnie, natomiast wieczorem otwierano intensywny ogień z artylerii oraz broni ręcznej, kierując go głównie w rejon Puław, Włostowic oraz Kazimierza Dolnego. Zachowane zdjęcia z tamtego okresu pokazują skalę zniszczeń wywołaną tym ostrzałem, który swoje apogeum osiągnął w nocy z 24 na 25 lipca (w rosyjskich relacjach określany jest jako „huraganowy” oraz liczony w setkach pocisków) – jak wiemy w zamierzeniach Sprzymierzonych był to moment planowanego ataku. Jednak to, co było przez kilka dni tylko jedną z opcji planu, stało się rzeczywistością i dowództwa Sprzymierzonych doszły do porozumienia w kwestii miejsca forsowania Wisły, które przeniesiono na północ, pod Ryczywół (gdzie ostatecznie udało się tego dokonać w dniu 29 lipca). Mało jednak brakowało by pomimo odwołania ataku, doszedł on jednak do skutku. Otóż rozkaz odwołujący przeprawę wydano ze stosownym wyprzedzeniem, jednak do sztabu gen. Woyrscha w Radomiu dotarł on z powodu warunków atmosferycznych (burza) z 2-godzinnym opóźnieniem i niemieccy landwerzyści w ostatniej dosłownie chwili zostali tuż po północy zawróceni ze spuszczonych już na wodę pontonów. Zapewne życie ocaliło dzięki temu wielu z nich, gdyż czujki na rosyjskim brzegu już meldowały o odgłosach wodowania, a niedługo potem przygotowani na taką ewentualność Rosjanie rozpoczęli prewencyjny ostrzał. Oddajmy jeszcze na chwilę głos ppłk. Heye’mu, który tak opisał ową noc:

O godzinie 18.45 austro-węgierski pułkownik Mischeck, który dowodził przygotowaniami do przeprawy, zameldował iż wszystkie przygotowania są ukończone i przeprawa może rozpocząć się zgodnie z rozkazem, tj. o godzinie 0.30 w nocy 24/25 lipca. I rzeczywiście, gdy zbliżała się wyznaczona godzina spuszczono pierwsze promy na wodę; przeciwnik na prawym brzegu był jednak - zgodnie z oczekiwaniami - czujny i przywitał promy silnym ogniem wszystkich rodzajów broni. Wtedy to w ostatniej chwili nadszedł rozkaz "Stać, przeprawa odwołana!". Promy zostały pod nieprzyjacielskim ogniem wyciągnięte z powrotem na lewy brzeg, odnotowano ogółem pojedyncze straty. Wróg odniósł w ten sposób wrażenie iż zapobiegł naszej zamierzanej przeprawie. To było nawet dobre. Ta dobrowolnie przerwana przeprawa okazała się później najlepszym przygotowaniem pod tą faktyczną, przeprowadzoną kilka dni potem. Nieprzyjaciel na podstawie odniesionego wrażenia o naszym "odwrocie" sądził iż 25 lipca zostanie podjęta kolejna próba przeprawy i nadal czujnie pilnował tego odcinka. To z kolei bardzo pomogło w osiągnięciu zaskoczenia przy przeprawie na północ od Iwangorodu. Jak losowe potrafią być tego typu zmiany rozkazów "w ostatniej chwili" pokazuje fakt, iż odbiór w/w rozkazu w kwaterze głównej Woyrscha opóźnił się o 2 godziny, wskutek niesprzyjających warunków pogodowych w Radomiu, a konkretnie burzy, która czasowo uniemożliwiła przesyłanie telegramów drogą radiową. Równie dobrze owo opóźnienie mogło trwać jeszcze dłużej. I co wtedy?


Wycofanych z puławskiego brzegu Wisły Niemców zastąpili 25 lipca austriaccy kawalerzyści z 7 Dywizji Kawalerii, którym początkowo – dla ukrycia faktu wycofania cesarskiej Landwehry – nakazano nosić niemieckie nakrycia głowy (niemniej Rosjanie i tutaj dość szybko połapali się w zaistniałych zmianach – dzięki zauważeniu że łuski wystrzeliwanych z przeciwległego brzegu pocisków nagle stały się „austriackie”). Po wycofaniu się Niemców i zmianie sojuszniczych planów operacyjnych, umiejscowiona pod Oblasami austriacka artyleria nie pozostawała bezczynna, jednak ostrzał artyleryjski prawego brzegu Wisły zauważalnie stracił na sile. Stało się jasne, że rozstrzygnięcie walk w tym rejonie nadejdzie nie zza Wisły, lecz z południa.

Zanim przejdziemy na wywołany do tablicy prawy brzeg Wisły, poświęćmy jeszcze chwilę na opis materialnych skutków dotychczasowych działań bojowych. Wywołane kilkudniowym ostrzałem zniszczenia objęły w Kazimierzu Dolnym (zdjęcie poniżej) 90 z 340 istniejących budynków mieszkalnych. Szczegółowa ewidencja wymienia spaloną zabudowę:

- pomiędzy rynkiem a kościołem farnym;

- przylegającą do północnej pierzei rynku (pomiędzy rynkiem a Wisłą) wraz z samą pierzeją, w tym budynek dawnego ratusza;

- przy ul. Senatorskiej (od ul. Klasztornej ku Wiśle), w tym kilka zabytkowych kamienic (np. Górskich, Celejowska czy „Biała”).

Uzupełnieniem powyższego mogą być słowa delegata ówczesnego Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości, Zygmunta Kalinowskiego z 1916 r.: „Obraz całego miasteczka przedstawia się rozpaczliwie. Cała część miasta od strony Wisły aż do Rynku jest doszczętnie spalona, a więc: cała Senatorska, część Krakowskiej, Żabia, całe Podzamcze i Zielona, wszystko to doszczętnie zniszczone i spalone przez cofające się wojska rosyjskie w 1915 r.”. Tenże delegat, w swoich wspomnieniach odnosi się również do zniszczeń kościoła farnego: „Z poszczególnych kościołów ucierpiał najbardziej kościół farny, zniszczony pociskiem, przy czym kopuła na kaplicy M. Boskiej Różańcowej jest zupełnie zburzona (w 1914 r.), w roku zaś 1915 od strony zachodniej cztery pociski uszkodziły wewnętrzne mury, dach w niektórych miejscach został potłuczony, kilka krokwi zostało złamane, a także ołtarze i organy doznały pewnych uszkodzeń” oraz klasztoru Franciszkanów: „Kościół poklasztorny (Reformatów) również ucierpiał bardzo: w 1914 r. furta [przy schodach] została zburzona pociskiem; w kościele granat, wpadając oknem od południa, rozbił dwa ołtarze boczne, nie przedstawiające większej wartości, jak również zostały uszkodzone przez pociski wiązania dachowe, kilka krokwi w celach i drzwi od zachodu”.


Jeszcze bardziej ucierpiała zabudowa Puław (zdjęcie poniżej) - dane statystyczne wskazują na zniszczenie 371 budynków z istniejących 593. Wg oceny współczesnych badaczy było to „jedno z najbardziej zniszczonych miast na terenie okupowanym przez Austro-Węgry”, a straty szacowano na ponad 170 tys. rubli. Spaleniu uległa m.in. dzielnica żydowska, uszkodzenia nie ominęły też pałacu Czartoryskich (uszkodzona elewacja od strony Wisły, podziurawione sklepienie), świątyni Sybilli, hotelu „Brystol” czy murowanej synagogi. Ogólnie Puławy w wyniku odniesionych zniszczeń zostały zaliczone do grona 51 miast i miasteczek, które w wyniku poniesionych strat kwalifikowały się do „przeprowadzenia pomiarów, wykonania planów sytuacyjnych i regulacyjnych, a także dokonania choćby częściowej komasacji - zwłaszcza w rejonie zamieszkałym przez ludność żydowską”.


Przenieśmy się zatem na drugą stronę rzeki. W czasie opisanych wyżej działań wzdłuż lewego brzegu Wisły, na jej prawym brzegu front znajdował się stosunkowo daleko – zacięte walki toczono m.in. w okolicach Bełżyc jeszcze 29 lipca. Dopiero wtedy Rosjanie przystąpili do 20-kilometrowego odskoku na kolejną linię obrony, wyznaczoną wzdłuż szosy lubelskiej z Puław do Lublina. Na swej drodze pozostawiali zarówno niewielkie oddziały kawalerii – celem spowolnienia postępów przeciwnika, jak i liczne dymy pożarów – taktyka „spalonej ziemi” niestety wciąż była w modzie. Rozkaz odwrotu dotarł także do trzymających straż nad Wisłą grenadierów z 6 i 7 pp. 30 lipca w godzinach przedpołudniowych 6 pp przemaszerował przez Celejów, Stoki i Pożóg na nowe stanowiska pod Końskowolą, które zajął w następującym ugrupowaniu: I Batalion zajął prawy odcinek od Rud przez Młynki do drogi Końskowola-Osiny, III Batalion od w/w drogi do prawoskrzydłowych okopów XXV Korpusu, które ciągnęły się na wschód od Opoki. Na linii bojowej w/w batalionów znajdowały się po trzy roty, jedna była w rezerwie. W pułkowej rezerwie zatrzymano II Batalion, rozmieszczony w Sielcach, tam też ulokowano sztab pułku oraz szpital polowy. Z kolei IV batalion znalazł się w rezerwie dywizyjnej, w lesie przy drodze z Puław do Żyrzyna. Na prawo od 6 pp. gren. zajęli swoje stanowiska grenadierzy z 7 pp., rozmieszczając swoje siły na odcinku od Góry Puławskiej aż po skraj lasu, ciągnącego się na północ od Puław po miejscowość Rudy przy szosie lubelskiej, w następującym ugrupowaniu: od Góry Puławskiej do drogi na Osiny/Żyrzyn zajął II batalion, wysuwając 7 rotę do Puław, centralny odcinek przypadł I batalionowi, lewy - IV batalionowi. Rezerwę pułkową stanowił III batalion, umieszczony przy drodze Puławy-Osiny, w rejonie dzisiejszego skrzyżowania ulic Żyrzyńskiej i Jaroszyńskiego, tam też umieszczono sztab pułku. Przed opisane wyżej pozycje główne wysunięto pierwszą linię obrony, opartą o sprzyjające punkty terenowe i architektoniczne. Tabory pułkowe znajdowały się we Wronowie (7 pp) oraz Osinach (6 pp). Z kolei na lewo od grenadierów z 6 pp, rozpoczynały się stanowiska XXV Korpusu, który między Końskowolą i Kurowem rozmieścił dwa swoje pułki: 184 i 183, z pierwszą linią obrony, biegnącą wzgórzami 173 i 181 wzdłuż drogi z Kurowa do Końskowoli oraz drugą, biegnącą wzniesienami na północ od Chrząchowa.



Jeśli chodzi o samą infrastrukturę obronną, to w momencie przybycia zainteresowanych nią jednostek była ona często jeszcze w powijakach i wymagała dopiero ukończenia, przez co miejscami nie było już czasu na rozwijanie dodatkowych przeszkód, np. w postaci zasieków z drutu kolczastego. Tak też było w przypadku rosyjskich pozycji pod Puławami i Końskowolą, które na dzień 30 lipca nie były jeszcze w pełni gotowe i dopiero po dotarciu na nie wyznaczonych do ich obrony pułków, uzupełniano je o brakujące okopy i stanowiska dla artylerii. Wyżej wymienione prace prowadzono z przymusowym udziałem lokalnych mieszkańców, którzy nie dość że zmuszeni do ciężkiej pracy to jeszcze musieli bezradnie patrzeć na podpalanie ich domostw przez przygotowujących się do obrony Rosjan, którzy w ten sposób chcieli oczyścić pole widzenia z okopów położonych najczęściej na wzgórzach za frontowymi miejscowościami oraz ograniczyć ilość potencjalnych kryjówek dla zbliżającego się przeciwnika. W taki to sposób zniszczeniu uległy zabudowania Rud, Końskowoli (zdjęcie poniżej), Witowic i Opoki, dołączając do Puław, spalonych wskutek ostrzału z kilku poprzednich dni. W samej Końskowoli zniszczeniu (w wyniku podpaleń przed oraz ostrzału artyleryjskiego podczas walk) uległo 326 na 333 zaewidencjonowanych budynków, w tym zabudowa północnej i wschodniej pierzei rynku wraz z przyległościami. Oprócz budynków mieszkalnych, spaleniu uległa też większość kościelnych budynków gospodarczych, synagoga, przykościelne zabudowania szpitalne, dwa „domy muzyki kościelnej” a także ogrodzenie cmentarza. Opatrzność czuwała tu nad samymi kościołami, które nie zostały uszkodzone wcale lub jedynie w stopniu „nieznacznym” (np. uszkodzona szrapnelami dachówka na kościele parafialnym). Największą stratą było tu zniszczenie dzwonnicy przy kościele parafialnym, z której dodatkowo wojska rosyjskie zabrały 3 dzwony. 

 


W trakcie opisanych wyżej przemieszczeń wojsk rosyjskich, postępujące za nimi siły VIII Korpusu Sprzymierzonych dotarły 30 lipca swoimi oddziałami rozpoznawczymi na linię rzeki Bystrej, zajmując przy okazji Kazimierz Dolny, Wąwolnicę i Nałęczów. Okoliczni mieszkańcy informowali (zgodnie z prawdą) o odwrocie wojsk rosyjskich w kierunku północnym, których drogę znaczyły liczne pożary okolicznych miejscowości. Rankiem 31 lipca oddziały austro-węgierskie i niemieckie ruszyły dalej – docelową rubieżą była wspominana szosa z Puław do Lublina. Dowództwa sprzymierzonych dywizji rozlokowały się w Klementowicach (62 Dywizja Piechoty) i Drzewcach (47 Rezerwowa Dywizja Piechoty), artylerię rozmieszczono na górujących nad okolicą wzgórzach wokół Klementowic. Około godziny 10 rozpoczęła ona ostrzał wykrytych nieprzyjacielskich pozycji, osłaniając tym samym podejście własnych jednostek na pozycje wyjściowe do planowanego ataku. Odezwała się także rosyjska artyleria, niejako potwierdzając, że tym razem carscy bez walki swoich pozycji nie oddadzą.

Po rozpoznaniu nieprzyjacielskich pozycji Austriacy ok. godziny 16 przystąpili do ataku, niemal wszędzie osiągając powodzenie: 25 Pułk Landsturmu zajął wzgórza 173 i 181 pomiędzy Końskowolą i Kurowem, IV batalion 8 Pułku Piechoty zajął Końskowolę i pierwszą linię okopów na północny-wschód od kościoła. Natarcie nie przyniosło sukcesu jedynie pod Puławami, gdzie bośniacko-hercegowiński 1 Batalion Strzelców nie zdołał przełamać obrony przeciwnika w rejonie cmentarza we Włostowicach i wycofał się w rejon włostowickiego kościoła, podobnie niepowodzenie odnotował 31 Batalion Strzelców, próbujący zająć wzgórze 161 oraz 13 Pułk Landsturmu atakujący rejon stacji kolejowej. Morale podniosła jednak wieść o zdobyciu ok. 22 przez Niemców wzgórz pomiędzy Kurowem i Markuszowem, co dawało szansę na zrolowanie pozostałej rosyjskiej pierwszej linii w okolicy Kurowa i zapewniało dobre pozycje wyjściowe do działań w dniu następnym. Rosjanie, utrzymując dotychczasowe pozycje w rejonie Puław, pod Końskowolą i Kurowem odeszli na drugą linię obrony za rzeką Kurówką.

Począwszy od wczesnych godzin porannych 1 sierpnia Austriacy skupili swoje wysiłki na zdobyciu Puław oraz „brakującego” im odcinka szosy pomiędzy Puławami a Końskowolą, na pozostałych odcinkach ograniczając się do utrzymania zdobytych poprzedniego dnia pozycji. Początkowo atak prowadziła tylko piechota, wspierając się karabinami maszynowymi, około godziny 10 do akcji włączyła się także austriacka artyleria ostrzeliwując wysunięte rosyjskie pozycje od Rud aż po Puławy, a także carskie punkty oporu w samym mieście – m.in. rejon włostowickiego cmentarza oraz stacji kolejowej. Dzięki temu wsparciu oraz stosunkowo nielicznym rosyjskim siłom osłonowym, Austriacy do godziny 15 zepchnęli je ku głównej linii obrony, zajmując m.in. puławską stację kolejową i wzgórze 161, a także oczyszczając z przeciwnika szosę pomiędzy Puławami a Końskowolą. Żołnierze 7 pp gren po nieudanym kontrataku na stację kolejową, wycofali się na główną linię obrony, biegnącą skrajem lasu od Rud w stronę Wisły, zachowując także umocniony cmentarz przy współczesnej ulicy Piaskowej. Przez cały dzień także rosyjska artyleria ożywionym ostrzałem utraconych pozycji starała się opóźnić ewentualne dalsze postępy przeciwnika. Źródła wspominają o ok. nieco ponad 100 rannych, poległych i wziętych do niewoli Rosjanach z 7 pp gren i pojedynczych stratach z 6 pp. gren. Danych o liczbie rannych i poległych po stronie austriackiej brak, Rosjanie wspominają jedynie o kilkunastu jeńcach ze wszystkich biorących w ataku pułków.

2 sierpnia Austriacy na odcinku od Puław po Kurów ograniczyli się do utrzymania zajętych w poprzednich dniach pozycji, aktywna była jedynie ich artyleria (również ta umieszczona na lewym brzegu Wisły), ostrzeliwując z większym lub mniejszym natężeniem rosyjską drugą linię obrony. Rosjanie zaś, nie widząc oznak dalszego natarcia ze strony przeciwnika, nie marnowali pocisków artyleryjskich ograniczając się do odpowiadania z rzadka ogniem broni ręcznej. Dodatkowo wieczorem sztaby broniących się tu pułków otrzymały rozkazy do przygotowania podległych im jednostek do zaplanowanego na kolejny dzień odwrotu na kolejną linię obrony na wysokości Bałtowa i Żyrzyna. Mając to na uwadze, dowódcom zakazano wysyłania dalekich zwiadów. Odwrót rozpoczął się z nastaniem ciemności 3 sierpnia – najdłużej, bo do wczesnych godzin porannych 4 sierpnia, na dawnych pozycjach pozostały jedynie wydzielone oddziały osłonowe. Potem i one się wycofały, a zadania osłonowe powierzono – podobnie jak i wcześniej – lotnym oddziałom kawalerii.

4 sierpnia wojska Sprzymierzonych zajęły opuszczoną twierdzę w Dęblinie – Rosjanie ostatecznie odstąpili od obrony linii środkowej Wisły i zaczęli wycofywać się w kierunku wschodnim. Był to jednak odwrót uporządkowany – wojska rosyjskie cofające się z rejonu Warszawy miały cały odpowiednio długo zabezpieczone tyły w postaci ostatniej już równoleżnikowo ułożonej linii obronnej, zajętej przez jednostki cofające się z południa województwa. Na terenach powiatu puławskiego przebiegała ona na lewym brzegu Wieprza – od Bałtowa przez Żyrzyn i dalej w kierunku wschodnim. Jednak zmagania do jakich doszło w tym rejonie są już tematem następnego artykułu…

 

Bibliografia:

  1. Żurnał bojewych diejstwij 6-go grenadierskogo Tawriczeskogo połka na 1915 g. i na 1916 g, rękopis

  2. Żurnał bojewych diejstwij 7-go grenadierskogo Samogitskogo połka z 1 julja 1915 g. po 31 oktiabria 1915 g., rękopis

  3. Dziennik Bojowy austro-węgierskiej 62 Dywizji Piechoty, 1915, rękopis

  4. Heye Wilhelm, Die Geschichte des Landwehrkorps im Weltkrieg 1914-1918, t.I-II, Breslau 1935;

  5. Gałecka Marzena, Straty i zniszczenia poniesione w zabytkach nieruchomych w okresie I wojny światowej na obszarze województwa lubelskiego (w jego aktualnych granicach). Raport., Lublin 2012 r.

  6. Grudzień Paweł, I wojna światowa w powiecie puławskim w latach 1914-15, 2020, [wersja elektroniczna opublikowana na: http://lubelskie1914-15.blogspot.com/ ]

Zdjęcia:

  1. Marzena Gałecka, Straty i zniszczenia poniesione w zabytkach nieruchomych w okresie I wojny światowej na obszarze województwa lubelskiego (w jego aktualnych granicach). Raport., Lublin 2012 r
  2. fotopolska.eu
  3. Nicolai Eberholst (Pike Grey 1914-1948) [profil na Twitterze: @PikeGrey1418]

Mapy:

Opracowanie własne Autora na podkładzie map archiwalnych:

  1. KuK_200K_40-51_Generalkarte_von_Mitteleuropa_Lublin_1917

  2. KdwR_K36_Nowo-Alekssandrija_1915