Opisy historyczne większości miast Lubelszczyzny zazwyczaj pomijają milczeniem okres I wojny światowej, zazwyczaj kwitując go tylko stwierdzeniem, że "miasto zostało wówczas bardzo zniszczone". Ale jak i przez kogo? O tym większość artykułów już milczy. Podobnie jest i w przypadku Puław - dużo dowiemy się o ich wojennej przeszłości z czasów II wojny światowej czy nawet Powstania Listopadowego, natomiast Wielka Wojna niezmiennie okryta była milczeniem, pomimo tego że w jej trakcie miasto zostało niemal całkowicie zrównane z ziemią. Poniższy artykuł ma na celu rzucić nowe światło na wydarzenia w nadwiślańskim grodzie z przełomu lipca i sierpnia 1915 r.
------------------------------------------------------------------------------
Wskutek zapoczątkowanego w maju 1915 r. odwrotu armii rosyjskich z terenów Galicji i Królestwa Polskiego, wywołanego przełamaniem ich frontu przez wojska Sprzymierzonych pod Gorlicami, linia frontu zbliżyła się pod koniec lipca 1915 r. z dwóch stron do Puław, które od czasu Drugiej Bitwy Dęblińskiej w październiku 1914 r. znajdowały się z dala od rejonu toczonych walk. Istniejąca od stycznia 1915 r. pod Puławami przeprawa mostowa została wybrana jako kierunek odwrotu na prawy brzeg Wisły rosyjskiego Korpusu Grenadierów gen. Mrozowskiego, którego śladem przez centralne połacie Królestwa Polskiego podążał niemiecki Korpus Landwehry gen. Woyrscha. Z kolei wzdłuż prawego brzegu Wisły, z południa Lubelszczyzny cofał się ku północy front carskiej 4 Armii, odgryzającej się na kolejnych liniach obrony idącej jej tropem 4 Armii austro-węgierskiej.
Grenadierzy gen. Mrozowskiego po dramatycznym wyścigu do rzeki nie dali się odciąć od przeprawy i 22 lipca 1915 r. przeprawili się na puławski brzeg Wisły, paląc za sobą puławski most i obsadzając tymczasowo odcinek od Kazimierza Dolnego po Dęblin – rejon Puław objęły pododdziały 7 Żmudzkiego Pułku Grenadierów płk Maksymiliana Adamowicza Cwiecyńskiego. "Tymczasowo", gdyż od południa słychać już było odgłosy zbliżającego się frontu, a rosyjskie dowództwo nie miało w planach długotrwałej obrony Lubelszczyzny – miała ona trwać tyle czasu, ile było Rosjanom potrzebne na ewakuację ludności i dóbr wszelakich z zaplecza frontu na Wschód. Jednak pod koniec lipca 1915 r. było ku temu jeszcze daleko i Rosjanie zamierzali stawić twardy opór na kolejnej linii obrony, biegnącej od twierdzy w Dęblinie, wzdłuż Wisły do Puław i stąd szosą lubelską przez Końskowolę, Kurów, Markuszów i Garbów w stronę Lublina.
Początkowo Sprzymierzeni zamierzali iść pod Puławami za ciosem, planując tu przeprawę oddziałów gen. Woyrscha w nocy z 24 na 25 lipca 1915 r. i wyjście na tyły rosyjskim korpusom, cofającym się z południa. Jednak świadomość, że na drugim brzegu Wisły czekają gotowi do walki Rosjanie podziałała trzeźwiąco na austro-węgierskie i niemieckie dowództwo i koncepcję ostatecznie zmieniono, przenosząc miejsce planowanej przeprawy na północ od Dęblina. Niestety, w ramach przygotowań do planowanego desantu, wojska niemieckie przez kilka dni prowadziły z lewego brzegu rzeki intensywny ostrzał artyleryjski rosyjskich pozycji po drugiej stronie Wisły. Mocno ucierpiały w tym ostrzale miejskie zabudowy Kazimierza Dolnego i przede wszystkim Puław, w których poziom zniszczenia szacowano na 371 zniszczonych budynków, spośród istniejących wówczas 593. Spaleniu uległa m.in. dzielnica żydowska, uszkodzenia nie ominęły też pałacu Czartoryskich (uszkodzona elewacja od strony Wisły, podziurawione sklepienie), świątyni Sybilli, hotelu „Brystol” czy murowanej synagogi. Ogólnie Puławy, w wyniku odniesionych na przełomie lipca i sierpnia 1915 r. zniszczeń, zostały zaliczone do grona 51 miast i miasteczek, które w wyniku poniesionych strat kwalifikowały się do „przeprowadzenia pomiarów, wykonania planów sytuacyjnych i regulacyjnych, a także dokonania choćby częściowej komasacji - zwłaszcza w rejonie zamieszkałym przez ludność żydowską”.
Rankiem 30 lipca 1915 r. cofające się z południa oddziały rosyjskie minęły linię Kazimierz Dolny-Nałęczów, zmierzając ku polowym fortyfikacjom, wybudowanym naprędce na wspomnianej wyżej linii obrony wzdłuż szosy lubelskiej. Częściowo zwinięto wtedy również nadwiślański odcinek obrony, kierując na Końskowolę oddziały zajmujące do tej pory rejon Kazimierza Dolnego. W zaistniałej sytuacji zrujnowane Puławy znalazły się na zawiasie rosyjskiego frontu, obsadzone w dalszym ciągu przez grenadierów z 7 Pułku Żmudzkiego. Od południa zbliżały się ku nim jednostki austro-węgierskiej 62 Dywizji Piechoty gen. Eduarda Tunka (który kilka dni wcześniej zastąpił na tym stanowisku gen. Rudolfa Stoger-Steinera), które jeszcze tego samego dnia zajęły Kazimierz Dolny i rozpoczęły rozpoznawanie podejść do kolejnej linii obrony Rosjan.
Szachownica została rozłożona, pionki rozpoczęły swój ruch… Przenieśmy się teraz w jej puławski fragment, który był jednym z kluczowych punktów w całym froncie. Rzut oka na mapę wyjaśnia dlaczego: po teoretycznym uzyskaniu przełamania pod Puławami, Austriacy odcięliby od Wisły i zrolowali całą, ciągnącą się w stronę Końskowoli i Kurowa linię obrony Rosjan, wychodząc zarówno na jej tyły, jak i na tyły rosyjskiej obrony pod Dęblinem. Było więc czego bronić.
Pułkownik Cwiecyński zaplanował obronę miasta na trzech liniach umocnień: dwóch opóźniających, obsadzonych przed wydzielone roty (rosyjski odpowiednik kompanii) piesze oraz głównej linii obrony, wykonanej zawczasu na obrzeżach lasu, znajdującego się na północ od ówczesnej zabudowy miasta. Okopy głównej pozycji, do których kopania zaangażowano również miejscową ludność, biegły mniej więcej wzdłuż dzisiejszych ulic Chmielowskiego oraz części Kaniowczyków i Wojska Polskiego - dziś są to gęsto zabudowane okolice centrum miasta, wówczas znajdowały się daleko poza nim. Brak informacji w źródłach czy ww. pozycje zabezpieczono dodatkowo drutem kolczastym (na innych, równoległych odcinkach frontu nie zdążono tego uczynić) - jeśli tak było, to rozciągnięto go tylko tutaj, w przeciwieństwie do tymczasowych, wysuniętych na południe pozycji, o których za chwilę. Na tyłach opisanej głównej linii obrony, w rejonie leśniczówki przy drodze do Żyrzyna (dzisiejsza ul. Jaroszyńskiego) rozmieszczono sztab Pułku oraz stanowiska artylerii pułkowej.
Jednak pierwszy impet spodziewanego natarcia przeciwnika, Rosjanie zamierzali przyjąć na ówczesnych południowych i południowo-wschodnich obrzeżach miasta, w oparciu o wybrane obiekty architektoniczne i ukształtowanie terenu. Do tych pierwszych należał kościół i cmentarz we Włostowicach na zachodzie oraz rejon stacji kolejowej (dziś Puławy Drewniane) na wschodzie. Obronę odcinka pomiędzy nimi rozmieszczono na wzniesieniach przy ul. Sosnowej, zajmowanych współcześnie przez Instytut Ogrodnictwa Zakład Pszczelnictwa oraz przede wszystkim wokół wzniesienia 161, znajdującego się pomiędzy dzisiejszymi ulicami Kołodzieja i Opani, przy wylotowej drodze z Puław w stronę Skowieszyna.
Wzgórze 161, widok od strony południowej
Widok centralnego odcinka obrony, w ujęciu od strony ul. Gościńczyk.
Obsadę ww. pozycji zapewniały roty wydzielone z poszczególnych batalionów 7 Pułku, zajmujących równoległe do nich odcinki pozycji głównej pod lasem – odpowiednio 7 rota z II batalionu we Włostowicach, nieznana z numeru rota z I batalionu na wzgórzu 161 oraz 15 rota z IV batalionu w rejonie stacji kolejowej. Na ich tyłach rozmieszczono niewielkie odwody. Łącznikiem z pozycjami sąsiedniego, 6 Taurydzkiego Pułku Grenadierów (zajmującego rejon wokół Końskowoli), był wysunięty posterunek tego Pułku na południe od miejscowości Rudy – jeszcze będziemy o nim tu wspominać. Niemal pewnym jest, że stany osobowe ww. posterunków, w wyniku poniesionych do tej pory strat odbiegały nieco od tych regulaminowych (na początku wojny rota piechoty liczyła ok. 250 żołnierzy), jednak carscy żołnierze mając karabiny w ręku, wsparci stanowiskami karabinów maszynowych oraz walorami obronnymi własnych pozycji, twardo czekali na przeciwnika.
A ten nadchodził. Z uwagi na wspomniane wcześniej znaczenie nadwiślańskiego miasta, gen. Tunk skierował na Puławy pododdziały aż trzech swoich jednostek – bezpośrednio na Włostowice maszerował od strony Kazimierza Dolnego bitny, bośniacko-hercegowiński Batalion Strzelców płk. Terbojevica, wzgórze 161 atakował z rejonu Skowieszyna chorwacki 31 Batalion Strzelców, zaś okolice stacji kolejowej, również z tego kierunku - 13 Pułk Landsturmu, którego dowódcą był Polak, podpułkownik Mieczysław Kuliński. Całością zgrupowania dowodził płk Eduard Hospodarz, nominalnie dowódca wspomnianego 31 Batalionu Strzelców. Wspierająca atak austro-węgierska artyleria rozlokowała się na południowo-zachodnich obrzeżach Skowieszyna.
Do pierwszych walk doszło ok. godziny 16.00 31 lipca, jednak mimo wsparcia własnej artylerii (której obserwatorzy zawczasu ulokowali się na przeciwległym, wysokim brzegu Wisły) atakujące jednostki austro-węgierskie nigdzie nie osiągnęły powodzenia: bośniacy nie zdołali przełamać obrony przeciwnika w rejonie cmentarza we Włostowicach i wycofali się w rejon włostowickiego kościoła, podobnie niepowodzenie odnotował 31 Batalion Strzelców, próbujący zająć wzgórze 161 oraz 13 Pułk Landsturmu atakujący rejon stacji kolejowej. Tkwiący w dobrze przygotowanych fortyfikacjach polowych Rosjanie nie dali się z nich wyrzucić, być może też Austriacy, licząc na szybkie powodzenie, użyli ku temu zbyt szczupłych sił.
Austriacki plan szybkiego przełamania rosyjskiego frontu pod Puławami w dniu 31 lipca spełzł zatem na niczym, jednak Sprzymierzeni powetowali sobie to niepowodzenie na innych odcinkach frontu, wypierając tego dnia Rosjan na drugą linię obrony pod Końskowolą, Kurowem i Markuszowem, co spowodowało, że Puławy znalazły się w półokrążeniu, zagrożone teraz dodatkowo od wschodu, tj. od strony miejscowości Rudy, dokąd wycofały się wspomniane wcześniej straże przednie 6 Pułku. Następny dzień zapowiadał się gorąco, gdyż było wiadome, że Austriacy będą za wszelką cenę starali się zlikwidować zagrażające teraz także im puławskie wybrzuszenie frontu – co prawda Rosjanie nie mieli tu ani sił ani chęci do skutecznego kontrataku, jednak gen. Tunk nie zamierzał ryzykować.
W obliczu kolejnego szturmu przeciwnika, Rosjanie zdecydowali się skrócić linię obrony i 1 sierpnia 1915 r. cofnęli swoje wysunięte posterunki z cmentarza we Włostowicach nieco bliżej głównej linii obrony 7 Pułku. Zajęły one linię biegnącą współcześnie od Wisły w kierunku wschodnim przez południowe obrzeża Parku Czartoryskich - dalej wysunięte pozycje obronne biegły już "po staremu", tj.w rejonie dzisiejszych ulic Skowieszyńskiej, Ogrodowej i Sosnowej, przez wzgórze 161, aż po stację kolejową Puławy Drewniane.
Przeciwnik nie dał długo na siebie czekać. Jako pierwsi do roboty wzięli się żołnierze z bośniacko-hercegowińskiego Batalionu Strzelców, którzy już ok. godziny 7 rano zaczęli zbliżać się luźnymi tyralierami do nowych, nadwiślańskich posterunków, zajmowanych przez 6 rotę (zastąpiła rotę 7-mą, być może w wyniku strat, jakie ta poniosła w obronie cmentarza włostowickiego) z II batalionu 7 pp. Ogień karabinowy Rosjan początkowo osadził ich w miejscu, jednak trafiła tu kosa na kamień, gdyż żołnierze płk. Terbojevica napotkawszy opór z czoła, skierowali się w lewo i zaczęli się posuwać wzdłuż brzegu Wisły, próbując odciąć rosyjską obronę od rzeki i z tego kierunku zrolować ją w kierunku miasta. Aby uniknąć tu przełamania, które miałoby niewątpliwie fatalne dla Rosjan skutki, dowódca 7 Pułku Grenadierów wysłał w ten rejon dwa oddziały z odwodu, które wsparły obronę na tym odcinku. Odgłosy walki nad Wisłą wkrótce utonęły w ogólnej kanonadzie, gdyż ok. godziny 9.30 rano Austriacy rozpoczęli natarcie już na całym froncie wysuniętej pozycji obronnej Rosjan, wspierając je 3 karabinami maszynowymi i artylerią. W meldunku złożonym wieczorem dowódcy 2 Dywizji Grenadierów, płk Cwiecyński ocenił siły uderzeniowe przeciwnika na ok. 6 kompanii.
Po pewnym czasie, wskutek braku widocznych efektów natarcia, Austriacy zdecydowali się zmodyfikować taktykę i skoncentrować szturm na jednym odcinku. Skoro nie udało się od strony Wisły, wybór padł tym razem na wschodni odcinek obrony. Ok. godziny 11 rano huraganowy ogień artyleryjski uderzył w wysunięte posterunki IV batalionu, znajdujące się na linii: wzgórze 161 – stacja kolejowa. Pod osłoną tego ognia 13 Pułk Landsturmu podpułkownika Kulińskiego rozpoczął natarcie zwartymi liniami na placówkę 15 roty od strony Skowieszyna. Przyniosło to wymierne efekty: ok. godziny 15, w wyniku nieprzerwanego ostrzału, rosyjskie okopy na tym odcinku zostały „zrównane z ziemią”, a Austriacy zbliżyli się do stanowisk grenadierów na odległość 200 kroków. Pułkownik Hospodarz, widząc rosnące szanse na przełamanie, uśmiechnął się zapewne z lekka pod wąsem...
Szturm bośniackiej piechoty
Na domiar złego dla Rosjan, w tym samym czasie rozpoczął się również austriacki atak wzdłuż szosy i linii kolejowej od strony Końskowoli, wskutek czego na północ wycofała się znana już nam placówka 6 Pułku Taurydzkiego, zajmująca do tej pory pozycje aż do południowego krańca wsi Rudy – odsłaniając tym samym lewe skrzydło i częściowo tyły placówki 15 roty, dzielnie do tej pory walczącej w rejonie stacji kolejowej. Jako że Austriacy błyskawicznie wykorzystali powstałą lukę do obejścia rosyjskiej obrony i zagrożenia jej tyłom, dowódca roty - podporucznik Zwierczak, uznał (słusznie zresztą), że dłuższe utrzymywanie się w tym miejscu grozi całkowitym odcięciem i wydał rozkaz odwrotu. Odwrót pozostałych przy życiu grenadierów z tego odcinka odbywał się powoli, przez całkowicie otwarty teren (dziś jest to rejon hali sportowej przy ul. Lubelskiej), a żołnierze 15 roty zatrzymywali się w jego trakcie kilka razy i zajmując dogodne (acz przypadkowe) pozycje powstrzymywali nacierającego wroga ogniem karabinowym.
Następujące dalej wydarzenia siłą rzeczy przypominały przewracające się kolejno kostki domina. Odwrót 15 roty odsłonił bowiem lewe skrzydło wysuniętej placówki I batalionu, znajdującej się równocześnie pod ostrzałem z karabinu maszynowego od strony południowej. Pod obustronnym naporem wroga linia posterunków I batalionu utrzymywała pozycje na wzgórzach 161 oraz w rejonie ul. Sosnowej aż do ostatniej chwili, lecz ostatecznie została zmuszona do odwrotu, tracąc 6 zabitych. W związku z tym także położenie wysuniętej pozycji II batalionu wokół Parku Czartoryskich (na którą Austriacy cały czas naciskali od czoła) stało się krytyczne, ponieważ wróg obszedł teraz także jej lewe skrzydło i otworzył ogień z karabinów maszynowych w kierunku jej tyłów. Oddziały, które przybyły z rezerwy nie były już w stanie odtworzyć linii obrony i ostatecznie wszystkie wysunięte placówki wycofały się na pozycje głównie 7 Pułku ok. godziny 17.45. O 18.30 Rosjanie podjęli jeszcze próbę odzyskania części utraconych pozycji, kontratakując na odcinku, który utracili jako pierwszy - jednak uderzenie 15 roty (tej samej, która utraciła go trzy godziny wcześniej) w kierunku stacji kolejowej nie odniosło powodzenia i atakujący zostali zmuszeni do ponownego wycofania się na pozycje główne Pułku.
Nie będąc pewnym dalszych zamiarów przeciwnika, o godzinie 21.30 skierowano z rezerwy pułkowej 12 rotę z III batalionu z zadaniem zajęcia garnizonowego cmentarza we Wsi Puławskiej (nieistniejący dziś obiekt, usytuowany w 1915 r. pomiędzy ul. Dęblińską a Wisłą, mniej więcej naprzeciwko dzisiejszego Urzędu Gminy Puławy), ufortyfikowania go i przygotowania do obrony okrężnej - jak widać rosyjskie dowództwo obawiało się, że jednostki austro-węgierskie zająwszy ruiny miasta pójdą za ciosem, próbując przebić się między Wisłą a pozycjami głównymi Pułku.
2 sierpnia Austriacy na odcinku od Puław po Kurów ograniczyli się jednak tylko do utrzymania zajętych w poprzednich dniach pozycji, aktywna była jedynie ich artyleria (również ta umieszczona na lewym brzegu Wisły), ostrzeliwując z większym lub mniejszym natężeniem rosyjską linię obrony. Rosjanie zaś, nie widząc oznak dalszego natarcia ze strony przeciwnika, nie marnowali pocisków artyleryjskich ograniczając się do odpowiadania z rzadka ogniem broni ręcznej. Dodatkowo wieczorem sztaby broniących się tu pułków otrzymały rozkazy do przygotowania podległych im jednostek do zaplanowanego na kolejny dzień odwrotu na kolejną linię obrony na wysokości Bałtowa i Żyrzyna. Mając to na uwadze, dowódcom zakazano wysyłania dalekich zwiadów - Rosjanie ograniczali się do drobnych utarczek z pojawiającymi się od czasu do czasu w zgliszczach Nowej Aleksandrii austriackimi zwiadowcami. Odwrót rozpoczął się z nastaniem ciemności 3 sierpnia – najdłużej, bo do wczesnych godzin porannych 4 sierpnia, na dawnych pozycjach pozostały jedynie wydzielone oddziały osłonowe. Potem i one się wycofały, a zadania osłonowe powierzono – podobnie jak i wcześniej – lotnym oddziałom kawalerii.
Jeśli chodzi o straty, poniesione w bitwie przez obydwie strony, źródła wspominają o ok. 100 rannych, poległych i wziętych do niewoli Rosjanach z 7 Pułku Grenadierów i pojedynczych stratach z 6 Pułku Grenadierów. Danych o liczbie rannych i poległych po stronie austriackiej brak, Rosjanie wspominają jedynie o kilkunastu jeńcach ze wszystkich biorących w ataku pułków (w tym 5 żołnierzy z batalionu bośniacko-hercegowińskiego). W tym miejscu zazwyczaj pada sakramentalne sformułowanie: "poległych podczas bitwy pochowano tu i tu" – jednak w przypadku puławskich nekropolii z okresu I wojny światowej sytuacja nie jest taka prosta, gdyż, z niewielkim wyjątkiem, nie dotrwały one do naszych czasów. Poświęćmy więc jeszcze chwilę temu zagadnieniu…
W przededniu wybuchu walk o Puławy, w mieście funkcjonowały najprawdopodobniej 3 cmentarze wojenne, miejsce spoczynku poległych podczas krwawych wydarzeń z października 1914 r.: niezachowany do dnia dzisiejszego, garnizonowy cmentarz przy ul. Dęblińskiej, naprzeciwko Urzędu Gminy (ten sam, który Rosjanie ufortyfikowali 1 sierpnia w obawie przez austro-węgierskim atakiem wzdłuż Wisły), cmentarz przy ul. Piaskowej (w miejscu dzisiejszego cmentarza wojennego z II wojny światowej) oraz cmentarz na Włostowicach, będący jednym z gniazd oporu rosyjskich grenadierów podczas walk z 1915 r. Polegli podczas tych walk żołnierze austro-węgierscy i rosyjscy trafiali do kilku miejsc spoczynku – prozaicznie rzecz biorąc: najprawdopodobniej tam, gdzie było bliżej. Bośniacy i grenadierzy z II batalionu 7 pp. oraz być może także żołnierze, polegli podczas walk o wzgórze 161 - na cmentarz włostowicki, landsturmiści z 13 pp. i grenadierzy ppor. Zwierczaka – na nowo powstały cmentarz przy stacji kolejowej, natomiast odtransportowani na carskie tyły rosyjscy polegli i ranni, którzy zmarli z ran – na nowo powstały cmentarz przy ul. Wojska Polskiego (w miejscu dzisiejszego liceum im. ks. Czartoryskiego). Są też informacje o 5 żołnierzach, spoczywających w 3 mogiłach w bezpośrednich okolicach Puław.
Po przejściu frontu, nastaniu austro-węgierskiej administracji i 3 latach jej rządów, wreszcie w latach powojennych – miejsca pierwotnego pochówku żołnierzy poległych w roku 1915 uległy dość istotnym zmianom:
Cmentarz przy stacji kolejowej, na który „dokładano” także zmarłych w pociągach szpitalnych i liczący ogółem 16-17 mogił (50 żołnierzy armii austro-węgierskiej i rosyjskiej), w latach 30-tych XX w. ekshumowano na cmentarz przy ul. Piaskowej;
Cmentarz przy ul. Wojska Polskiego (roboczo nazywany „na placu budowy gimnazjum”), na który trafiali także zmarli w późniejszym okresie w szpitalu koszarowym, liczący 72 mogił żołnierzy armii austro-węgierskiej i rosyjskiej – również ekshumowano po wojnie na cmentarz przy ul. Piaskowej;
3 podpuławskie mogiły z 5 poległymi – również ekshumowano po wojnie na cmentarz przy ul. Piaskowej.
Zatem widzimy, że w latach 30-tych XX w. w Puławach funkcjonowały już tylko 3 miejsca pochówku żołnierzy Wielkiej Wojny: przy ul. Dęblińskiej, przy ul. Piaskowej (68 mogił „pierwotnych” plus opisane wcześniej ekshumacje) oraz na Włostowicach (30 mogił, głównie żołnierze austro-węgierscy plus kilku niemieckich landwerzystów oraz 2 żołnierzy Legionu Polskiego). Jednak historia nie powiedziała tu jeszcze ostatniego słowa i ludzkimi rękoma postanowiła wymazać z pamięci znaczną część z tych miejsc. Nie ostał się cmentarz garnizonowy, zniwelowany po II wojnie światowej, nie przetrwała I-wojenna kwatera na cmentarzu przy ul. Piaskowej, przykryta pochówkami z kolejnej światowej zawieruchy z lat 1939-1945, znacznie „ogryziona” przez współczesne pochówki została także kwatera na cmentarzu włostowickim, gdzie do dnia dzisiejszego zachował się tylko jeden pomnik z wyrytym napisem: “HIER RUHEN OSTERREICHISCHE UND DEUTSCHE KRIEGER 1914-1915 R.I.P.”.
Cmentarz włostowicki
I właśnie ten pomnik na włostowickim cmentarzu jest jedyną widoczną pamiątką po poległych w trakcie I wojny światowej w okolicach oraz w samych Puławach. Na szczęście jest jeszcze nasza pamięć – którą, mam nadzieję, ten skromny artykuł pomoże zachować na dłużej.
Źródła:
1. Paweł Grudzień, Nadwiślańskie lato 1915 r. - działania wojenne na "puławskim" prawym brzegu Wisły w lipcu i sierpniu 1915 r. Część 1.; na: lubelskie1914-15.blogspot.com;
2. Raport dowódcy 7 Żmudzkiego Pułku Grenadierów, na www.grwar.mil.ru (materiał niepublikowany);
3. Dziennik austro-węgierskiej 62 Dywizji Piechoty, 1915 (rękopis);
4. Informacje dot. cmentarzy wojennych na terenie Puław, udostępnione przez pana Piotra Moniakowskiego (korespondencja w zbiorach Autora).
Zdjęcia:
1. www.grwar.ru
2. fotopolska.eu
3. fot. własne Autora