sobota, 12 lipca 2025

Z carskich archiwów, cz.2 - Działania 6 Taurydzkiego i 7 Żmudzkiego Pułku Grenadierów na przedmościu puławskim w dniach 21-22 lipca 1915 r.

 

Artykuł prezentuje tłumaczenia raportów bojowych 6 Taurydzkiego i 7 Żmudzkiego Pułku Grenadierów, które w dniach 21-22 lipca 1915 r. prowadziły na przedmościu puławskim działania opóźniające i były tymi, które jako ostatnie „zgasiły światło” za przeprawiającym się na prawy brzeg Wisły Korpusem Grenadierów. Sporo ciekawych szczegółów, oddających dramaturgię niemiecko-rosyjskiego wyścigu do mostu w Górze Puławskiej.


----------------------------------------------------------------------

Raport o walkach i odwrocie 6 Pułku Taurydzkiego 8 (21) lipca 1915 r.

Realizując ustny rozkaz d-cy 2 Dywizji Grenadierów, przekazany telefonicznie d-cy pułku, II i IV batalion ruszyły z pozycji Janowiec-Helenów dopiero po tym, jak żołnierze pułku Kijowskiego zajmujący odcinek na prawo od nas, opuścili swoje okopy. Pierwsza w kierunku Ignacowa-Tomaszowa ruszyła o godzinie 3.40 rano 8 (21) lipca 5 rota, za nią pozostałe jednostki. Wróg nacierał na prawe skrzydło II batalionu. Tyraliery wycofywały się pod gradem odłamków i ostrzałem karabinowym. Jednak pomimo skrajnego zmęczenia żołnierzy, którzy pełnili obowiązki straży tylnej pułku podczas dwóch ostatnich, niedawnych odwrotów oraz ostrzału karabinowego i artyleryjskiego ze strony wroga, bataliony ukończyły manewr w pełnym składzie, tracąc tylko 2 zabitych grenadierów. 

O godzinie 6 rano zajęto pozycję od Tomaszowa przez Trzcianki i Wojszyn do rzeki Wisły. Nieprzyjaciel kontynuował ofensywę na naszym prawym skrzydle bardzo energicznie i zanim II batalion zdążył zająć okopy, dostały się one pod ostrzał niemieckiej artylerii, a wkrótce pojawiły się tyraliery nacierającej niemieckiej piechoty, lecz napotkawszy ogień karabinowy naszych zwiadowców, zatrzymały się, zaległy 1000 kroków dalej i zaczęły się okopywać. O godzinie 22 otrzymano rozkaz kontynuowania odwrotu pułku z dotychczasowej pozycji do Góry Puławskiej i Nowej Aleksandrii. Zgodnie z otrzymanym rozkazem bataliony poruszały się w następującej kolejności. 

O godzinie 23 5 i 6 rota rozpoczęły odwrót z Tomaszowa główną drogą do Góry Puławskiej, a 7 i 8 kompania z Trzcianek, cały czas utrzymując kontakt z pułkiem Kijowskim i ostrzeliwując nacierającego wroga. O godzinie 23 IV batalion skierował lewe skrzydło w kierunku wsi (?), mając w Nasiłowie połowę roty 15 do obserwacji Wisły. Roty 7 i 8 znajdowały się w straży tylnej. Pod Górą Puławską nasz III batalion, który wycofał się jako ostatni, zajął pozycje w umocnieniach przyczółka mostowego. 

Wszystkie te miejsca były stare i znajome – w zeszłym roku pułk znakomicie odparł atak niemiecki na moście w Nowej Aleksandrii i pozwolił całemu korpusowi na swobodny odwrót na prawy brzeg rzeki. II i IV batalion wycofały się pod ostrzałem artyleryjskim, a 5 i 6 rota – także pod ostrzałem karabinowym. O godzinie 2.30 w nocy z 9 (22) na 10 (23) lipca pułk zebrał się w całości w Instytucie Agronomicznym w Nowej Aleksandrii, gdzie również został ostrzelany, ale bez strat, po czym przesunął się na nową pozycję, zajmując ją do godziny 10.

 -------------------------------------------------------------------------

7 Pułk Żmudzki (raport dowódcy pułku)

Dnia 7 (20) lipca o godzinie 7 rano po ciężkim nocnym marszu powierzony mi pułk dotarł do miasta Nowa Aleksandria i zgodnie z rozkazem d-cy 4 Armii został oddany do dyspozycji d-cy Korpusu Grenadierów, który nakazał zapewnić pułkowi 5-6 godzin odpoczynku, po czym miał on kontynuować natarcie zgodnie z jego instrukcjami. O godzinie 13 otrzymałem rozkaz od d-cy Korpusu, aby powierzony mi pułk postawić w stan gotowości i przekroczyć z nim linię Sosnów-Żurawieniec, gdzie miał stanowić odwód Korpusu. O 13.30 pułk wyruszył, przekroczył most na Wiśle i o 17 zajął stanowiska w następującym porządku: 1 i 2 batalion we wsi Sosnów, 3 i 4 w lesie na wschód od wsi Żurawieniec. 


Spokój nie trwał długo. O godzinie 18.20, z uwagi na rozpoznane natarcie przeciwnika na styku 1 i 2 Dywizji [Grenadierów – przyp. Aut.], dowódca Korpusu wydał rozkaz natychmiastowego przeniesienia pułku do wsi Żabianka, gdzie miał osiągnąć pełną gotowość bojową. Zgodnie z rozkazem pułk wyruszył w tym kierunku ugrupowany w kolumny marszowe, zabierając ze sobą karabiny maszynowe. Jako pierwszy o godzinie 18 wyruszył 1 batalion, działając w charakterze straży przedniej – nakazałem jego d-cy, kpt. Altmanowi działać cicho. O godzinie 20 cały pułk zbliżył się do wsi Żabianka i potajemnie rozlokował się na jej południowych obrzeżach. Po godzinie 20 otrzymałem rozkaz od d-cy Korpusu, aby pułk przesunął się bliżej, tj. do lasu na południe od wsi Polesie-Berkowica i tam rozbił obóz, zachowując wszelkie środki ostrożności, takie jak nie rozpalanie ognisk, nie rozbijanie namiotów, itp. O godzinie 21.30, wskutek rozpoczętego ostrzału artyleryjskiego, 1 rota ruszyła pojedynczo przez żyto w stronę lasu i zebrała się na jego skraju. W ten sposób zebrały się wszystkie bataliony, z wyjątkiem czwartego, który pozostał ze sztandarem. W nocy z 7 (20) na 8 (21) lipca 9 i 2 rota zostały przesunięte do Polesia Małego, aby wesprzeć pierwszą linię frontu. 9 rota straciła w tym czasie 3 rannych. 8 (21) lipca o godzinie 4 nad ranem wszystkie roty, z wyjątkiem 9 i 2, wycofały się do wsi Żabianka. 

O godzinie 11 rano otrzymałem rozkaz od d-cy Dywizji, aby – w obliczu wycofania się Pułku Rostowskiego – mój pułk zajął trzy umocnienia [reduty dla piechoty – przyp. Aut.] drugiej linii obrony. Prawe z nich znajduje się pomiędzy Polesiem a Leokadiowem, lewe między Kuroszowem a Piskorowem, a środkowe przed Żabianką. Każdą fortyfikację miały zająć dwie roty, pozostałym wydano rozkaz odwrotu do wsi Zarzecze. W związku z tym 9 i 2 rota zostały przeze mnie wycofane z lasów na południe od Polesie-Berkowica, a do zajęcia ww. fortyfikacji skierowałem II batalion oraz 10 i 12 rotę. Następnie d-ca dywizji wydał mi rozkaz zajęcia także okopów na skraju lasu na zachód od Leokadiowa oraz wycofania reszty pułku nie do Zarzecze ale do Smogorzowa. Zgodnie z tym rozkazem przydzieliłem II batalionowi lewy i środkowy sektor, 10 i 12 rotę do prawego sektora a 9 i 2 kompanię do zajęcia lasu na zachód od Leokadiowa. Dowódcą tego ugrupowania wyznaczyłem ppłk. Iwanowa. Na lewo od II batalionu znajdował się Pułk Taurydzki, a po prawej [od 10 i 12 roty – przyp. Aut.] 1 Lejb-Grenadierski Pułk Jekaterynosławski. Po inspekcji pozycji, d-ca II batalionu stwierdził, że pomiędzy głównymi umocnieniami (Leokadiów/Żabianka) była zbyt duża przerwa, dlatego wydał rozkaz sąsiadującym rotom 5 i 12 zbudowania okopów, które zostały zajęte przez połowę 12 roty. 

Działania II batalionu 8 (21) lipca wyglądały następująco: o godzinie 13 wysłani naprzód zwiadowcy zauważyli tyraliery wroga, zbliżające się w kierunku frontu Polesie Małe od lasu do Żabianki i Piskorowa. Następnie wróg otworzył silny ostrzał z lekkich i ciężkich dział na zajęte umocnienia. W związku z tym jedną rotę pozostawiono w umocnieniach, a jedną przydzielono do jej wsparcia, przy czym roty wsparcia okopały się za swoimi umocnieniami. Około godziny 17 zauważono gęste linie wroga idące w kierunku Żabianki i Polesia, z kolei we wsi Piskorów zgromadziło się około 1,5 batalionu wroga, które otworzyły ogień z dwóch dział w kierunku umocnień kuroszowskich. Nacierające linie wroga zostały ostrzelane z broni ręcznej i karabinów maszynowych, przez co ich ruch został wstrzymany. Ostrzał artyleryjski wroga osiągnął apogeum. Naprzeciw 5 i 6 roty pojawiły się dwa samochody pancerne, które przemieszczając się przez pole, otworzyły do nich ogień z karabinów maszynowych. Ok. godziny 20 na II batalion, a zwłaszcza na 5 i 6 rotę, znajdujące się przed wsią Żabianka, spadł huraganowy ogień artyleryjski, a na całej linii przeciwnik rozpoczął natarcie. W związku z tym, o godzinie 21 wieczorem, na mocy rozkazu gen. Posniewskiego, ppłk Iwanow wydał rozkaz powolnego odwrotu w kierunku Nowej Aleksandrii, podczas którego wycofujące się jednostki wzajemnie się osłaniały. 

 


Odwrót odbywał się pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim wroga, aż do wysokości wsi Pachnowola. Tutaj II batalion przeszedł przez linie pułków moskiewskiego i kijowskiego, już pod słabnącym ogniem wroga, dotarł do szosy i przybył do Nowej Aleksandrii ok. godziny 2 w nocy 9 (22) lipca. Rozkazałem 9 i 10 rocie, zgodnie ze wskazaniem, zająć okopy wzdłuż skraju lasu na zachód od Leokadiowa, aby nawiązać kontakt z sąsiednim pułkiem po prawej stronie i za wszelką cenę bronić wyznaczonego obszaru. Ze względu na wagę tego obszaru, przydzieliłem kompaniom 2 karabiny maszynowe. Ponadto do rot dodano 2 rotę Legionu Polskiego. Kapitan Czabrow, który zajął pozycję z ww. trzema rotami, nawiązał kontakt z III batalionem 1 pułku Jekaterynosławskiego. 

O godzinie 19.30 wieczorem, gdy oddziały pułku moskiewskiego przechodziły przez linie 9 i 2 roty, wróg otworzył ogień na DD. Leokadiów, Mały Leokadiów i okopy. O godzinie 20.30 przed rejonem zajmowanym przez roty III batalionu nieprzyjaciel rozpoczął natarcie zwartymi liniami, które zostało powstrzymane ogniem karabinów i karabinów maszynowych. O godzinie 21 d-ca batalionu, kpt. Fiedorow, otrzymał od ppłk Iwanowa rozkaz wycofania się do wsi Klikawa. Ok. godziny 22 III batalion, pod silnym ostrzałem artyleryjskim i karabinowym, rozpoczął wycofywanie się do wsi Smogorzów, gdzie się zgromadził, po czym dotarł do wsi Pachnowola wzdłuż wąwozu i w pobliżu tej wsi wyszedł na szosę, aby udać się do wsi Klikawa. 

Po dotarciu do szosy III batalion został zaatakowany przez kawalerię wroga, po czym, będąc pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim, dotarł do mostu i o godzinie 3.45 w nocy [22 lipca – przyp. Aut.] przybył do Włostowic. I i IV batalion, które znajdowały się we wsi Smogorzów, o godzinie 17.20 rozpoczęły wycofywanie się do Nowej Aleksandrii, gdzie dotarły o 22.30 wieczorem. Powierzony mi pułk otrzymał zadanie obrony prawego brzegu Wisły od Wsi Puławskiej po Bochotnicę. Zgodnie z moimi rozkazami, w nocy z 9 (22) na 10 (23) lipca IV batalion zajął odcinek od Wsi Puławskiej (wł.) do Mokradek (wył.); I batalion od Mokradek (wł.) do wsi Włostowice (wł.); II batalion od Włostowic (wył.) do wsi Parchatka i III batalion od wspomnianej wsi do wsi Bochotnica (wył.). Roty powierzonego mi pułku natychmiast ustawiły posterunki wartownicze. 

Straty pułku 7 (20) i 8 (21) lipca: 18 rannych, 24 poległych i zaginionych. 


 

 Źródło:

 1. Raporty pułkowe na: www.gwar.mil.ru

Zdjęcia:

1. www.grwar.ru

2. Illustierte Geschichte des Weltkrieges 1914/15 

niedziela, 29 czerwca 2025

Z carskich archiwów, cz.1 - Działania 4 Nieświeżskiego i 6 Taurydzkiego Pułku Grenadierów na przedmościu puławskim na początku października 1914 r.

 

Niniejszy artykuł zawiera tłumaczenia raportów bojowych 4 Nieświeżskiego i 6 Taurydzkiego Pułku Grenadierów, opisujące ich działania na puławskim lewym brzegu Wisły podczas Pierwszej Bitwy Dęblińskiej, tj. walki na przedpolu przyczółka mostowego w Górze Puławskiej w dniach 10-11 października 1914 r. oraz mniej lub bardziej chaotyczny odwrót na prawy brzeg. Dodatkowym smaczkiem raportu 4 Pułku jest to, iż obejmuje on także początek października 1914 r., czyli okres, w którym Pułk budował od podstaw pozycję obronną pod Górą Puławską.


----------------------------------------------------------------------------------------------------- 

Relacja z walk 4 Pułku Nieświeżskiego z 27 i 28 września [10 i 11 października] 1914 r.

O godzinie 5 rano 18 września (1 października) na podstawie rozkazu telefonicznego d-cy 1 Dgren. Powierzony mi pułk został przydzielony do straży przedniej z zadaniem przekroczenia Wisły w miejscowości Nowa Aleksandria i natychmiastowego rozpoczęcia budowy umocnień przyczółka mostowego. W nocy 19 września (2 października) pułk, składający się z 4 batalionów, 7 oddziałów karabinów maszynowych, jednej baterii oraz roty saperów przeszedł na lewy brzeg Wisły w pobliżu miasta Nowa Aleksandria i zakwaterował się we wsi Góra Puławska, gdzie rano, po rozpoznaniu pozycji, natychmiast przystąpił do budowy umocnień przyczółkowych, mających chronić przeprawę pod Nową Aleksandrią.

W trakcie rozpoznania pozycji okazało się, że:

1) jest ona zbyt rozciągnięta jak na siły jednego pułku (5 wiorst)

2) brak stref ostrzału: miejscami zasięg wynosił zaledwie 40-300 metrów

3) przed całym stanowiskiem, za wyjątkiem części nadrzecznej, znajduje się wiele martwych pól ostrzału

4) od strony wroga znajduje się wiele doskonałych podejść pod samą pozycję (wąwozy - przyp. Aut.)

5) naprzeciwko prawego skrzydła znajduje się dominująca wysokość Bronowicka, która zapewniała wrogowi doskonały widok i ostrzał miasta Nowa Aleksandria oraz samej przeprawy

 

Do 21 września (4 października) pozycja ta została prawie całkowicie wzmocniona. Tego dnia do Góry Puławskiej przybył 3 Pernowski Pułk Grenadierów z jedną baterią. Wraz z przybyciem tego pułku cały obszar umocniony został podzielony na dwie części: północna, po prawej stronie szosy trafiła do pułku nieświeskiego, a południowa, po lewej stronie szosy z dwoma redutami, trafiła do Pernowców. Do 24 września (7 października) zakończono umacnianie pozycji, w wielu miejscach położono miny lądowe, zainstalowano przeszkody terenowe, a w niektórych miejscach drut kolczasty. Aby zwiększyć siłę ognia wycinano drzewa. Pułki zajmowały wielokrotnie swoje okopy i dobrze zapoznawały się ze specyfiką każdego z nich. Dzięki umiejętnemu rozmieszczeniu, pozycja pod Górą Puławską, mimo wielu niedociągnięć, ostatecznie miała się okazać bardzo silną przeszkodą dla Niemców i mogła śmiało oprzeć się naporowi przeważającego wroga przez kilka dni. Od dnia przybycia pułku do Góry Puławskiej, aż do 26 września (9 października) otrzymywane informacje o nieprzyjacielu były bardzo skąpe. Najmniej informacji uzyskiwano od kawalerii i informacje te, z jakiegoś powodu, bardzo różniły się od tych jakie uzyskiwano od lokalnych mieszkańców. Wiarygodność wszystkich docierających informacji była bardzo wątpliwa. Wieczorem 26 września (9 października) stało się jednak jasne, że linia Wysokie Koło-Boguszewka-Markowola-Smogorzów-Anielin-Sosnów-Tomaszowice była zajęta przez niemiecką piechotę, artylerię i karabiny maszynowe.

Z uwagi na bliskość wroga, oddziały zabezpieczające przyczółek zajęły pozycje w jego umocnieniach, podjęły niezbędne środki bezpieczeństwa i wysłały pieszą grupę rozpoznawczą. Wieczorem 26 września (9 października) do Góry Puławskiej przybył dowódca 1 Dywizji ze sztabem i objął dowództwo nad całym rejonem umocnionym, ja zaś objąłem dowództwo nad powierzonym mi pułkiem. W tym samym czasie stało się wiadome, że w związku z wykrytą ofensywą Niemców na Iwangorod Korpus grenadierski już 27 września (10 października) sam przejdzie do ofensywy. Około godziny 1 w nocy z 26 na 27 września (z 9 na 10 października) otrzymałem od d-cy dywizji ustny rozkaz: o godzinie 5 rano z pułkiem i dwiema bateriami ruszyć do ataku w kierunku Markowoli i Smogorzowa, tj. pomiędzy pułkiem Rostowskim i Kijowskim. Jednocześnie otrzymałem informację, że pułk Rostowski posuwa się w kierunku Boguszewki, a pułk Kijowski w kierunku Anielina i Piskorowa. Po dotarciu do linii zajmowanej przez ww. pułki (które przeszły do ofensywy) otrzymałem rozkaz okopania się.


W rozkazie d-cy Korpusu z 27 września (10 października), który otrzymałem już po rozmieszczeniu pułku, mój odcinek został ustalony nieco inaczej: „Pułk Nieświeski z dwiema lekkimi bateriami ma rozmieścić się o świcie na linii osiągniętej przez pułk Rostowski i Kijowski, trzymając lewe skrzydło mniej więcej przy szosie, a cały pułk ma okopać się aż do rozkazu dalszego natarcia”. Nakazałem pułkowi, aby przygotował się i wyruszył o godzinie 5.30 rano. Ze względu na trudności w zebraniu pułku, który był rozproszony na swojej pozycji, pułk wyruszył ok. godziny 6 rano w dwóch kolumnach: prawa, pod dowództwem kpt. Zołotiłowa (I batalion i 3 kaemy) miała zaatakować i zająć Markowolę, lewe skrzydło pod moim dowództwem (II i III batalion, 4 kaemy i dwie baterie) ruszyły przez Klikawę w kierunku wsi Pachnowola i dalej do Smogorzowa. W chwili wyruszenia pułku IV batalion pełnił służbę wartowniczą – otrzymał on rozkaz zebrania się i dołączenia do lewej kolumny. II batalion otrzymał rozkaz zaatakowania Smogorzowa, III i IV batalion z kaemami znajdowały się w rezerwie na lewym skrzydle pułku. I batalion otrzymał rozkaz nawiązania kontaktu z 2 Pułkiem Grenadierów Rostowskich, II batalion – z 5 Pułkiem Kijowskim.

I faza ofensywy

Kpt. Zołotiłow około 7 rano dotarł z I batalionem do Kajetanowa, nawiązał kontakt z II batalionem, wysłał rotę na rozpoznanie i ruszył w kierunku Markowoli. Rozpoznanie wykazało, że Niemcy zajmowali dobrze ufortyfikowaną pozycję za wsią Markowola. Batalion zajmował zachodni skraj lasu na wschód od Markowoli, mając 1, 2 i 4 rotę z kaemami, gdzie się okopały. 3 rota znalazła się w rezerwie. Batalion oszczędnie prowadził ostrzał artyleryjski, sam był narażony na ciężki ostrzał artyleryjski. Z powodu braku odpowiednich celów kaemy nie otworzyły ognia. W celu komunikacji z Rostowcami wysłano do nich o różnych porach trzy patrole z I batalionu – z drugiej strony nie zgłosił się nikt.

Taki stan rzeczy panował w rejonie I batalionu do godziny 18, kiedy to w związku z niekorzystną sytuacją ogólną, byłem zmuszony wydać mu rozkaz do jego odwrotu w rejon Góry Puławskiej.

II batalion kpt. Samochwałowa miał jako główne zadanie zaatakować wioskę Smogorzów, gdzie miał się okopac oczekując dalszych rozkazów. Około godziny 7.30 batalion dotarł do wioski Pachnowola, skąd nawiązał kontakt z I batalionem i patrolami pułku Kijowskiego. Ze względu na bardzo trudny teren, porośnięty gęstym lasem i niewielkimi krzakami, jak również w celu uniknięcia wpadnięcia w zasadzkę, 5 i 6 rota otrzymały rozkaz skierowania gęstych tyralier do lasu po obu stronach drogi do Smogorzowa. Pod osłoną tych linii oraz przeprowadzając rozpoznanie przed swoim frontem, batalion, a za nim reszta kolumny pułkowej wyruszył z Pachnowoli o godzinie 8 rano. Po 40 minutach batalion dotarł na skraj wioski Janów i tutaj po raz pierwszy tego dnia dostaliśmy się pod silny ostrzał artylerii wroga. Mimo tego iż był on silny i celny, 5 rota kontynuowała natarcie prawie bez zatrzymywania się. W tym samym czasie 6 rota znalazła się w gęstych zaroślach i chcąc się z nich wydostać zaczęła przesuwać się w prawo, wskutek czego oddzieliła się od 5 roty i o godzinie 9 dotarła na pole bitwy. 7 rota zajęła swoje pozycje mając 8 rotę w swojej rezerwie. Około godziny 10.30 batalion dotarł do skrzyżowania dróg z Markowoli do Wólki Pachnowolskiej i ze Smogorzowa do Pachnowoli – napotkawszy tu ostrzał karabinowy otrzymał rozkaz okopania się. Piesze rozpoznanie, prowadzone osobiście przez d-cę batalionu wykazało, że koniec wsi Anielin oraz obydwa zbocza niewielkiego wąwozu, w którym znajduje się wieś Smogorzów, są silnie ufortyfikowane. To samo rozpoznanie ustaliło, że za południowym krańcem Anielina i w lesie pod Smogorzowem znajdowała się artyleria, która niszczycielskim ogniem zadała pułkowi duże straty. (…) Rozkazałem kpt. Samochwałowowi, aby jego batalion posunął się naprzód w kierunku wąwozu i nie schodząc do niego, okopał się. Wydałem rozkaz „nie schodzić”, gdyż II batalion znacznie wyprzedził linię bojową jednostek operujących na północ od szosy. Mój rozkaz został wykonany: batalion szybko posunął się na wskazaną pozycję i okopał się. O godzinie 15.30 przybyła 6 rota z odcinka I batalionu i zajęła pozycje na prawo od 7 roty. Tak więc o godzinie 15.30 roty 5,7 i 6 znalazły się na odcinku bojowym w sektorze II batalionu, a 8 rota była w rezerwie na tyłach 6 roty. Roty batalionu prowadziły ogień pojedynczy, którego intensywność rzadko wzrastała, same zaś były ostrzeliwane energicznym ogniem artylerysjkim z haubic rozmieszczonych za wsią Anielin. Batalion pozostał na tej pozycji do godziny 18 wieczorem, kiedy to z tej samej przyczyny co I batalionowi, wydałem mu rozkaz wycofania się do Góry Puławskiej.


III batalion. 

Około godziny 14 otrzymałem meldunek od d-cy prawego skrzydła Pułku Kijowskiego, że roty znajdujące się po prawej stronie szosy, zgodnie z otrzymanym rozkazem przesunęły się na południe od niej. W ten sposób powstała nieobsadzona przez nikogo luka pomiędzy lewym skrzydłem linii bojowej mojego pułku a pułkiem Kijowskim – miała ona ponad 1,5 mili. W danej chwili nie mogłem jej niczym zapełnic, gdyż mój IV batalion jeszcze nie przybył, a w rezerwie miałem tylko 3 roty. O godzinie 13.40, gdy otrzymałem raport o zbliżaniu się IV batalionu (z wyjątkiem 14 roty, którą rozkazałem wysłać aby zapełniła lukę pomiędzy I i II batalionem), wydałem rozkaz d-cy III batalionu. Kpt.Andes pozostawił jedną rotę ze sztandarem pułkowym, a z pozostałymi dwiema ruszył w kierunku linii II batalionu, na lewo od 5 roty. Długość frontu bojowego pułku osiągnęła prawie 4 wiorsty. Pod ostrzałem ciężkiej artylerii i karabinów roty wycofały się, zajmując najpierw okopy pułku Kijowskiego w okolicach wsi Janów, ale ponieważ nie było z nich nic widać, posunęła się dalej do wyznaczonej i rozszerzonej linii, gdzie się ukryli.

O godzinie 16 niektóre oddziały III batalionu ruszyły dalej i obłożyły ogniem wschodni kraniec wsi Anielin, co wywołało zaciętą wymianę ognia. W tym samym czasie wysłałem 12 rotę z III batalionu, jako wsparcie, a trzy roty IV batalionu zbliżyły się i utworzyły rezerwę pułkową. Gdy lewa kolumna pułku zbliżyła się do Pachnowoli, d-cy 4 i 5 baterii wraz ze zwiadowcami wyruszyli w stronę rzeki, aby zbadać pozycje. Teren był na tyle niekorzystny dla działań artyleryjskich, że poszukiwanie odpowiednich punktów trwało bardzo długo i ostatecznie nie przyniosło dobrych rezultatów. Około godziny 11 rano wysłałem d-cy 2 Dywizji plan pokazujący rozmieszczenie baterii haubic wroga, które spowodowały u nas duże straty. Około godziny 13 jeden z batalionów otworzył dość intensywny ogień w kierunku wskazanych pozycji, jednak bez konkretnych efektów.

O godzinie 15.45 wysłałem d-cy Dywizji plan rozlokowania pułku. Pułk pozostał na tej pozycji ponad godzinę. W dalszej kolejności spodziewałem się wsparcia ze strony naszych dywizyjnych haubic, których d-ca, płk Lewaczow, podczas osobistej wizyty na moim stanowisku, obiecał stłumić ognień niemieckiej baterii haubic za Anielinem i nie pozwolić jej na dalsze działanie.

II faza – odwrót na przyczółek

O 4.45 na ranem (11 października) d-ca batalionu przysłał mi raport: „Melduję, że część ludzi z 10 i 12 roty wycofała się do Janowa i zajmuje okopy. Odwrót, ja mi doniesiono, odbywał się na rozkaz przekazany z lewego skrzydła. W tym czasie byłem z 5 rotą. Nie można było ich zatrzymać. Kpt Andriejew”.

(…)

Kpt Andriejew zameldował również, że pułk kijowski wycofał się całkowicie, a jego czołowe roty zostały zmiecione z powierzchni ziemi. Przez lornetkę widziałem, jak po drugiej stronie szosy szybko wycofują się gęste tyraliery pułku kijowskiego, które znajdowały się w tym momencie już pół wiorsty na wschód od wioski Sosnów, mniej więcej na wysokości wsi Janów.

Na południe od wsi Sosnów widoczne były kolumny wroga. Szybko posuwający się naprzód wróg deptał Kijowcom po piętach. Atakując ich silnym ogniem karabinowym i artyleryjskim. Oceniając aktualną sytuację doszedłem do wniosku, że dysponując trzema rotami rezerwy będę w stanie powstrzymać szybki postęp znacznie przeważających sił wroga tylko przez krótki czas, a cienka i długa na trzy mile linia mojego pułku zostanie nieuchronnie zaatakowana z flanki i zniszczona. Skutkiem tego mogło być również to, że pułk Rostowski i Jekaterynosławski, które toczyły walki o wieś Wysokie Koło mogą zostać odcięte od umocnień przyczółka. Dlatego ok. godziny 18 podjąłem decyzję o wysłaniu rozkazu do I i II batalionu do wycofania się na pozycję przyczółkową. Ten sam rozkaz otrzymał d-ca III batalionu, który postanowił wraz z rotami rezerwowymi osłonić odwrót pozostałych batalionów, opóźniając w miarę możliwości postępy wroga na wszystkich możliwych pozycjach. Jednocześnie konieczna była zmiana frontu, gdyż wskutek odsłonięcia mojego skrzydła przez Kijowców i obejścia go przez Niemców odwód przesunął swój front na południe. Odwrót następował na zasadzie szachownicy. Artyleria została ostrzeżona o odwrocie. Wieczorem udałem się na skraj lasu znajdującego się na wschód od Pachnowoli, gdzie zatrzymałem się na pół godziny. Podczas tych przemieszczeń byłem świadkiem wycofywania się rot 3 pułku Kijowskiego, części mojego II batalionu, kaemów i artylerii. Potem, pozwalając wrogowi zbliżyc się na odległość 700 kroków, wycofałem się przez las na północno-zachodni narożnik pozycji przyczółkowej, gdzie dotarłem ok. godziny 20, gdy robiło się już ciemno. Wysłałem 16 rotę i 8 rotę, które już tu były oraz części 6 i 7 roty pod dowództwem d-cy 8 roty, porucznika Krugłowa, aby zajęły okopy położone na zachód od lasu i na północ od wsi Klikawa. W tych samych okopach, jak się później okazało, były już 10 i 12 rota. 

Działania I batalionu 

(...) Około godziny 20 zbliżył się on (I batalion - przyp. Aut.) do wsi Kowala, gdzie zatrzymał go porucznik 1 Pułku Jekaterynosławskiego, Naryszkin, który w imieniu d-cy dywizji wydał rozkaz zatrzymania batalionu (uzbrojonego w kaemy) na wzgórzach na południowy zachód od Kowali, gdzie miał okopać się i osłaniać odwrót rot pułku Rostowskiego i Jekaterynosławskiego. Z uwagi , że rozkaz został przekazany w imieniu d-cy dywizji, został on przyjęty i wykonany. Najstarszy w tym czasie oficer I batalionu, kpt Michałow, nie kwestionując pochodzenia otrzymanego rozkazu, nakazał rotom i kaemom natychmiastowe zajęcie pozycji, chociaż wcześniej ostrzegł porucznika Naryszkina że wcześniej dostał rozkaz zajecia odcinka na pozycji przyczółkowej. Porucznik Naryszkin potwierdził jednak swój rozkaz. Wkrótce po tym jak roty I batalionu zajęły swoje pozycje, przybył batalion pułku Jekaterynosławskiego, zatrzymał się i odszedł w nieznanym kierunku. Około godziny 23 por. Naryszkin podjechał drugi raz do kpt. Michajłowa i raz jeszcze potwierdził rozkaz pozostawienia batalionu na pozycji aż do odwołania.

Na wypadek odwrotu, kpt Michajłow wydał rozkaz, by po przejściu pułków Rostowskiego i Jekaterynosławskiego batalion odszedł ku folwarkowi Łąki a stąd ku przeprawie pod Gołębiem.

Ok. godziny 1 w nocy od strony wioski Kowala otworzono ogień do 3 roty, wskutek czego jej żołnierze uciekli w kierunku folwarku Łąki. Niektórzy ludzie zostali zatrzymani i ponownie zajęli swoje miejsca, ale to co się wydarzyło bardzo ich zdenerwowało. Ciemna noc i całkowita niewiedza zmusiła kpt Michajłowa do podjęcia działań mających na celu zabezpieczenie jego kaemów. Wysłano je pod dowództwem chor. Riazumskiego do wsi Bronowice, a Michajłow pozostał na stanowisku wraz z rotami pieszymi. W tym czasie od strony wsi Opatkowice nadciągnęły dwie roty pułku Jekaterynosławskiego, które na rozkaz kpt Michajłowa miały dołączyć do rot I batalionu, jednak w ślad za ww. dwiema rotami z wąwozu wyłoniły się gęste linie wroga, otwierając ogień do batalionu. Jego żołnierze zaczęli uciekać ze wsi Kowala i Opatkowice, mieszając się ze sobą. W ciemną noc trudno było utrzymać w ryzach ludzi z frontu i z tyłu i tylko niewielka ich część dotarła na pozycję przyczółkową. Stracono 3 kaemy.

Działania II batalionu

Około godziny 18 (10 października), w celu powstrzymania Niemców, wchodzących od strony Anielina w powstałą lukę, kpt. Samochwałow został wezwany z prawej na lewą flankę przez swoją rezerwową 8 rotę, która osłaniając odwrót batalionu z lewej strony, ucierpiała z powodu ostrzału karabinów i artylerii. Rota przybyła na umocnienia przyczółkowe o godzinie 20 wraz z rotami IV batalionu.

Odwrót 6 i 7 roty odbywał się od ostrzałem karabinów i karabinów maszynowych, w wyniku czego część ludzi uciekło do lasu a część dotarła do wsi Kowala, gdzie po dołączeniu do I batalionu działała z nim wspólnie. Pozostali dotarli na pozycję przyczółkową pod Górą Puławską , gdzie dołączyli do 8 roty. 5 rota wycofała się razem z d-cą batalionu, znajdując się pod krzyżowym ostrzałem z prawej strony z Pachnowoli i z działa po lewej stronie z Kajetanowa 5 rota dotarła do umocnień przyczółkowych ok. 23 w nocy i w związku z tym, że pozycja była wypełniona batalionami różnych pułków, przeszła do rezerwy. Około 8 rano (11 października) rota podniosła sztandar pułku i udała się do Nowej Aleksandrii.

Działania III batalionu

Pod silnym ogniem artyleryjskim i karabinowym kompanie III batalionu dotarły do pozycji Góra Puławska i tutaj ok. 20.30 zajęły okopy, w których pozostały do 8 rano. Po otrzymaniu rozkazu batalion wycofał się za wał przeciwpowodziowy do mostu. Na wale pozostawiono 9 i 15 rotę celem osłony pozostałych jednostek - wycofały się one dopiero na rozkaz d-cy dywizji.

W nocy z 27 na 28 września (10 na 11 października) Niemcy ostrzeliwali okopy frontu zachodniego i teren nadrzeczny. Ich próba skoncentrowania się i przejścia do ataku na front zachodni została odparta ogniem karabinowym i eksplozjami min lądowych. Później próby tej już nie powtórzono. O świcie (11 października) Niemcy rozpoczęli intensywny ostrzał okopów odcinka zachodniego, strzelając z karabinów i szrapneli, lecz nie podjęli ofensywy. Odwrót z pozycji nastąpił co prawda pod silnym ostrzałem, ale w sposób uporządkowany.

W trakcie walk 27 i 28 września (10 i 11 października) pułk poniósł następujące straty: 10 oficerów i 1418 szeregowych.

---------------------------------------------------------------------------------- 

Raport z walki 6 Pułku Taurydzkiego 27 września (10 października) 1914 r.

27 września (10 października) na podstawie rozkazu dla całej dywizji, pułk wyruszył o godzinie 7 w kierunku Nowej Aleksandrii, celem przekroczenia Wisły. Po przybyciu tam o godzinie 10.30 i przekroczeniu rzeki, pułk stanął na wschód od Góry Puławskiej wraz z 8 Pułkiem Moskiewskim i 3 bateriami 2 Grenadierskiej Brygady Artylerii pod ogólnym dowództwem płk Surina. 

 

O godzinie 17.30 zgodnie z otrzymanym rozkazem, I i II batalion zostały wycofane z rezerwy pod moim dowództwem i skierowane w stronę wioski Pachnowola. O godzinie 18 III i IV batalion wyruszyły w tym samym kierunku pod dowództwem płk Surina. Bataliony te doszły wzdłuż drogi na wysokość wioski Klikawa, gdzie później wsparły nasze oddziały, które wycofywały się pod naporem wroga. 1 i 2 rota utworzyły grupę bojową I batalionu, a 3 i 4 utworzyły jego ogólną rezerwę. II batalion miał za zadanie kontynuować marsz w kierunku Pachnowoli, stopniowo przesuwając się w prawo. Gdy d-ca II batalionu zauważył, że okopy umocnień przyczółkowych na południowo-zachodnim skraju lasu nie są obsadzone, zajął je. W tym czasie otrzymał mój rozkaz do odwrotu. 1 i 2 rota osłaniały nasz odwrót, wytrzymując silny napór wroga, który wychodził gęstymi kolumnami z lasu na zachód i południe od Klikawy. W tym samym czasie roty prowadziły ostrzał silnym i skutecznym ogniem karabinów. Oddziały 2 roty w ruinach wsi Klikawa stoczyły walkę na bagnety z wrogiem, w trakcie której zginął jej dzielny dowódca wraz z częścią żołnierzy. Po wykonaniu swego zadania, tj. zatrzymaniu na sobie wroga, roty I batalionu wycofały się wzdłuż drogi do umocnień przyczółkowych i zajęły je na odcinku leżącym na północ od szosy, na rozkaz dowódcy pułku, płk Surina. Następnie 2,3 i 4 rota zostały przeniesione do rezerwy w moim sektorze. Roty II batalionu, prowadząc silny ogień czołowy i z flanki przeciwko wrogowi, który wdarł się do zniszczonej Klikawy, wsparły I batalion i opóźniły dalsze postępy wroga. 


Bataliony III i IV dotarły do umocnień przyczółka mostowego około godziny 18 i zajęły jego odcinek na południe od szosy, częściowo obsadzając również okopy 3 Pułku. Wybrano tam pozycje dla karabinów maszynowych, które otworzyły ogień do gęstych linii wroga. W ten sposób II i I batalion, które same znajdując się pod silnym ostrzałem z broni ręcznej i maszynowej, powstrzymywały natarcie wroga silnym i celnym ogniem. Wróg został tu zatrzymany, częściowo nawet zmuszony do odwrotu i zaczął się okopywać. Z nastaniem ciemności wysłano silne oddziały rozpoznawcze w kierunku wroga. Pułk cały czas znajdował się pod ciężkim ostrzałem artyleryjskim. Około godziny 15 na rozkaz dowódcy korpusu, zmieniono pozycję i pułk znów przeszedł do odwodu na wschód od Góry Puławskiej. O godzinie 1.30 w nocy na osobisty rozkaz d-cy dywizji II batalion skierowano do umocnień przyczółka mostowego, IV batalion do okopów w pobliżu mostu na Wiśle, a I i III batalion wraz z karabinami maszynowymi pozostały w odwodzie. II batalion całą noc znajdował się pod ostrzałem wroga. 

O świcie ogień przybrał na sile. Batalionowi powierzono trudne zadanie osłony odwrotu rot pułku Nieświeskiego do przeprawy. O godzinie 8 batalion otrzymał rozkaz odwrotu w kierunku przeprawy. W tym momencie ostrzał stał się bardzo silny, co niezwykle utrudniło odwrót batalionu, jednak zostało to wykonane. W trakcie wycofywania się d-ca batalionu powiadomił sąsiednie roty o odwrocie w kierunku przeprawy. Po ukończeniu przeprawy w pełnym składzie pułk wycofał się do rezerwy w ogrodach Nowej Aleksandrii, gdzie pozostał do godziny 18. Przez cały czas pułk pozostawał pod ostrzałem ciężkich baterii wroga. 

O godzinie 18 pułk otrzymał rozkaz wymarszu do wsi Stara Wieś. Straty pułku: w trakcie walk 27 września (10 października) zginęło 5 żołnierzy, 42 rannych, 66 zaginionych. Zginęło 2 oficerów. 28 września (11 października): poległo 5 żołnierzy, 34 rannych, 27 zaginionych. 

Wszyscy żołnierze pułku – zarówno oficerowie jak i szeregowi – wypełnili swój obowiązek i wykazali się wielką odwagą w bitwie 27 września (10 października). (…) Ponadto uważam za swój obowiązek podkreślić wybitną aktywność i pracę kapelana pułkowego, archiprezbitera Filonienki, który pod ciężkim ostrzałem wroga udzielał ostatniej posługi ginącym, poszukując i docierając do nich na linii frontu. Składam również świadectwo o równie doskonałej i bezinteresownej pracy całego personelu medycznego pułku, który nie przerywał pracy przy opatrywaniu rannych, mimo niszczycielskiego ognia wroga. Szczególnie należy odnotować działania (...) Kriwoszejna, który wykazał się szczególną pomysłowością, kilkakrotnie zmieniając miejsce opatrywania rannych pod ostrzałem. Powrotna przeprawa taboru pułkowego na prawy brzeg Wisły odbyła się dzięki staraniom jego szefa w idealnym porządku, pomimo ostrzału armatniego. 

 


Źródła:

 1. Raporty pułkowe 4 i 6 Pułku Grenadierów na: www.gwar.mil.ru

Zdjęcia:

1. www.grwar.ru 

środa, 4 czerwca 2025

Zapomniane fortyfikacje. Austro-węgierska Pozycja Środkowej Wisły - odcinek "puławski".

 

Podczas I wojny światowej odcinek Środkowej Wisły był areną intensywnych walk zarówno jesienią 1914 r. (Pierwsza i Druga Bitwa Dęblińska w październiku 1914 r.) jak i latem 1915 r. (walki odwrotowe rosyjskiej 4 Armii z lipca 1915 r.). Po odsunięciu się frontu na wschód, obszar ten znalazł się pod jurysdykcją austro-węgierską w ramach Generalnego Gubernatorstwa Wojskowego w Polsce. Rzeka Wisła, aczkolwiek utraciła znaczenie z militarnego punktu widzenia, nadal pozostała główną arterią komunikacyjną w regionie, służącą m.in. do transportu kamienia drogowego, płodów rolnych i węgla. Wyrazem troski administracji austro-węgierskiej o sprawne funkcjonowanie wiślanej żeglugi było m.in. utworzenie Flotylli Wiślanej (której liczne jednostki, oprócz celów transportowych, były wykorzystywane m.in. przy regulacji koryta Wisły) wraz ze stosownymi instalacjami portowymi i magazynowymi, zlokalizowanymi m.in. w rejonie dzisiejszego Hotelu "Trzy Korony" w Puławach.


Oprócz strony gospodarczej, austro-węgierscy planiści zadbali również o zabezpieczenie wojskowe linii Wisły, na wypadek mało prawdopodobnego – z racji aktualnej sytuacji na froncie – acz wciąż branego pod uwagę powrotu armii rosyjskich w te okolice. W tym celu – oprócz utrzymania w gotowości dawnej rosyjskiej twierdzy w Dęblinie – w 1916 r. postanowiono dodatkowo ufortyfikować lewy brzeg Wisły na odcinku pomiędzy ujściem Sanu a ujściem Pilicy, wznosząc na nim ciąg umocnień polowych, w postaci linii okopów strzeleckich wzmocnionych żelbetowymi schronami, umieszczanymi w newralgicznych punktach, np. w pobliżu przepraw przez rzekę. Całość założenia, określanego mianem Pozycji Środkowej Wisły, podzielono na cztery „forteczne” Grupy, z których interesujący nas bezpośrednio „puławski” odcinek środkowego biegu Wisły znalazł się w obrębie Grupy nr 2 (od ujścia rzeki Kamiennej do Nasiłowa) oraz Grupy nr 3 (od Góry Puławskiej do Kępy Bielańskiej). Kierownikiem, odpowiedzialnym za budowę Grupy nr 2 był mjr Emanuel Czech, Grupy nr 3 – kpt. Zoltan Zelenka. Kpt. Zelenka wraz z podkomendnymi kwaterował w nieistniejącym już dziś dworku myśliwskim w Górze Puławskiej (obecnie w jego miejscu znajduje się szkoła). W skład dowództwa każdej z Grup, oprócz jej komendanta, pochodzącego z wojsk inżynieryjnych, wchodzili także niżsi rangą inżynierowie oraz administracja cywilna w postaci np. lekarzy czy księgowych. Łączna liczba pracowników, otrzymujących stałe wynagrodzenie, w każdej Grupie wynosiła ok. 60-70, do tego dochodziły tysiące robotników fizycznych. Ochronę rozległego placu budowy jak i pracujących na nim ludzi zapewniał bośniacko-hercegowiński batalion zaopatrzeniowy, podzielony na szwadrony przeznaczone dla poszczególnych Grup.

 


Rozkaz rozpoczęcia prac fortyfikacyjnych Naczelne Dowództwo Armii wydało 14.03.1916 r. - planowano zrealizowanie całości robót do końca października 1916 r. (terminu tego ostatecznie nie udało się zrealizować i prace przeciągnęły się do roku 1917). Wspomnianą wyżej siłę roboczą stanowili początkowo pracownicy cywilni, werbowani i organizowani na wzór wojskowy – taki model rekrutacji kojarzył się jednak miejscowym z poborem do armii, stąd też unikali oni „werbunku” jak tylko mogli, co odbijało się na jakości i tempie prowadzonych prac. Aby temu zaradzić, cywilne brygady zaczęto uzupełniać jednostkami roboczymi Landsturmu, a także jeńcami wojennymi. Robotników kwaterowano najczęściej w pobliskich budowie wsiach, z rzadka korzystając z koszar – czy to porosyjskich, czy też prowizorycznie budowanych na tę okoliczność. Warunki bytowania robotników nie były szczególnie komfortowe, wielu z nich zmarło z powodu chorób - od zagrożeń nie byli wolni również ci, którzy na roboty dojeżdżali z własnych domostw. Dziennik Ziemia Lubelska z 5.11.1916 r. 12.11.1916 r. donosi np. o tragicznym wypadku, jakiemu ulegli mieszkańcy Kazimierza Dolnego, przeprawiający się promem na prawy brzeg Wisły po skończonych robotach. Zły stan promu i niekorzystne warunki na rzece (w pierwotnej wersji) lub błąd sternika (w drugiej wersji) wywołały podtopienie promu, w wyniku którego z ok. 150 osób nim płynących - 124 utonęło.

Materiały budowlane (drut kolczasty, metalowe słupki do drutu, dwuteowniki, pręty zbrojeniowe, itp.) dostarczano transportem kolejowym do stacji w pobliżu Sandomierza, Wysokiego Koła i Dęblina, skąd przewożono je do najbliższych przystani Flotylli Wiślanej – stamtąd transportowane były drogą wodną bezpośrednio do miejsca przeznaczenia. Była to często jedyna możliwość – a już na pewno najszybsza – na dostarczenie materiałów na plac budowy, z uwagi na brak utwardzonych dróg na terenach przybrzeżnych.

                               Fragment umocnień Pozycji Środkowej Wisły (ok. 1916 r.)

Każda z Grup fortecznych składała się wielokilometrowych odcinków okopów, wzmocnionych zaporami przeciwpiechotnymi (w postaci np. kilku rzędów drutu kolczastego) oraz wydzielonymi punktami oporu, wznoszonymi w najbardziej newralgicznych punktach, np. w pobliżu mostów oraz innych przepraw przez Wisłę. Były one rozplanowane w ten sposób, by zapewniać maksymalnie daleką obserwację oraz pole ostrzału, zarówno nurtu rzeki jak i jej prawego brzegu. Podczas wznoszenia umocnień wykorzystywano również naturalne ukształtowanie terenu, w postaci np. skarp czy wałów przeciwpowodziowych, a wydzielone punkty oporu umieszczano zazwyczaj w zakolach rzeki, gdzie linia brzegowa formowała występ, skierowany w stronę wschodnią.

Każdy z punktów oporu – na których siłą rzeczy miała skupiać się obrona danego odcinka – składał się z jednego lub kilku żelbetowych schronów obserwacyjno-bojowych (dalej: SOB) lub schronów biernych (dalej: SB), służących jako ukrycie dla załogi/dowództwa odcinka bądź magazyn amunicji. Jednoizbowe SOB wyposażone były zazwyczaj w jedną strzelnicę dla karabinu maszynowego, przeznaczoną do prowadzenia ognia na wprost, opcjonalnie dodawano też drugą strzelnicę dla broni ręcznej. Przeciętny SOB miał wymiary ok. 3,5x2,5m, chociaż sporadycznie trafiały się i większe schrony, przeznaczone na dwa karabiny maszynowe – te miały powierzchnię około 15m2. SOB były wyposażone w 1-2 otwory drzwiowe oraz 1-2 okienka wentylacyjne.

 


Podczas budowy schronów starano się przestrzegać ówczesnych standardów konstrukcyjnych, zgodnie z którymi ściany (o grubości 100-125 cm) i stropy (grubość 60-80 cm) schronów były wylewane z betonu zmieszanego z lokalnym kruszywem, np. żwirem rzecznym, tłuczniem granitowym/wapiennym, itp. Zbrojenia wykonywano z rzadko rozmieszczonych, stalowych prętów o przekroju 10-20mm. Stropy schronów były wzmacniane od wewnątrz warstwą stalowych dwuteowników. Przed wykonaniem nasypów ziemnych, zewnętrzne powierzchnie ścian schronów pokrywano izolacją smołową.

Jeśli chodzi o uzbrojenie powstających obiektów, SOB były wyposażane w karabiny maszynowe MG M.07/12 Schwarzlose, ustawiane na trójnożnych podstawach i przeznaczone do obsługi przez czteroosobowe załogi.

Jako fortyfikacja „tyłowa” (w momencie jej budowy w 1916 r. znajdowała się na dalekim zapleczu frontu), Pozycja Środkowej Wisły nie posiadała stałej załogi, a jej obiekty objęto jedynie doraźnymi pracami konserwacyjnymi. Po zakończeniu I wojny światowej, przez ponad dekadę pozostawała w sferze zainteresowań służb inżynieryjnych Wojska Polskiego, a miejscowi gospodarze otrzymywali wynagrodzenie za chronienie jej obiektów przed dewastacją. Dewastacja pozycji nastąpiła w roku 1944, podczas II wojny światowej, a jej przyczyną było włączenie części schronów do niemieckich umocnień polowych wzdłuż linii Wisły. Po sforsowaniu Wisły przez Armię Czerwoną i 1 Armię Wojska Polskiego, saperzy otrzymali rozkaz profilaktycznego wysadzenia w powietrze wszystkich SOB, z uwagi na możliwość ich ponownego wykorzystania przez Niemców, podczas ewentualnej kontrofensywy. Po zakończeniu działań wojennych, dzieła zniszczenia dopełniła miejscowa ludność, odzyskując ze schronów metalowe elementy konstrukcyjne, wykorzystywane następnie przy odbudowie wojennych zniszczeń. Kolejne dekady, które upłynęły od tego czasu, to stopniowe działanie sił natury, stopniowo niwelujące widoczne pozostałości austro-węgierskich fortyfikacji nad brzegiem Wisły. Coś jednak – na szczęście – dotrwało do naszych czasów.

Przejdźmy więc teraz do opisu głównych elementów umocnień, znajdujących się na „puławskim” odcinku Pozycji Środkowej Wisły wraz z informacją o ich pozostałościach w dzisiejszym, nadwiślańskim krajobrazie. W dostępnej, współczesnej literaturze (powstałej na początku XXI wieku), wspomina się o sześciu punktach oporu Pozycji Środkowej Wisły, które zachowały się (w różnym stanie) do czasów obecnych – trzy z nich znajdują się na interesującym nas, „puławskim” odcinku:

Punkt Oporu „Janowiec” (należący do fortecznej Grupy nr 2)

Został zlokalizowany na skarpie wąwozu, naprzeciwko południowo-zachodniej wieży zamku w Janowcu (tj. po drugiej stronie ulicy Lubelskiej). Jego zadaniem była obserwacja i ostrzał pobliskiej przeprawy promowej – znanej doskonale i funkcjonującej do dnia dzisiejszego. Do czasów obecnych zachowały się czytelne ruiny żelbetowego SOB, który pierwotnie miał narys kwadratu z lekko ściętymi narożnikami. Wejście do schronu znajdowało się przy północno-wschodnim narożniku, w ścianie przeciwległej do ściany mieszczącej strzelnice. Obok schronu znajdowała się niewielka, prostokątna nisza – również żelbetowa, przeznaczona zapewne do prowadzenia ognia z broni ręcznej. Pozostałości okopów, uzupełniających fortyfikacje w tym miejscu, ciągną się w kierunku północno-zachodnim (w kierunku szkoły w Janowcu) – Austriacy wykorzystali tutaj z pewnością dawne pozycje rosyjskie z 1915 r., biegnące równolegle do ulic Radomskiej i Kochanowskiego.

 



Pozostałości schronu (zdjęcia z ok. 2009 r., źródło: forum.tradytor.pl) oraz jego rzut, z zaznaczeniem stanu obecnego.

 

Punkt Oporu „Nasiłów” (Grupa nr 2)

Usytuowany został na łagodnie opadającym w stronę Wisły zboczu, poniżej wschodniego skraju wsi Nasiłów. Pierwotnie istniały tu cztery żelbetowe schrony (przypuszczalnie wszystkie były SOB), wykonane na rzucie prostokąta ze ściętymi lub zaokrąglonymi narożnikami. Z całej czwórki najlepiej zachował się schron, z nietypowo umiejscowionym wejściem (prostopadle do linii ostrzału) – pozbawiony został jedynie stropu, jednak już pod koniec ubiegłego wieku był całkowicie zasypany ziemią. Z dwóch kolejnych obiektów zachowały się mało czytelne ruiny, natomiast pozostałości czwartego schronu zostały zniszczone po roku 1945, wskutek eksploatacji pobliskiej kopalni żwiru.

 

Punkt Oporu „Góra Puławska” (Grupa nr 3)

Wzniesiono go pomiędzy „starym” mostem w Puławach i wsią Góra Puławska. Był to – z racji rangi osłanianej przeprawy – dość rozbudowany Punkt Oporu, posiadający dwie linie umocnień. Pierwszą z nich stanowił sporych rozmiarów SOB, o dość nietypowym narysie (prostokąt z półkolistą częścią bojową). Zbudowano go ok. 1km na południe od mostu, wkomponowując go w wał przeciwpowodziowy, równoległy do szosy Góra Puławska-Janowiec. Wskutek powyższego zabiegu, od strony rzeki widoczna była jedynie ściana ze strzelnicami (prawdopodobnie aż trzema), natomiast wejście znajdowało się po drugiej, mniej narażonej na ostrzał stronie wału. Od czoła podejście do schronu zabezpieczono dodatkowo 3 rzędami zasieków z drutu kolczastego, rozmieszczonymi w pasie o głębokości 10m. Do dnia dzisiejszego zachowały się słabo czytelne fundamenty i relikty przedniej ściany schronu. Druga linia umocnień znajdowała się ok. pół kilometra na zachód od SOB i rozciągała się w górnej części skarpy wiślanej, powyżej osady Adamówka. Był to okop strzelecki, wzmocniony na jego wybrzuszeniu dwiema żelbetowymi niszami (SB), położonymi w odległości ok. 20m od siebie – jedną o długości 6m, drugą o długości 4m. Przypuszcza się, że obydwie nisze były wyposażone w ławeczki dla żołnierzy (ślady takiej ławeczki zachowały się w krótszej niszy), dodatkowo większa z nich posiadała wentylację w stropodachu, zapewnianą przez niewielki kominek.



 Pozostałości schronu obserwacyjno-bojowego, wkomponowanego w wał przeciwpowodziowy (fot. Autora, 2025)

 



      Rzuty schronów biernych oraz zdjęcie większego z nich (ok. 2006 r.)

W przyszłości Autor niniejszego artykułu postara się przeprowadzić kwerendę w terenie, która pozwoli na dokładniejszą lokalizację oraz ocenę aktualnego stanu zachowania wszystkich reliktów umocnień austro-węgierskiej Pozycji Środkowej Wisły - informację o tym będziecie mogli znaleźć na stronie facebookowej I wojna światowa w powiecie puławskim.



Bibliografia i zdjęcia:

1. Balla Tibor, Padanyi Jozsef, Műszaki kiválóságok: kutnai és eörvistyei Zelenka Zoltán, w: Műszaki Katonai Közlöny, Tom 33(2023) Nr 1;
2. Boguszewski Przemysław, C. i k. Pozycja Środkowej Wisły, w: Odkrywca, nr 7(90) lipiec 2006;

3. Jacobi Agost, Magyar műszaki parancsnokságok, csapatok és alakulatok a világháborúban, Budapest 1938;
4. Sykut Artur, Brzozowski Stanisław, Umocnienia Janowca z czasów pierwszej wojny światowej, w: Notatnik Janowiecki, nr 14/2005-2007, Janowiec nad Wisłą 2007;

5. https://kazimierzdolnynaweekend.pl/tragedia-na-wisle/ 

6. Forum internetowe tradytor.pl

7. Fot. własne Autora 

czwartek, 15 maja 2025

Fortyfikacje polowe na przedmościu puławskim w kampaniach roku 1914 i 1915.

 

Jeżeli uda nam się odnaleźć w literaturze lub w materiałach publikowanych w sieci coś na temat walk, toczonych podczas I wojny światowej na „puławsko-kazimierskim”, lewym brzegu Wisły – będą to zapewne mniej lub bardziej szczegółowe opisy działań armii niemieckiej i austro-węgierskiej z jednej strony oraz rosyjskiej z drugiej, przeprowadzanych jesienią 1914 r. w ramach Pierwszej i Drugiej Bitwy Dęblińskiej, być może natrafimy także na pewne wzmianki na temat działań wzdłuż brzegu Wisły w lipcu 1915 r. Jednak niewiele – lub wręcz wcale – miejsca, poświęcano do tej pory „technicznemu” aspektowi ww. zmagań, jakim były wykorzystywane podczas nich fortyfikacje polowe. Z tych ostatnich, źródła odnotowują z reguły jedynie silne rosyjskie umocnienia polowe, osłaniające przyczółek mostowy w Nowej Aleksandrii (obecne Puławy) oraz oczywiście dęblińską twierdzę fortową. I tyle. Jednak działania toczyły się także w szerokim promieniu na południowy-zachód od nich - czy tam walczono wyłącznie manewrowo, bez wykorzystania jakichkolwiek, nawet prowizorycznych umocnień? Otóż nic bardziej mylnego… Lewobrzeżny obszar dzisiejszego powiatu puławskiego jest pełen pozostałości fortyfikacyjnych z czasów I wojny światowej, chociaż ich układ jest stosunkowo mało czytelny – raz, z powodu upływu czasu i działalności sił natury, a dwa, ze względu na nawarstwienie się w tym rejonie reliktów fortyfikacji polowych z okresu II wojny światowej. Spróbujmy jednak rzucić na „okopy” z lat 1914-15 jak najwięcej światła…

 

Zarys historyczny.

Podczas walk z października 1914 r., umocnienia polowe – nie licząc przygotowanego zawczasu przyczółka mostowego pod Górą Puławską – były prowizoryczne i tworzone ad hoc, w zależności od aktualnego przebiegu linii frontu, która zmieniała się wówczas dość dynamicznie. W przeważającej ilości miały one postać najprostszych ukryć, które żołnierze byli w stanie szybko wykonać w ogniu walk – głównie pojedyncze dołki strzeleckie, z rzadka łączone w większy ciąg okopów, a jeśli nawet, to miały one niepełny profil i były pozbawione bardziej zaawansowanych osłon czy przeszkód, na wykonanie których zwyczajnie nie było czasu. Jeśli chodzi o ich umiejscowienie w terenie to ewentualnych pozostałości należałoby szukać tam, gdzie doszło do dłuższej wymiany ciosów pomiędzy wojskami Sprzymierzonych i pułkami carskimi. Odpadają tu zatem spotkaniowe bitwy z początku października 1914 r., toczone wzdłuż szosy Puławy-Zwoleń oraz w okolicy Janowca – niemieccy i rosyjscy żołnierze wpadli wówczas na siebie raczej przypadkowo i w krótkotrwałych walkach wykorzystywali zapewne istniejące, naturalne osłony terenowe, nie próbując wykonywać na większą skalę „saperskiej roboty”. Nieco inaczej sytuacja wyglądała zapewne pod koniec października 1914 r., choć i tutaj nikt z początku nie zamierzał toczyć walk pozycyjnych w okopach – austro-węgierski V Korpus zmierzał ochoczo w stronę Dęblina, wysuwając w stronę Góry Puławskiej jedynie słabe ubezpieczenia, również rosyjskie bataliony z XXV Korpusu, forsujące akurat tutaj Wisłę, nie zamierzały poprzestać na zajęciu jedynie przyczółka mostowego. Początkowo musiał on im jednak wystarczyć, gdyż w pierwszej fazie operacji zdecydowaną przewagę liczebną mieli tu Węgrzy z 37 Dywizj Piechoty Honwedu, którzy szybko zepchnęli Rosjan do obrony w obrębie umocnień wokół Góry Puławskiej.

Tutaj krótki rzut oka na najbardziej rozbudowaną rosyjską pozycję obronną na lewym brzegu Wisły tj. właśnie przyczółek mostowy wokół Góry Puławskiej. Znajdowała się ona ok. 1,5 km od mostu na Wiśle i została wykonana w dniach 2-9 października przez wydzielony oddział w postaci dwóch pułków grenadierów (3 Pernowski i 4 Nieświeżski) wspartych dwoma bateriami artylerii polowej i baterią artylerii ciężkiej. Obejmowała dwie reduty dla piechoty oraz okopy o pełnym profilu o długości 6 km, osłonięte dodatkowo ściętymi konarami drzew, minami-pułapkami oraz odpalanymi z linii okopów fugasami. Sporządzone po październikowych walkach niemieckie relacje określały je mianem „niezdobytych”, jednak sami obrońcy zwracali uwagę na utrudnienia w postaci wąwozów, które znajdowały się na podejściach do umocnień, umożliwiające skryte podejście doń przeciwnika oraz utrudniające pracę obserwatorów, kierujących ogniem artylerii.

 

 

Napływające stopniowo na lewy brzeg Wisły rosyjskie posiłki wkrótce odwróciły sytuację. W toku zaciętych walk, do jakich doszło pomiędzy 24 a 27 października, obydwie walczące strony wspomagały się naprędce wykonywanymi umocnieniami polowymi – bardziej defensywny (a tym samym bardziej rozbudowany) charakter miały te austro-węgierskie, na których cesarsko-królewscy żołnierze starali się desperacko powstrzymać masy rosyjskiej piechoty, przelewające się coraz większymi falami od strony przeprawy pod Puławami (jak wiemy do dwóch dywizji XXV Korpusu dołączyły tam wkrótce również jednostki XIV Korpusu). Śladów tych pozycji należałoby szukać na głównych kierunkach rosyjskiego uderzenia, tj. na osi szosy z Puław do Zwolenia (źródła niemieckie wymieniają m.in. istnienie rosyjskich okopów na wzgórzu 171 na pd-zach od Klikawy) oraz w okolicach Trzcianek i Tomaszowa, gdzie odepchnięci od rzeki Austriacy i Węgrzy próbowali utrzymać chwiejący się front, podważany metodycznie przez obchodzące ich prawe skrzydło coraz to nowe jednostki rosyjskie. 


Rzućmy na chwilę okiem jak mogły w praktyce wyglądać pozycje obronne na interesującym nas obszarze. Austro-węgierski podręcznik dla podoficerów rozróżniał trzy podstawowe typy schronień dla żołnierza piechoty: Schutzenmulden, Schutzenlocher i Schutzengraben. Pierwszy z nich, popularnie zwany dołkiem strzeleckim, był podstawową formą ochrony indywidualnej, polegająca na wykopaniu niewielkiego zagłębienia dającego schronienie przy prowadzeniu ognia z pozycji leżącej – wyglądało to zresztą podobnie po obydwu stronach frontu. Schutzenmulden wykonywał każdy z żołnierzy po zajęciu nowego terenu - przy wykorzystaniu saperki (małe łopatki będące wyposażeniem podstawowym każdego żołnierza), wykonanie dołka strzeleckiego zajmowało mu regulaminowo od 15 do 30 min. Jeśli jednostka w danym miejscu miała umocnić swoje pozycje, żołnierze wpierw wykonywali Schutzenlocher – większe zagłębienia, pozwalające na prowadzenie ognia z pozycji siedzącej lub klęczącej. Dopiero wówczas żołnierze zaczynali łączyć ze sobą swoje schronienia i pogłębiać je aby ostatecznie uzyskać Schutzengraben - czyli właściwy okop. To, czy udało się połączyć wszystkie sekcje, zależało od szybkości kopania, intensywności ognia przeciwnika czy też rozkazów dowództwa. Regulaminowo, okopy zagłębione były na około 1,30 m w ziemi. Od strony przeciwnika odsypywano ziemię tworząc dodatkową osłonę. Pomiędzy nią a rowem okopu znajdował się tzw. parapet. Żołnierze wykorzystywali go bardzo często do przechowywania amunicji czy innych rzeczy potrzebnych w trakcie odpierania natarcia przeciwnika. 


Spójrzmy jeszcze na drugą stronę, stosującą siłą rzeczy bardziej „szturmową” wersję polowych umocnień, choć w praktyce wykorzystującą te same założenia co wojska austro-węgierskie. Według rosyjskiej taktyki walki piechoty, nacierająca kompania rozwijała się w ciasną tyralierę (w zależności od ukształtowania terenu tworzono jedną lub kilka linii, jedna za drugą). W przypadku dostania się pod silny ogień przeciwnika, blokujący ruch naprzód, tyraliery zalegały w terenie i – jeżeli ten ostatni nie zapewniał odpowiedniej osłony – przystępowały do okopywania się. Analogicznie jak w przypadku broniących się Austriaków, rozmiary i kształt tworzonych pozycji zależały od aktualnych warunków na polu bitwy i przewidywanej długości walki. W pierwszym kroku żołnierze kopali ukrycia o profilu dla strzelania z pozycji leżącej, z kolana lub stojącej (tj. ćwierć, pół- i pełnoprofilowe) – jeżeli zanosiło się na dłuższą walkę lub postój, powstałe w ten sposób pojedyncze stanowiska łączono ze sobą, tworząc z nich regularny rów strzelecki, lub twór, przypominający sznurek z koralikami (na zdjęciach satelitarnych omawianej okolicy często daje się zauważyć tę formę, ale o tym później), co pozwalało np. na udzielanie pomocy rannym lub transport amunicji. Czasem tak powstałą linię uzupełniano dla zwiększenia siły ognia stanowiskiem ckm, jednak często przeważały obawy o potencjalną utratę tej broni i ckm ustawiano za linią piechoty, celem osłony ewentualnego odwrotu. I w zasadzie to byłoby na tyle – z pozycji atakujących Rosjanie stosowali na przedmościu puławskim kombinację ww. doraźnych rozwiązań, bez konieczności wznoszenia się na wyższe poziomy sztuki fortyfikacyjnej.


O ile na pierwszym kierunku, na stosunkowo płaskim i w większości otwartym terenie czas skutecznie zatarł pozostałości austro-węgierskich umocnień polowych oraz ich rosyjskich odpowiedników, to w lesistych, pofałdowanych przyległościach Trzcianek i Tomaszowa, odwzorowujące cyfrowo rzeźbę terenu zdjęcia LIDAR nadal odkrywają utrwalone w leśnej scenerii linie polowych umocnień z okresu I wojny światowej. Autor niniejszego artykułu skłania się ku przypuszczeniu, że austro-węgierskie zagłębienia i rowy strzeleckie z października 1914 r. zostały częściowo lub całkowicie wykorzystane przez Rosjan podczas umacniania przez nich puławskiego przedmościa w roku 1915, kiedy to istniejącą wciąż wrażą prowizorkę zastąpiono staranniejszą robotą – co przyczyniło się do zachowania śladów po jednej i drugiej pozycji do dnia dzisiejszego. Oczywiście po liniach austro-węgierskich został jedynie ich przebieg, gdyż „odwracając” je Rosjanie nadali im własny wygląd i walory obronne.

 


Przejdźmy w tym momencie do wywołanego do tablicy roku 1915. Tutaj czas był – zarówno na zaplanowanie linii umocnień, jak i na ich wykonanie. Rosjanie, którzy wiosną tego roku mieli swoje armie daleko na zachodzie i południu, wykazali się jednak zapobiegawczym myśleniem. „Na wszelki słuczaj” postanowiono umocnić bowiem ewentualne kierunki przełamania armii Sprzymierzonych i – tym samym – kierunki odwrotu własnych wojsk, na których dałoby się powstrzymywać (lub przynajmniej opóźniać) postępy przeciwnika. W interesującym nas rejonie utworzono podwójną linię umocnień polowych, stanowiących fragment większej rubieży obronnej ciągnącej się od Janowca po Kozienice.

 


Pierwsza linia fortyfikacji rozpoczynała się nad Wisłą w okolicach Janowca właśnie i ciągnęła w kierunku północno-zachodnim przez Łaguszów, Załazy i Policzną. Około 3-5 kilometra za nią Rosjanie utworzyli drugą linię umocnień polowych, biorących swój początek w rejonie Wojszyna i poprowadzonych przez wspomniane wcześniej, pozycje austro-węgierskie z 1914 r. na linii Trzcianki – Tomaszów i dalej, w kierunku Leokadiowa, Czarnolasu i Garbatki. Fortyfikacje zbiegały się mniej więcej na wysokości Kozienic.
Obydwie linie obronne składały się z pełnoprofilowych okopów, być może osłoniętych przeszkodami drutowymi. Z uwagi na to, ze Rosjanie dysponowali dużą ilością czasu na ich wykonanie, okopy doposażono zapewne w szalunki, daszki i strzelnice. W linii okopów, co jakiś czas umieszczano bardziej złożony twór w postaci niewielkiej reduty dla piechoty, składającej się z kilku linii, wzajemnie wspierających się rowów strzeleckich, pełnoprofilowych i wyposażonych w drewniane instalacje wspomagające, być może przystosowanych niekiedy do obrony okrężnej, a już na pewno do wspierania znajdujących się pomiędzy nimi linii okopów (stąd zapewne przewidziano w nich również miejsce dla ckm). 

 


Z uwagi na to, że regularne kompanie saperskie znajdowały się daleko na linii frontu, budowę tyłowych pozycji – w tym przedmościa puławskiego – powierzono brygadom pospolitego ruszenia (opołczenia). Początek 1915 r. był okresem, w którym powołano do carskiej armii trzeci rzut rezerwistów, formowanych początkowo w brygady. Część z nich trafiała w charakterze uzupełnień na front, natomiast z części tworzono brygady o charakterze saperskim, gdzie kadrą byli saperzy zaś siłą roboczą – okoliczna ludność cywilna. Takim właśnie brygadom powierzono m.in. tworzenie tyłowych linii umocnień. Czy na naszym terenie pracowała jedna, czy więcej, być może przy współudziale garnizonu twierdzy Iwangorod – na ten moment trudno określić.

Z uwagi na znaczne oddalenie od linii frontu, bliskość zaplecza i darmowej siły roboczej – kierujący pracami fortyfikacyjnymi nie zgłaszali jakichś fundamentalnych problemów. Czas był, materiałów budowlanych (głównie ziemia i drewno) w bród, a okoliczna ludność zapewniała i siłę roboczą i cywilny transport w postaci konnych wozów. Tym, że nikt z własnej chęci do pomocy się nie garnął a robotnicy nie zawsze mieli godne warunki bytowania – mało się przejmowano, jednak nie będziemy w tym momencie szczegółowo rozwijać tego tematu. Niemniej jednak jest on warty bliższemu przyjrzeniu się (choćby w ramach losów ludności cywilnej czasów I wojny światowej) i zapewne w przyszłości do niego powrócimy.


Słuszność wykonania opisanych wyżej pozycji obronnych uwidoczniła się w maju 1915 r., kiedy to wojska Sprzymierzonych przełamały rosyjski front pod Gorlicami i w ciągu kolejnych miesięcy zmusiły Rosjan do wycofania się z terenów Królestwa Polskiego i Galicji. Ufortyfikowane „puławsko-kazimierskie” przedmoście zostało wykorzystane przez Rosjan w trakcie wycofywania przez nich swoich oddziałów na prawy brzeg Wisły, osią którego odwrotu był most w Puławach. Carskie dowództwo zamierzało opóźnić na nim postępy wojsk niemieckich (Korpus Landwehry gen. Woyrscha) ścigających uchodzący tędy ku Wiśle rosyjski Korpus Grenadierów, tak by zapewnić jego bezpieczny przerzut na prawy brzeg. Znajdujące się na lewobrzeżnych terenach powiatu puławskiego umocnienia polowe zostały 19 lipca 1915 r. obsadzone przez pododdziały 6 Taurydzkiego Pułku Grenadierów (odcinek od Janowca po Łaguszów) oraz 7 Samogidzkiego Pułku Grenadierów (rejon szosy Puławy-Zwoleń). Sposób w jaki zostało to przeprowadzone spotkał się z krytyką dowodcy pobliskiej twierdzy Dęblin (ros. Iwangorod), gen. Schwarza, który jako znawca tematu z bólem serca obserwował poczynania Korpusu Grenadierów, zarzucając jego dowódcy brak wcześniejszego rozpoznania pozycji, co miało skutkować potem w niewykorzystaniu w pełni potencjału stworzonego pasa umocnień, z racji tego iż dowódcy pododdziałów nie rozumieli ich funkcjonowania (w tym wzajemnego flankowania się) i traktowali opisywane umocnienia jak zwykłe schronienia dla żołnierzy przed ostrzałem nieprzyjaciela. Z racji jednak tego, że niniejszy artykuł jest poświęcony przede wszystkim samym fortyfikacjom, szczegółowy opis walk odwrotowych, toczonych na ww. pozycjach zostanie opisany w innym miejscu. W tym momencie odnotujmy jedynie, że do bardziej intensywnych starć doszło na odcinku pułku Samogidzkiego – Niemcy skoncentrowali (zresztą logicznie) swój atak wzdłuż szosy ze Zwolenia do Puław, gdzie dwukrotnie musieli pokonywać zacięty opór rosyjskiej straży tylnej, który ta stawiła w oparciu o wybudowane wcześniej fortyfikacje polowe. Cofający się od strony Janowca grenadierzy z pułku Taurydzkiego mieli więcej „spokoju”, doświadczając ze strony przeciwnika jedynie ognia artyleryjskiego – 20 lipca wycofali się oni na drugą linię obrony (Wojszyn-Trzcianki-Tomaszów), a nocą z 21 na 22 lipca przypadła im rola „ostatniego, który gasi światło” i wysadzenia puławskiego mostu, po którym uprzednio na prawy brzeg Wisły przeszła reszta sił rosyjskiego Korpusu Grenadierów wraz z pomocniczymi jednostkami opołczenia i kawalerii. Odwrót ten Rosjanie okupili sporą daniną krwi, jednak to samo spotkało próbujących ich wyprzedzić Niemców – duża w tym „zasługa” wykonanych zawczasu na przedmościu puławskim fortyfikacji polowych, które co prawda zatrzymać landwerzystów nie mogły, jednak skutecznie pozwoliły ich opóźnić i dzięki temu umożliwiły w miarę bezpieczny odwrót wojsk rosyjskich na prawy brzeg rzeki.

Na tym rola rosyjskich fortyfikacji polowych na puławskim lewym brzegu Wisły się zakończyła. Co pozostało z nich do naszych czasów?


Współczesne ślady w terenie
.

Jak już wspomniano na wstępie, czas, natura i nawarstwienie podobnych prac fortyfikacyjnych z II wojny światowej w dużej części zatarły w terenie ślady umocnień polowych z lat 1914-15. Na odkrytych terenach po obu stronach szosy Puławy-Zwoleń nie zachowało się z nich niemal nic, znacznie lepiej pod tym względem wyglądają zalesione tereny na południe od niej – mowa tu zarówno o pierwszej linii fortyfikacji w okolicach Janowca, jak i drugiej, na osi Trzecianki-Tomaszów. Jednak nie folgujmy zbytnio naszej wyobraźni. Nie ma tu bowiem żadnego skansenu fortyfikacyjnego, w którym odtworzono by przebieg fragmentu ówczesnych linii obronnych, nie ma też widocznych zarysów umocnień, znajdujących się ongiś na śródleśnych przestrzeniach czy przedpolach ww. miejscowości. Pewne ślady widać dopiero po zagłębieniu się w lasy, ciągnące się od Magicznych Ogrodów w Trzciankach w kierunku zachodnim, przez Tomaszów w stronę Leokadiowa. Najlepiej widać je na odwzorowujących rzeźbę terenu zdjęciach satelitarnych – oprócz śladów umocnień z czasów II wojny światowej, są tam także pozostałości tych, z czasów Wielkiej Wojny. Rzućmy na nie okiem, zachowując oczywiście pewną rezerwę, gdyż 100% pewność przeznaczenia danego ukształtowania terenu dałaby dopiero przeprowadzona w terenie kwerenda, z użyciem specjalistycznego sprzętu.

Pierwsza linia umocnień z 1915 r., odcinek Janowiec-Oblasy.

Parafrazując znane słowa, można powiedzieć, że tutaj się wszystko zaczynało: pas janowieckich wzniesień, ciągnących się początkowo prostopadle do koryta Wisły a później w kierunku północno-zachodnim, przez podjanowiecką Mysią Górę (wys. 168). Zwieńczona okazałymi pozostałościami zamku i górująca nad okolicą skarpa była wymarzonym miejscem na poprowadzenie tędy ufortyfikowanej linii obrony. Tak też uczynili carscy inżynierowie wiosną 1915 r., wytyczając na niej ciąg okopów (na poniższej mapce oznaczone ząbkowanymi, czerwonymi odcinkami) wzmocnionych co jakiś czas większymi redutami dla piechoty, wzmocnionymi gniazdami ckm i osłaniającymi ważniejsze trakty komunikacyjne. Oprócz dwóch takich redut (czerwone trójkąty na mapie), Rosjanie - co potwierdza rzut oka na archiwalne mapy - obsadzili również sam zamek w Janowcu, który pomimo zniszczeń stanowił nadal świetny punkt obronny.


Poniższe zdjęcia LIDAR obrazują prawdopodobne pozostałości dwóch rosyjskich redut na tym odcinku: pierwsza na wzniesieniu pomiędzy zamkiem a Zespołem Szkół (kształt by się zgadzał, jednak przydałyby się tutaj badania terenowe), druga na wspomnianej Mysiej Górze, na zachód od ul. Emilii Plater (tutaj oprócz umocnienia na południe od leśnej drogi mamy widoczne dodatkowo pozostałości okopów na północ od niej).



 Druga linia umocnień z 1915 r., okolice Leokadiowa przy szosie Puławy-Zwoleń

Trudno powiedzieć, czy Rosyjscy planiści wykorzystali tu jakieś okopy, pozostałe po walkach z końca października 1914 r. czy też wytyczyli tę pozycję na nowo - dość rzec, że silnie dała się ona we znaki Niemcom, nacierającym tędy w lipcu 1915 r. w stronę Góry Puławskiej. Jak widzimy, było na czym się tu bronić - trzy reduty piechoty wzmocnione leżącymi pomiędzy nimi okopami. Jednak z uwagi na ukształtowanie terenu i współczesne prace drogowe (m.in. przy budowie S17) z tej linii fortyfikacji nie zachowały się żadne widoczne ślady.  Spójrzmy więc jedynie na jej przebieg na mapie:



Druga linia umocnień z 1915 r., odcinek Trzcianki-Tomaszów-Wólka Pachnowolska

Co prawda "oficjalna" linia fortyfikacji powstała tu wiosną 1915 r., jednak w tym przypadku mamy niemal pewność, że wykorzystano tu "odwrócone" pozycje austro-węgierskie oraz swoje własne z końca października 1914 r. Oprócz przebudowania istniejących okopów, Rosjanie wzmocnili je dwoma redutami piechoty, zlokalizowanymi przy lokalnych drogach na południe od Trzcianek i Tomaszowa. Na mapie są one oczywiście czytelne, jednak na współczesnych zdjęciach LIDAR jest z tym różnie (poniżej). Najlepiej zachowały się leśne relikty okopów tego odcinka - z tych, położonych na otwartym terenie (m.in. naprzeciwko Mroczyska w Magicznych Ogrodach) nie pozostało do dnia dzisiejszego nic.


Zdjęcie LIDAR, obrazujące współczesne ukształtowane terenu w miejscu, odpowiadającym lokalizacji rosyjskiej reduty na południe od Trzcianek - bez wizji lokalnej nie podejmę się stwierdzenia z całą pewnością, że oglądamy na nim jej pozostałości.

Drugi LIDAR, tym razem z systemu fortyfikacji w okolicach lokalnej drogi na południe od Tomaszowa. Tutaj wygląda to już bardziej poukładanie...

I wreszcie dobrze widoczna linia okopów w lesie pomiędzy Tomaszowem i Wólką Pachnowolską...

 

Póki co - tyle w tym temacie. Zamysłem Autora niniejszego artykułu jest jednak wykonanie w przyszłości wspomnianej kwerendy terenowej (z uwagi na to że Autor nie jest detektorystą, polegać ona będzie na wizji lokalnej) na przynajmniej części z opisanych odcinków. Informacje o tym będziecie mogli znaleźć na facebookowej stronie: I wojna światowa w powiecie puławskim

 

Źródła:

 
1. https://proredi.nazwa.pl/krakow1914/2016/05/13/7-okopy-wegierskie

 
2. Perzyk Bogusław, Rosyjskie fortyfikacje polowe w kampaniach 1914-1915 w: Twierdze i działania wojenne na ziemiach polskich w czasie I wojny światowej, Białystok-Przasnysz 2000

3. Żurnał bojewych diejstwij 6-go grenadierskogo Tawriczeskogo połka na 1915 god i na 1916 god, materiały niepublikowane

4. von Schwarz Aleksij, Iwangorod w 1914-15 gg. Iz wospomnanij A.W. von Schwarza, komendanta krieposti, Pariż 1969;

5. Rypulak Andrzej, Wielka Wojna 1914 roku pod Dęblinem, Dęblin 2014


Mapy i zdjęcia:

1. Perzyk Bogusław, Rosyjskie fortyfikacje polowe w kampaniach 1914-1915 w: Twierdze i działania wojenne na ziemiach polskich w czasie I wojny światowej, Białystok-Przasnysz 2000

2. Twierdza Dęblin. Mapa fortyfikacji i garnizonu, mapa 2021, wyd. Pracownia JB72

3. www.geoportal.gov.pl