środa, 4 czerwca 2025

Zapomniane fortyfikacje. Austro-węgierska Pozycja Środkowej Wisły - odcinek "puławski".

 

Podczas I wojny światowej odcinek Środkowej Wisły był areną intensywnych walk zarówno jesienią 1914 r. (Pierwsza i Druga Bitwa Dęblińska w październiku 1914 r.) jak i latem 1915 r. (walki odwrotowe rosyjskiej 4 Armii z lipca 1915 r.). Po odsunięciu się frontu na wschód, obszar ten znalazł się pod jurysdykcją austro-węgierską w ramach Generalnego Gubernatorstwa Wojskowego w Polsce. Rzeka Wisła, aczkolwiek utraciła znaczenie z militarnego punktu widzenia, nadal pozostała główną arterią komunikacyjną w regionie, służącą m.in. do transportu kamienia drogowego, płodów rolnych i węgla. Wyrazem troski administracji austro-węgierskiej o sprawne funkcjonowanie wiślanej żeglugi było m.in. utworzenie Flotylli Wiślanej (której liczne jednostki, oprócz celów transportowych, były wykorzystywane m.in. przy regulacji koryta Wisły) wraz ze stosownymi instalacjami portowymi i magazynowymi, zlokalizowanymi m.in. w rejonie dzisiejszego Hotelu "Trzy Korony" w Puławach.


Oprócz strony gospodarczej, austro-węgierscy planiści zadbali również o zabezpieczenie wojskowe linii Wisły, na wypadek mało prawdopodobnego – z racji aktualnej sytuacji na froncie – acz wciąż branego pod uwagę powrotu armii rosyjskich w te okolice. W tym celu – oprócz utrzymania w gotowości dawnej rosyjskiej twierdzy w Dęblinie – w 1916 r. postanowiono dodatkowo ufortyfikować lewy brzeg Wisły na odcinku pomiędzy ujściem Sanu a ujściem Pilicy, wznosząc na nim ciąg umocnień polowych, w postaci linii okopów strzeleckich wzmocnionych żelbetowymi schronami, umieszczanymi w newralgicznych punktach, np. w pobliżu przepraw przez rzekę. Całość założenia, określanego mianem Pozycji Środkowej Wisły, podzielono na cztery „forteczne” Grupy, z których interesujący nas bezpośrednio „puławski” odcinek środkowego biegu Wisły znalazł się w obrębie Grupy nr 2 (od ujścia rzeki Kamiennej do Nasiłowa) oraz Grupy nr 3 (od Góry Puławskiej do Kępy Bielańskiej). Kierownikiem, odpowiedzialnym za budowę Grupy nr 2 był mjr Emanuel Czech, Grupy nr 3 – kpt. Zoltan Zelenka. Kpt. Zelenka wraz z podkomendnymi kwaterował w nieistniejącym już dziś dworku myśliwskim w Górze Puławskiej (obecnie w jego miejscu znajduje się szkoła). W skład dowództwa każdej z Grup, oprócz jej komendanta, pochodzącego z wojsk inżynieryjnych, wchodzili także niżsi rangą inżynierowie oraz administracja cywilna w postaci np. lekarzy czy księgowych. Łączna liczba pracowników, otrzymujących stałe wynagrodzenie, w każdej Grupie wynosiła ok. 60-70, do tego dochodziły tysiące robotników fizycznych. Ochronę rozległego placu budowy jak i pracujących na nim ludzi zapewniał bośniacko-hercegowiński batalion zaopatrzeniowy, podzielony na szwadrony przeznaczone dla poszczególnych Grup.

 


Rozkaz rozpoczęcia prac fortyfikacyjnych Naczelne Dowództwo Armii wydało 14.03.1916 r. - planowano zrealizowanie całości robót do końca października 1916 r. (terminu tego ostatecznie nie udało się zrealizować i prace przeciągnęły się do roku 1917). Wspomnianą wyżej siłę roboczą stanowili początkowo pracownicy cywilni, werbowani i organizowani na wzór wojskowy – taki model rekrutacji kojarzył się jednak miejscowym z poborem do armii, stąd też unikali oni „werbunku” jak tylko mogli, co odbijało się na jakości i tempie prowadzonych prac. Aby temu zaradzić, cywilne brygady zaczęto uzupełniać jednostkami roboczymi Landsturmu, a także jeńcami wojennymi. Robotników kwaterowano najczęściej w pobliskich budowie wsiach, z rzadka korzystając z koszar – czy to porosyjskich, czy też prowizorycznie budowanych na tę okoliczność. Warunki bytowania robotników nie były szczególnie komfortowe, wielu z nich zmarło z powodu chorób - od zagrożeń nie byli wolni również ci, którzy na roboty dojeżdżali z własnych domostw. Dziennik Ziemia Lubelska z 5.11.1916 r. 12.11.1916 r. donosi np. o tragicznym wypadku, jakiemu ulegli mieszkańcy Kazimierza Dolnego, przeprawiający się promem na prawy brzeg Wisły po skończonych robotach. Zły stan promu i niekorzystne warunki na rzece (w pierwotnej wersji) lub błąd sternika (w drugiej wersji) wywołały podtopienie promu, w wyniku którego z ok. 150 osób nim płynących - 124 utonęło.

Materiały budowlane (drut kolczasty, metalowe słupki do drutu, dwuteowniki, pręty zbrojeniowe, itp.) dostarczano transportem kolejowym do stacji w pobliżu Sandomierza, Wysokiego Koła i Dęblina, skąd przewożono je do najbliższych przystani Flotylli Wiślanej – stamtąd transportowane były drogą wodną bezpośrednio do miejsca przeznaczenia. Była to często jedyna możliwość – a już na pewno najszybsza – na dostarczenie materiałów na plac budowy, z uwagi na brak utwardzonych dróg na terenach przybrzeżnych.

                               Fragment umocnień Pozycji Środkowej Wisły (ok. 1916 r.)

Każda z Grup fortecznych składała się wielokilometrowych odcinków okopów, wzmocnionych zaporami przeciwpiechotnymi (w postaci np. kilku rzędów drutu kolczastego) oraz wydzielonymi punktami oporu, wznoszonymi w najbardziej newralgicznych punktach, np. w pobliżu mostów oraz innych przepraw przez Wisłę. Były one rozplanowane w ten sposób, by zapewniać maksymalnie daleką obserwację oraz pole ostrzału, zarówno nurtu rzeki jak i jej prawego brzegu. Podczas wznoszenia umocnień wykorzystywano również naturalne ukształtowanie terenu, w postaci np. skarp czy wałów przeciwpowodziowych, a wydzielone punkty oporu umieszczano zazwyczaj w zakolach rzeki, gdzie linia brzegowa formowała występ, skierowany w stronę wschodnią.

Każdy z punktów oporu – na których siłą rzeczy miała skupiać się obrona danego odcinka – składał się z jednego lub kilku żelbetowych schronów obserwacyjno-bojowych (dalej: SOB) lub schronów biernych (dalej: SB), służących jako ukrycie dla załogi/dowództwa odcinka bądź magazyn amunicji. Jednoizbowe SOB wyposażone były zazwyczaj w jedną strzelnicę dla karabinu maszynowego, przeznaczoną do prowadzenia ognia na wprost, opcjonalnie dodawano też drugą strzelnicę dla broni ręcznej. Przeciętny SOB miał wymiary ok. 3,5x2,5m, chociaż sporadycznie trafiały się i większe schrony, przeznaczone na dwa karabiny maszynowe – te miały powierzchnię około 15m2. SOB były wyposażone w 1-2 otwory drzwiowe oraz 1-2 okienka wentylacyjne.

 


Podczas budowy schronów starano się przestrzegać ówczesnych standardów konstrukcyjnych, zgodnie z którymi ściany (o grubości 100-125 cm) i stropy (grubość 60-80 cm) schronów były wylewane z betonu zmieszanego z lokalnym kruszywem, np. żwirem rzecznym, tłuczniem granitowym/wapiennym, itp. Zbrojenia wykonywano z rzadko rozmieszczonych, stalowych prętów o przekroju 10-20mm. Stropy schronów były wzmacniane od wewnątrz warstwą stalowych dwuteowników. Przed wykonaniem nasypów ziemnych, zewnętrzne powierzchnie ścian schronów pokrywano izolacją smołową.

Jeśli chodzi o uzbrojenie powstających obiektów, SOB były wyposażane w karabiny maszynowe MG M.07/12 Schwarzlose, ustawiane na trójnożnych podstawach i przeznaczone do obsługi przez czteroosobowe załogi.

Jako fortyfikacja „tyłowa” (w momencie jej budowy w 1916 r. znajdowała się na dalekim zapleczu frontu), Pozycja Środkowej Wisły nie posiadała stałej załogi, a jej obiekty objęto jedynie doraźnymi pracami konserwacyjnymi. Po zakończeniu I wojny światowej, przez ponad dekadę pozostawała w sferze zainteresowań służb inżynieryjnych Wojska Polskiego, a miejscowi gospodarze otrzymywali wynagrodzenie za chronienie jej obiektów przed dewastacją. Dewastacja pozycji nastąpiła w roku 1944, podczas II wojny światowej, a jej przyczyną było włączenie części schronów do niemieckich umocnień polowych wzdłuż linii Wisły. Po sforsowaniu Wisły przez Armię Czerwoną i 1 Armię Wojska Polskiego, saperzy otrzymali rozkaz profilaktycznego wysadzenia w powietrze wszystkich SOB, z uwagi na możliwość ich ponownego wykorzystania przez Niemców, podczas ewentualnej kontrofensywy. Po zakończeniu działań wojennych, dzieła zniszczenia dopełniła miejscowa ludność, odzyskując ze schronów metalowe elementy konstrukcyjne, wykorzystywane następnie przy odbudowie wojennych zniszczeń. Kolejne dekady, które upłynęły od tego czasu, to stopniowe działanie sił natury, stopniowo niwelujące widoczne pozostałości austro-węgierskich fortyfikacji nad brzegiem Wisły. Coś jednak – na szczęście – dotrwało do naszych czasów.

Przejdźmy więc teraz do opisu głównych elementów umocnień, znajdujących się na „puławskim” odcinku Pozycji Środkowej Wisły wraz z informacją o ich pozostałościach w dzisiejszym, nadwiślańskim krajobrazie. W dostępnej, współczesnej literaturze (powstałej na początku XXI wieku), wspomina się o sześciu punktach oporu Pozycji Środkowej Wisły, które zachowały się (w różnym stanie) do czasów obecnych – trzy z nich znajdują się na interesującym nas, „puławskim” odcinku:

Punkt Oporu „Janowiec” (należący do fortecznej Grupy nr 2)

Został zlokalizowany na skarpie wąwozu, naprzeciwko południowo-zachodniej wieży zamku w Janowcu (tj. po drugiej stronie ulicy Lubelskiej). Jego zadaniem była obserwacja i ostrzał pobliskiej przeprawy promowej – znanej doskonale i funkcjonującej do dnia dzisiejszego. Do czasów obecnych zachowały się czytelne ruiny żelbetowego SOB, który pierwotnie miał narys kwadratu z lekko ściętymi narożnikami. Wejście do schronu znajdowało się przy północno-wschodnim narożniku, w ścianie przeciwległej do ściany mieszczącej strzelnice. Obok schronu znajdowała się niewielka, prostokątna nisza – również żelbetowa, przeznaczona zapewne do prowadzenia ognia z broni ręcznej. Pozostałości okopów, uzupełniających fortyfikacje w tym miejscu, ciągną się w kierunku północno-zachodnim (w kierunku szkoły w Janowcu) – Austriacy wykorzystali tutaj z pewnością dawne pozycje rosyjskie z 1915 r., biegnące równolegle do ulic Radomskiej i Kochanowskiego.

 



Pozostałości schronu (zdjęcia z ok. 2009 r., źródło: forum.tradytor.pl) oraz jego rzut, z zaznaczeniem stanu obecnego.

 

Punkt Oporu „Nasiłów” (Grupa nr 2)

Usytuowany został na łagodnie opadającym w stronę Wisły zboczu, poniżej wschodniego skraju wsi Nasiłów. Pierwotnie istniały tu cztery żelbetowe schrony (przypuszczalnie wszystkie były SOB), wykonane na rzucie prostokąta ze ściętymi lub zaokrąglonymi narożnikami. Z całej czwórki najlepiej zachował się schron, z nietypowo umiejscowionym wejściem (prostopadle do linii ostrzału) – pozbawiony został jedynie stropu, jednak już pod koniec ubiegłego wieku był całkowicie zasypany ziemią. Z dwóch kolejnych obiektów zachowały się mało czytelne ruiny, natomiast pozostałości czwartego schronu zostały zniszczone po roku 1945, wskutek eksploatacji pobliskiej kopalni żwiru.

 

Punkt Oporu „Góra Puławska” (Grupa nr 3)

Wzniesiono go pomiędzy „starym” mostem w Puławach i wsią Góra Puławska. Był to – z racji rangi osłanianej przeprawy – dość rozbudowany Punkt Oporu, posiadający dwie linie umocnień. Pierwszą z nich stanowił sporych rozmiarów SOB, o dość nietypowym narysie (prostokąt z półkolistą częścią bojową). Zbudowano go ok. 1km na południe od mostu, wkomponowując go w wał przeciwpowodziowy, równoległy do szosy Góra Puławska-Janowiec. Wskutek powyższego zabiegu, od strony rzeki widoczna była jedynie ściana ze strzelnicami (prawdopodobnie aż trzema), natomiast wejście znajdowało się po drugiej, mniej narażonej na ostrzał stronie wału. Od czoła podejście do schronu zabezpieczono dodatkowo 3 rzędami zasieków z drutu kolczastego, rozmieszczonymi w pasie o głębokości 10m. Do dnia dzisiejszego zachowały się słabo czytelne fundamenty i relikty przedniej ściany schronu. Druga linia umocnień znajdowała się ok. pół kilometra na zachód od SOB i rozciągała się w górnej części skarpy wiślanej, powyżej osady Adamówka. Był to okop strzelecki, wzmocniony na jego wybrzuszeniu dwiema żelbetowymi niszami (SB), położonymi w odległości ok. 20m od siebie – jedną o długości 6m, drugą o długości 4m. Przypuszcza się, że obydwie nisze były wyposażone w ławeczki dla żołnierzy (ślady takiej ławeczki zachowały się w krótszej niszy), dodatkowo większa z nich posiadała wentylację w stropodachu, zapewnianą przez niewielki kominek.



 Pozostałości schronu obserwacyjno-bojowego, wkomponowanego w wał przeciwpowodziowy (fot. Autora, 2025)

 



      Rzuty schronów biernych oraz zdjęcie większego z nich (ok. 2006 r.)

W przyszłości Autor niniejszego artykułu postara się przeprowadzić kwerendę w terenie, która pozwoli na dokładniejszą lokalizację oraz ocenę aktualnego stanu zachowania wszystkich reliktów umocnień austro-węgierskiej Pozycji Środkowej Wisły - informację o tym będziecie mogli znaleźć na stronie facebookowej I wojna światowa w powiecie puławskim.



Bibliografia i zdjęcia:

1. Balla Tibor, Padanyi Jozsef, Műszaki kiválóságok: kutnai és eörvistyei Zelenka Zoltán, w: Műszaki Katonai Közlöny, Tom 33(2023) Nr 1;
2. Boguszewski Przemysław, C. i k. Pozycja Środkowej Wisły, w: Odkrywca, nr 7(90) lipiec 2006;

3. Jacobi Agost, Magyar műszaki parancsnokságok, csapatok és alakulatok a világháborúban, Budapest 1938;
4. Sykut Artur, Brzozowski Stanisław, Umocnienia Janowca z czasów pierwszej wojny światowej, w: Notatnik Janowiecki, nr 14/2005-2007, Janowiec nad Wisłą 2007;

5. https://kazimierzdolnynaweekend.pl/tragedia-na-wisle/

czwartek, 15 maja 2025

Fortyfikacje polowe na przedmościu puławskim w kampaniach roku 1914 i 1915.

 

Jeżeli uda nam się odnaleźć w literaturze lub w materiałach publikowanych w sieci coś na temat walk, toczonych podczas I wojny światowej na „puławsko-kazimierskim”, lewym brzegu Wisły – będą to zapewne mniej lub bardziej szczegółowe opisy działań armii niemieckiej i austro-węgierskiej z jednej strony oraz rosyjskiej z drugiej, przeprowadzanych jesienią 1914 r. w ramach Pierwszej i Drugiej Bitwy Dęblińskiej, być może natrafimy także na pewne wzmianki na temat działań wzdłuż brzegu Wisły w lipcu 1915 r. Jednak niewiele – lub wręcz wcale – miejsca, poświęcano do tej pory „technicznemu” aspektowi ww. zmagań, jakim były wykorzystywane podczas nich fortyfikacje polowe. Z tych ostatnich, źródła odnotowują z reguły jedynie silne rosyjskie umocnienia polowe, osłaniające przyczółek mostowy w Nowej Aleksandrii (obecne Puławy) oraz oczywiście dęblińską twierdzę fortową. I tyle. Jednak działania toczyły się także w szerokim promieniu na południowy-zachód od nich - czy tam walczono wyłącznie manewrowo, bez wykorzystania jakichkolwiek, nawet prowizorycznych umocnień? Otóż nic bardziej mylnego… Lewobrzeżny obszar dzisiejszego powiatu puławskiego jest pełen pozostałości fortyfikacyjnych z czasów I wojny światowej, chociaż ich układ jest stosunkowo mało czytelny – raz, z powodu upływu czasu i działalności sił natury, a dwa, ze względu na nawarstwienie się w tym rejonie reliktów fortyfikacji polowych z okresu II wojny światowej. Spróbujmy jednak rzucić na „okopy” z lat 1914-15 jak najwięcej światła…

 

Zarys historyczny.

Podczas walk z października 1914 r., umocnienia polowe – nie licząc przygotowanego zawczasu przyczółka mostowego pod Górą Puławską – były prowizoryczne i tworzone ad hoc, w zależności od aktualnego przebiegu linii frontu, która zmieniała się wówczas dość dynamicznie. W przeważającej ilości miały one postać najprostszych ukryć, które żołnierze byli w stanie szybko wykonać w ogniu walk – głównie pojedyncze dołki strzeleckie, z rzadka łączone w większy ciąg okopów, a jeśli nawet, to miały one niepełny profil i były pozbawione bardziej zaawansowanych osłon czy przeszkód, na wykonanie których zwyczajnie nie było czasu. Jeśli chodzi o ich umiejscowienie w terenie to ewentualnych pozostałości należałoby szukać tam, gdzie doszło do dłuższej wymiany ciosów pomiędzy wojskami Sprzymierzonych i pułkami carskimi. Odpadają tu zatem spotkaniowe bitwy z początku października 1914 r., toczone wzdłuż szosy Puławy-Zwoleń oraz w okolicy Janowca – niemieccy i rosyjscy żołnierze wpadli wówczas na siebie raczej przypadkowo i w krótkotrwałych walkach wykorzystywali zapewne istniejące, naturalne osłony terenowe, nie próbując wykonywać na większą skalę „saperskiej roboty”. Nieco inaczej sytuacja wyglądała zapewne pod koniec października 1914 r., choć i tutaj nikt z początku nie zamierzał toczyć walk pozycyjnych w okopach – austro-węgierski V Korpus zmierzał ochoczo w stronę Dęblina, wysuwając w stronę Góry Puławskiej jedynie słabe ubezpieczenia, również rosyjskie bataliony z XXV Korpusu, forsujące akurat tutaj Wisłę, nie zamierzały poprzestać na zajęciu jedynie przyczółka mostowego. Początkowo musiał on im jednak wystarczyć, gdyż w pierwszej fazie operacji zdecydowaną przewagę liczebną mieli tu Węgrzy z 37 Dywizj Piechoty Honwedu, którzy szybko zepchnęli Rosjan do obrony w obrębie umocnień wokół Góry Puławskiej.

Tutaj krótki rzut oka na najbardziej rozbudowaną rosyjską pozycję obronną na lewym brzegu Wisły tj. właśnie przyczółek mostowy wokół Góry Puławskiej. Znajdowała się ona ok. 1,5 km od mostu na Wiśle i została wykonana w dniach 2-9 października przez wydzielony oddział w postaci dwóch pułków grenadierów (3 Pernowski i 4 Nieświeżski) wspartych dwoma bateriami artylerii polowej i baterią artylerii ciężkiej. Obejmowała dwie reduty dla piechoty oraz okopy o pełnym profilu o długości 6 km, osłonięte dodatkowo ściętymi konarami drzew, minami-pułapkami oraz odpalanymi z linii okopów fugasami. Sporządzone po październikowych walkach niemieckie relacje określały je mianem „niezdobytych”, jednak sami obrońcy zwracali uwagę na utrudnienia w postaci wąwozów, które znajdowały się na podejściach do umocnień, umożliwiające skryte podejście doń przeciwnika oraz utrudniające pracę obserwatorów, kierujących ogniem artylerii.

 

 

Napływające stopniowo na lewy brzeg Wisły rosyjskie posiłki wkrótce odwróciły sytuację. W toku zaciętych walk, do jakich doszło pomiędzy 24 a 27 października, obydwie walczące strony wspomagały się naprędce wykonywanymi umocnieniami polowymi – bardziej defensywny (a tym samym bardziej rozbudowany) charakter miały te austro-węgierskie, na których cesarsko-królewscy żołnierze starali się desperacko powstrzymać masy rosyjskiej piechoty, przelewające się coraz większymi falami od strony przeprawy pod Puławami (jak wiemy do dwóch dywizji XXV Korpusu dołączyły tam wkrótce również jednostki XIV Korpusu). Śladów tych pozycji należałoby szukać na głównych kierunkach rosyjskiego uderzenia, tj. na osi szosy z Puław do Zwolenia (źródła niemieckie wymieniają m.in. istnienie rosyjskich okopów na wzgórzu 171 na pd-zach od Klikawy) oraz w okolicach Trzcianek i Tomaszowa, gdzie odepchnięci od rzeki Austriacy i Węgrzy próbowali utrzymać chwiejący się front, podważany metodycznie przez obchodzące ich prawe skrzydło coraz to nowe jednostki rosyjskie. 


Rzućmy na chwilę okiem jak mogły w praktyce wyglądać pozycje obronne na interesującym nas obszarze. Austro-węgierski podręcznik dla podoficerów rozróżniał trzy podstawowe typy schronień dla żołnierza piechoty: Schutzenmulden, Schutzenlocher i Schutzengraben. Pierwszy z nich, popularnie zwany dołkiem strzeleckim, był podstawową formą ochrony indywidualnej, polegająca na wykopaniu niewielkiego zagłębienia dającego schronienie przy prowadzeniu ognia z pozycji leżącej – wyglądało to zresztą podobnie po obydwu stronach frontu. Schutzenmulden wykonywał każdy z żołnierzy po zajęciu nowego terenu - przy wykorzystaniu saperki (małe łopatki będące wyposażeniem podstawowym każdego żołnierza), wykonanie dołka strzeleckiego zajmowało mu regulaminowo od 15 do 30 min. Jeśli jednostka w danym miejscu miała umocnić swoje pozycje, żołnierze wpierw wykonywali Schutzenlocher – większe zagłębienia, pozwalające na prowadzenie ognia z pozycji siedzącej lub klęczącej. Dopiero wówczas żołnierze zaczynali łączyć ze sobą swoje schronienia i pogłębiać je aby ostatecznie uzyskać Schutzengraben - czyli właściwy okop. To, czy udało się połączyć wszystkie sekcje, zależało od szybkości kopania, intensywności ognia przeciwnika czy też rozkazów dowództwa. Regulaminowo, okopy zagłębione były na około 1,30 m w ziemi. Od strony przeciwnika odsypywano ziemię tworząc dodatkową osłonę. Pomiędzy nią a rowem okopu znajdował się tzw. parapet. Żołnierze wykorzystywali go bardzo często do przechowywania amunicji czy innych rzeczy potrzebnych w trakcie odpierania natarcia przeciwnika. 


Spójrzmy jeszcze na drugą stronę, stosującą siłą rzeczy bardziej „szturmową” wersję polowych umocnień, choć w praktyce wykorzystującą te same założenia co wojska austro-węgierskie. Według rosyjskiej taktyki walki piechoty, nacierająca kompania rozwijała się w ciasną tyralierę (w zależności od ukształtowania terenu tworzono jedną lub kilka linii, jedna za drugą). W przypadku dostania się pod silny ogień przeciwnika, blokujący ruch naprzód, tyraliery zalegały w terenie i – jeżeli ten ostatni nie zapewniał odpowiedniej osłony – przystępowały do okopywania się. Analogicznie jak w przypadku broniących się Austriaków, rozmiary i kształt tworzonych pozycji zależały od aktualnych warunków na polu bitwy i przewidywanej długości walki. W pierwszym kroku żołnierze kopali ukrycia o profilu dla strzelania z pozycji leżącej, z kolana lub stojącej (tj. ćwierć, pół- i pełnoprofilowe) – jeżeli zanosiło się na dłuższą walkę lub postój, powstałe w ten sposób pojedyncze stanowiska łączono ze sobą, tworząc z nich regularny rów strzelecki, lub twór, przypominający sznurek z koralikami (na zdjęciach satelitarnych omawianej okolicy często daje się zauważyć tę formę, ale o tym później), co pozwalało np. na udzielanie pomocy rannym lub transport amunicji. Czasem tak powstałą linię uzupełniano dla zwiększenia siły ognia stanowiskiem ckm, jednak często przeważały obawy o potencjalną utratę tej broni i ckm ustawiano za linią piechoty, celem osłony ewentualnego odwrotu. I w zasadzie to byłoby na tyle – z pozycji atakujących Rosjanie stosowali na przedmościu puławskim kombinację ww. doraźnych rozwiązań, bez konieczności wznoszenia się na wyższe poziomy sztuki fortyfikacyjnej.


O ile na pierwszym kierunku, na stosunkowo płaskim i w większości otwartym terenie czas skutecznie zatarł pozostałości austro-węgierskich umocnień polowych oraz ich rosyjskich odpowiedników, to w lesistych, pofałdowanych przyległościach Trzcianek i Tomaszowa, odwzorowujące cyfrowo rzeźbę terenu zdjęcia LIDAR nadal odkrywają utrwalone w leśnej scenerii linie polowych umocnień z okresu I wojny światowej. Autor niniejszego artykułu skłania się ku przypuszczeniu, że austro-węgierskie zagłębienia i rowy strzeleckie z października 1914 r. zostały częściowo lub całkowicie wykorzystane przez Rosjan podczas umacniania przez nich puławskiego przedmościa w roku 1915, kiedy to istniejącą wciąż wrażą prowizorkę zastąpiono staranniejszą robotą – co przyczyniło się do zachowania śladów po jednej i drugiej pozycji do dnia dzisiejszego. Oczywiście po liniach austro-węgierskich został jedynie ich przebieg, gdyż „odwracając” je Rosjanie nadali im własny wygląd i walory obronne.

 


Przejdźmy w tym momencie do wywołanego do tablicy roku 1915. Tutaj czas był – zarówno na zaplanowanie linii umocnień, jak i na ich wykonanie. Rosjanie, którzy wiosną tego roku mieli swoje armie daleko na zachodzie i południu, wykazali się jednak zapobiegawczym myśleniem. „Na wszelki słuczaj” postanowiono umocnić bowiem ewentualne kierunki przełamania armii Sprzymierzonych i – tym samym – kierunki odwrotu własnych wojsk, na których dałoby się powstrzymywać (lub przynajmniej opóźniać) postępy przeciwnika. W interesującym nas rejonie utworzono podwójną linię umocnień polowych, stanowiących fragment większej rubieży obronnej ciągnącej się od Janowca po Kozienice.

 


Pierwsza linia fortyfikacji rozpoczynała się nad Wisłą w okolicach Janowca właśnie i ciągnęła w kierunku północno-zachodnim przez Łaguszów, Załazy i Policzną. Około 3-5 kilometra za nią Rosjanie utworzyli drugą linię umocnień polowych, biorących swój początek w rejonie Wojszyna i poprowadzonych przez wspomniane wcześniej, pozycje austro-węgierskie z 1914 r. na linii Trzcianki – Tomaszów i dalej, w kierunku Leokadiowa, Czarnolasu i Garbatki. Fortyfikacje zbiegały się mniej więcej na wysokości Kozienic.
Obydwie linie obronne składały się z pełnoprofilowych okopów, być może osłoniętych przeszkodami drutowymi. Z uwagi na to, ze Rosjanie dysponowali dużą ilością czasu na ich wykonanie, okopy doposażono zapewne w szalunki, daszki i strzelnice. W linii okopów, co jakiś czas umieszczano bardziej złożony twór w postaci niewielkiej reduty dla piechoty, składającej się z kilku linii, wzajemnie wspierających się rowów strzeleckich, pełnoprofilowych i wyposażonych w drewniane instalacje wspomagające, być może przystosowanych niekiedy do obrony okrężnej, a już na pewno do wspierania znajdujących się pomiędzy nimi linii okopów (stąd zapewne przewidziano w nich również miejsce dla ckm). 

 


Z uwagi na to, że regularne kompanie saperskie znajdowały się daleko na linii frontu, budowę tyłowych pozycji – w tym przedmościa puławskiego – powierzono brygadom pospolitego ruszenia (opołczenia). Początek 1915 r. był okresem, w którym powołano do carskiej armii trzeci rzut rezerwistów, formowanych początkowo w brygady. Część z nich trafiała w charakterze uzupełnień na front, natomiast z części tworzono brygady o charakterze saperskim, gdzie kadrą byli saperzy zaś siłą roboczą – okoliczna ludność cywilna. Takim właśnie brygadom powierzono m.in. tworzenie tyłowych linii umocnień. Czy na naszym terenie pracowała jedna, czy więcej, być może przy współudziale garnizonu twierdzy Iwangorod – na ten moment trudno określić.

Z uwagi na znaczne oddalenie od linii frontu, bliskość zaplecza i darmowej siły roboczej – kierujący pracami fortyfikacyjnymi nie zgłaszali jakichś fundamentalnych problemów. Czas był, materiałów budowlanych (głównie ziemia i drewno) w bród, a okoliczna ludność zapewniała i siłę roboczą i cywilny transport w postaci konnych wozów. Tym, że nikt z własnej chęci do pomocy się nie garnął a robotnicy nie zawsze mieli godne warunki bytowania – mało się przejmowano, jednak nie będziemy w tym momencie szczegółowo rozwijać tego tematu. Niemniej jednak jest on warty bliższemu przyjrzeniu się (choćby w ramach losów ludności cywilnej czasów I wojny światowej) i zapewne w przyszłości do niego powrócimy.


Słuszność wykonania opisanych wyżej pozycji obronnych uwidoczniła się w maju 1915 r., kiedy to wojska Sprzymierzonych przełamały rosyjski front pod Gorlicami i w ciągu kolejnych miesięcy zmusiły Rosjan do wycofania się z terenów Królestwa Polskiego i Galicji. Ufortyfikowane „puławsko-kazimierskie” przedmoście zostało wykorzystane przez Rosjan w trakcie wycofywania przez nich swoich oddziałów na prawy brzeg Wisły, osią którego odwrotu był most w Puławach. Carskie dowództwo zamierzało opóźnić na nim postępy wojsk niemieckich (Korpus Landwehry gen. Woyrscha) ścigających uchodzący tędy ku Wiśle rosyjski Korpus Grenadierów, tak by zapewnić jego bezpieczny przerzut na prawy brzeg. Znajdujące się na lewobrzeżnych terenach powiatu puławskiego umocnienia polowe zostały 19 lipca 1915 r. obsadzone przez pododdziały 6 Taurydzkiego Pułku Grenadierów (odcinek od Janowca po Łaguszów) oraz 7 Samogidzkiego Pułku Grenadierów (rejon szosy Puławy-Zwoleń). Sposób w jaki zostało to przeprowadzone spotkał się z krytyką dowodcy pobliskiej twierdzy Dęblin (ros. Iwangorod), gen. Schwarza, który jako znawca tematu z bólem serca obserwował poczynania Korpusu Grenadierów, zarzucając jego dowódcy brak wcześniejszego rozpoznania pozycji, co miało skutkować potem w niewykorzystaniu w pełni potencjału stworzonego pasa umocnień, z racji tego iż dowódcy pododdziałów nie rozumieli ich funkcjonowania (w tym wzajemnego flankowania się) i traktowali opisywane umocnienia jak zwykłe schronienia dla żołnierzy przed ostrzałem nieprzyjaciela. Z racji jednak tego, że niniejszy artykuł jest poświęcony przede wszystkim samym fortyfikacjom, szczegółowy opis walk odwrotowych, toczonych na ww. pozycjach zostanie opisany w innym miejscu. W tym momencie odnotujmy jedynie, że do bardziej intensywnych starć doszło na odcinku pułku Samogidzkiego – Niemcy skoncentrowali (zresztą logicznie) swój atak wzdłuż szosy ze Zwolenia do Puław, gdzie dwukrotnie musieli pokonywać zacięty opór rosyjskiej straży tylnej, który ta stawiła w oparciu o wybudowane wcześniej fortyfikacje polowe. Cofający się od strony Janowca grenadierzy z pułku Taurydzkiego mieli więcej „spokoju”, doświadczając ze strony przeciwnika jedynie ognia artyleryjskiego – 20 lipca wycofali się oni na drugą linię obrony (Wojszyn-Trzcianki-Tomaszów), a nocą z 21 na 22 lipca przypadła im rola „ostatniego, który gasi światło” i wysadzenia puławskiego mostu, po którym uprzednio na prawy brzeg Wisły przeszła reszta sił rosyjskiego Korpusu Grenadierów wraz z pomocniczymi jednostkami opołczenia i kawalerii. Odwrót ten Rosjanie okupili sporą daniną krwi, jednak to samo spotkało próbujących ich wyprzedzić Niemców – duża w tym „zasługa” wykonanych zawczasu na przedmościu puławskim fortyfikacji polowych, które co prawda zatrzymać landwerzystów nie mogły, jednak skutecznie pozwoliły ich opóźnić i dzięki temu umożliwiły w miarę bezpieczny odwrót wojsk rosyjskich na prawy brzeg rzeki.

Na tym rola rosyjskich fortyfikacji polowych na puławskim lewym brzegu Wisły się zakończyła. Co pozostało z nich do naszych czasów?


Współczesne ślady w terenie
.

Jak już wspomniano na wstępie, czas, natura i nawarstwienie podobnych prac fortyfikacyjnych z II wojny światowej w dużej części zatarły w terenie ślady umocnień polowych z lat 1914-15. Na odkrytych terenach po obu stronach szosy Puławy-Zwoleń nie zachowało się z nich niemal nic, znacznie lepiej pod tym względem wyglądają zalesione tereny na południe od niej – mowa tu zarówno o pierwszej linii fortyfikacji w okolicach Janowca, jak i drugiej, na osi Trzecianki-Tomaszów. Jednak nie folgujmy zbytnio naszej wyobraźni. Nie ma tu bowiem żadnego skansenu fortyfikacyjnego, w którym odtworzono by przebieg fragmentu ówczesnych linii obronnych, nie ma też widocznych zarysów umocnień, znajdujących się ongiś na śródleśnych przestrzeniach czy przedpolach ww. miejscowości. Pewne ślady widać dopiero po zagłębieniu się w lasy, ciągnące się od Magicznych Ogrodów w Trzciankach w kierunku zachodnim, przez Tomaszów w stronę Leokadiowa. Najlepiej widać je na odwzorowujących rzeźbę terenu zdjęciach satelitarnych – oprócz śladów umocnień z czasów II wojny światowej, są tam także pozostałości tych, z czasów Wielkiej Wojny. Rzućmy na nie okiem, zachowując oczywiście pewną rezerwę, gdyż 100% pewność przeznaczenia danego ukształtowania terenu dałaby dopiero przeprowadzona w terenie kwerenda, z użyciem specjalistycznego sprzętu.

Pierwsza linia umocnień z 1915 r., odcinek Janowiec-Oblasy.

Parafrazując znane słowa, można powiedzieć, że tutaj się wszystko zaczynało: pas janowieckich wzniesień, ciągnących się początkowo prostopadle do koryta Wisły a później w kierunku północno-zachodnim, przez podjanowiecką Mysią Górę (wys. 168). Zwieńczona okazałymi pozostałościami zamku i górująca nad okolicą skarpa była wymarzonym miejscem na poprowadzenie tędy ufortyfikowanej linii obrony. Tak też uczynili carscy inżynierowie wiosną 1915 r., wytyczając na niej ciąg okopów (na poniższej mapce oznaczone ząbkowanymi, czerwonymi odcinkami) wzmocnionych co jakiś czas większymi redutami dla piechoty, wzmocnionymi gniazdami ckm i osłaniającymi ważniejsze trakty komunikacyjne. Oprócz dwóch takich redut (czerwone trójkąty na mapie), Rosjanie - co potwierdza rzut oka na archiwalne mapy - obsadzili również sam zamek w Janowcu, który pomimo zniszczeń stanowił nadal świetny punkt obronny.


Poniższe zdjęcia LIDAR obrazują prawdopodobne pozostałości dwóch rosyjskich redut na tym odcinku: pierwsza na wzniesieniu pomiędzy zamkiem a Zespołem Szkół (kształt by się zgadzał, jednak przydałyby się tutaj badania terenowe), druga na wspomnianej Mysiej Górze, na zachód od ul. Emilii Plater (tutaj oprócz umocnienia na południe od leśnej drogi mamy widoczne dodatkowo pozostałości okopów na północ od niej).



 Druga linia umocnień z 1915 r., okolice Leokadiowa przy szosie Puławy-Zwoleń

Trudno powiedzieć, czy Rosyjscy planiści wykorzystali tu jakieś okopy, pozostałe po walkach z końca października 1914 r. czy też wytyczyli tę pozycję na nowo - dość rzec, że silnie dała się ona we znaki Niemcom, nacierającym tędy w lipcu 1915 r. w stronę Góry Puławskiej. Jak widzimy, było na czym się tu bronić - trzy reduty piechoty wzmocnione leżącymi pomiędzy nimi okopami. Jednak z uwagi na ukształtowanie terenu i współczesne prace drogowe (m.in. przy budowie S17) z tej linii fortyfikacji nie zachowały się żadne widoczne ślady.  Spójrzmy więc jedynie na jej przebieg na mapie:



Druga linia umocnień z 1915 r., odcinek Trzcianki-Tomaszów-Wólka Pachnowolska

Co prawda "oficjalna" linia fortyfikacji powstała tu wiosną 1915 r., jednak w tym przypadku mamy niemal pewność, że wykorzystano tu "odwrócone" pozycje austro-węgierskie oraz swoje własne z końca października 1914 r. Oprócz przebudowania istniejących okopów, Rosjanie wzmocnili je dwoma redutami piechoty, zlokalizowanymi przy lokalnych drogach na południe od Trzcianek i Tomaszowa. Na mapie są one oczywiście czytelne, jednak na współczesnych zdjęciach LIDAR jest z tym różnie (poniżej). Najlepiej zachowały się leśne relikty okopów tego odcinka - z tych, położonych na otwartym terenie (m.in. naprzeciwko Mroczyska w Magicznych Ogrodach) nie pozostało do dnia dzisiejszego nic.


Zdjęcie LIDAR, obrazujące współczesne ukształtowane terenu w miejscu, odpowiadającym lokalizacji rosyjskiej reduty na południe od Trzcianek - bez wizji lokalnej nie podejmę się stwierdzenia z całą pewnością, że oglądamy na nim jej pozostałości.

Drugi LIDAR, tym razem z systemu fortyfikacji w okolicach lokalnej drogi na południe od Tomaszowa. Tutaj wygląda to już bardziej poukładanie...

I wreszcie dobrze widoczna linia okopów w lesie pomiędzy Tomaszowem i Wólką Pachnowolską...

 

Póki co - tyle w tym temacie. Zamysłem Autora niniejszego artykułu jest jednak wykonanie w przyszłości wspomnianej kwerendy terenowej (z uwagi na to że Autor nie jest detektorystą, polegać ona będzie na wizji lokalnej) na przynajmniej części z opisanych odcinków. Informacje o tym będziecie mogli znaleźć na facebookowej stronie: I wojna światowa w powiecie puławskim

 

Źródła:

 
1. https://proredi.nazwa.pl/krakow1914/2016/05/13/7-okopy-wegierskie

 
2. Perzyk Bogusław, Rosyjskie fortyfikacje polowe w kampaniach 1914-1915 w: Twierdze i działania wojenne na ziemiach polskich w czasie I wojny światowej, Białystok-Przasnysz 2000

3. Żurnał bojewych diejstwij 6-go grenadierskogo Tawriczeskogo połka na 1915 god i na 1916 god, materiały niepublikowane

4. von Schwarz Aleksij, Iwangorod w 1914-15 gg. Iz wospomnanij A.W. von Schwarza, komendanta krieposti, Pariż 1969;

5. Rypulak Andrzej, Wielka Wojna 1914 roku pod Dęblinem, Dęblin 2014


Mapy i zdjęcia:

1. Perzyk Bogusław, Rosyjskie fortyfikacje polowe w kampaniach 1914-1915 w: Twierdze i działania wojenne na ziemiach polskich w czasie I wojny światowej, Białystok-Przasnysz 2000

2. Twierdza Dęblin. Mapa fortyfikacji i garnizonu, mapa 2021, wyd. Pracownia JB72

3. www.geoportal.gov.pl

niedziela, 13 kwietnia 2025

"Puławskie" fragmenty książki "Krwawy październik 1914 roku"

 


(...)

Wojska rosyjskiej 4. Armii zbliżały się do planowanych punktów przepraw, a deszcz i nieprzejezdne drogi zbierały żniwo. Jedynie w Iwangorodzie istniała mniej lub bardziej gotowa pozycja ufortyfikowana osłaniająca przeprawę. Jednocześnie dowódcy korpusów skierowali 25–50% swoich sił do rezerwy. W Iwangorodzie były trzy mosty, w tym most kolejowy. Do 23 września w Nowej Aleksandrii zbudowano most na 620 statkach, a w Kazimierzu działały promy i statki parowe. 9 października gen. Evert wydał Mrozowskiemu (d-ca Korpusu Grenadierów) rozkaz zabrania granatów. O godzinie 19:00 przeprawiły się tylko dwa pułki i bateria. Gen. Kłembowski (d-ca XVI Korpusu) otrzymał rozkaz przekroczenia rzeki w Kazimierzu i marszu na linie Borowiec - Mszadła. Udało mu się przetransportować promem 162. Pułk Piechoty z 41. Dywizji Piechoty i rozpocząć budowę mostu pontonowego. Z powodu ulewnych deszczów Wisła wylewała, co utrudniało przeprawę.

9 października Niemcy posuwali się w kierunku Iwangorodu i Nowej Aleksandrii. 3 Dywizja Landwehry zmierzała w kierunku Jasina Soleckiego i Babina; Przed nią 3. Dywizja Gwardii posunęła się w kierunku Nowej Aleksandrii, jej awangarda dotarła do Żabianki i Markowoli; 1. Rezerwowa Dywizja Gwardii posuwała się ze Zwolenia przez Czarnolas do Sarnowa, a 72. Brygada Piechoty do Sieciechowa. W trakcie marszu do gen. Gallwitza przybył major Drechsel ze sztabu armii: zameldował o obecności dużych sił rosyjskich na froncie: jednoczesny atak na Warszawę i Iwangorod przy użyciu dostępnych wojsk stawał się niemożliwy. Dlatego Hindenburg i Ludendorff zmienili plan ponownie: od strony Iwangorodu należało tylko osłonić się przed ewentualnym atakiem Rosjan i rzucić wszystkie siły na Warszawę: „Rezerwowy Korpus Gwardii szybko i mocno zamyka Nowo-Aleksandrię, Iwangorod, a także Kozienice wszystkimi swoimi siłami, tak że ani jeden Rosjanin nie może stamtąd wyjść. Wszystko, co jest dostępne w innych miejscach, zostaje zwolnione, aby te wojska mogły przekroczyć Wartę długimi marszami od 10 (października)” W ten sposób Gallwitzowi powierzono 35-kilometrowy front z twierdzą, 4 mostami pontonowymi i możliwością budowy nowych przepraw dla wroga. Zmuszony był wysłać po jednej dywizji do Nowej Aleksandrii i Iwangorodu, a 72. Brygadę do Kozienic. Artyleria dywizyjna ostrzeliwała promy i forty Iwangorodu. Jednak do czasu przybycia austriackich moździerzy, bombardowanie twierdzy nie mogło się powieść.

Przeprawa rosyjskiego Korpusu Grenadierów opierała się na umocnieniach przyczółkowych na lewym brzegu Wisły w pobliżu wsi Góra Puławska, utworzonych i zajętych w dniach 2-9 października przez oddział pułkownika Nikołaja Tyażela (3. i 4. Pułk Grenadierów, 4. i 5. Bateria 1. Brygady Artylerii Grenadierów, 1. Bateria Dywizji Moździerzy Grenadierów). Zbudowali tutaj dwie reduty i okopy o pełnej długości 5½ mili. Do mostu było 1 i 1/2 mili. Jednak podejścia do pozycji były ukryte przez wąwozy - „teren jest bardzo niewygodny do obserwacji, a punkty obserwacyjne dla dowódców artylerii są niezwykłe”. Około godziny 14:00 9 października dywizje otrzymały rozkaz forsowania rzeki przez awangardy. Dowództwo nad wojskami korpusu na lewym brzegu powierzono generałowi majorowi Dziczkantsowi. Godzinę później awangarda rozpoczęła przekraczanie mostu w Nowej Aleksandrii. Przed zapadnięciem zmroku 2. Pułk Grenadierów i 5. Pułk Grenadierów z dwiema bateriami przekroczyły linię i ruszyły w kierunku Boguszowa i Pachnowoli. Kijowianie (5 pułk) odkryli wroga wzmocnionego czterema pojazdami pancernymi w Sosnowie (37. Pułk Piechoty Landwehry z 3. Dywizji Landwehry); Dołączył do nich 4. Pułk Grenadierów a następnie 1. Pułk Grenadierów Lejbgwardii z Jekaterynosławia i 7. Pułk Grenadierów, które przekroczyły rzekę. Marsz przerodził się w nocną bitwę. Natomiast Sosnów i Opatkowice zostały zajęte rano bez walki. O godzinie 6.00 dnia 10 października 1. i 2. Dywizja Grenadierów miały przejść do ofensywy: 2. pułk na wzgórzach na zachód od Boguszówki-Wysokiego Koła, 4. pułk w lesie na zachód od Markowoli, 5. pułk w Janowie, Sosnowie, 1., 6. i 8. pułk utworzyły mobilną rezerwę.

(...)

Kwatera główna 3 Dywizji Gwardii wroga mieściła się na terenie niemieckiej kolonii Polesie. 6 Brygada Gwardii stoczyła bitwę z grenadierami z 2. Pułku Rostowskiego 1. Dywizji Grenadierów w pobliżu Pachnowoli i Boguszówki. 4. Nieświeżski Pułk Grenadierów i 5. Kijowski Pułk Grenadierów (2. Dywizja Grenadierów) posuwały się szosą z Sosnowa i Żurawieńca do Kochanowa i Markowoli. Gallwitz przeniósł tutaj 3 Dywizję Landwehry. Jej 18. brygada została skierowana przez Helenów do Tomaszowa (37. Pułk Piechoty Landwehry), a 17. – na północ od Łaguszowa do Żurawieńca; Wspierała ich artyleria. W lesie wybuchła bitwa; Landwehra, ostrzeliwana przez rosyjskie działa i karabiny maszynowe, położyła się w okopach opuszczonych przez Korpus Grenadierów. O 13:50 Gallwitz przybył do 5. Pułku Grenadierów Gwardii i wysłał trzy swoje bataliony do Żurawieńca i Sosnowa.
W południe pułk kijowski rozpoczął bitwę o Kochanów i o 14:45 zdobył go, lecz został ostrzelany od strony Ignacowa i Kuroszowa; Pułk Samogicki (6.) został tu przeniesiony w celu zapewnienia wsparcia, a 3., 5. i 6. bateria 2. Brygady Artylerii Grenadierów została przeniesiona na pozycje w pobliżu Sosnowa. Pułk nieświeżski, posuwając się w prawo od szosy, wyłamał się z ogólnej linii. Wtedy również rozpoczął się odwrót 5. Kijowski Pułk Grenadierów.

O 14:15 Gallwitz wydał rozkaz natarcia. 5 Brygada Gwardii zaatakowała Smogorzów, a 6 w kierunku południowo-wschodnim przez las do Kajetanowa. Na pontony skierowany jest ciężki ogień artyleryjski. Na wschód od Pachnowoli żołnierze gwardii pruskiej napotkali zacięty opór i ponieśli straty. Pozycja wokół Sosnowa została jednak zajęta, a bitwa przekształciła się w pościg. Ciężka artyleria ostrzelała most w Nowej Aleksandrii, uszkadzając go. Pod Klikawą wybuchła zacięta bitwa, gdzie grenadierzy z 5., 6. i 7. pułku zmusili 5. Pułk Pieszy Gwardii do wycofania się ze Wzgórza 171. Wsparł go jednak 5. Grenadierski Pułk Gwardii, a Rosjanie zostali zmuszeni do wycofania się do Nowej Aleksandrii. Wycofujący się pułk kijowski zmieszał odwody pułku nieświeżskiego pod Janowem; Pułk żmudzki również zaczął się wycofywać, otoczony z prawej strony. Pod ciągłym ostrzałem wroga pułki 2 Dywizji Grenadierów wycofały się na przyczółek. 2 Pod koniec dnia (godz. 18.45) Landwehra (37. i 46. pułk) umocniła się na południe od Klikawy, 5. Brygada Gwardii na zachód od Klikawy, a 6. Brygada Gwardii w Kajetanowie i na zachód od Bronowic.

Na północy 1 Dywizja Grenadierów zdołała odepchnąć 15 Brygadę Rezerwową i 2 Pułk Rezerwowy Gwardii do Wysokiego Koła, Boguszówki i Gniewoszowa. O godzinie 15.30 15. Brygada Rezerwowa wyparła rosyjskich grenadierów z Granic i Wysokiego Koła i ruszyła w kierunku Opatkowic, gdzie połączyła się z pułkiem 6. Brygady Gwardii. O świcie Gallwitz wydał rozkaz kontynuowania bitwy aż do całkowitego oczyszczenia lewego brzegu Wisły. Gen. Mrozowski, zaniepokojony trudną sytuacją korpusu (lewe skrzydło zostało oskrzydlone), wycofał 1. Dywizję Grenadierów w kierunku przepraw. Po godzinie 17.00 pułki zaczęły zbierać się pod Górą Puławską. W tym samym czasie w Bronowicach porzucono działa 1. i 2. baterii 1. Brygady Artylerii Grenadierów, których nie udało się już odzyskać.

Aby osłonić odwrót, generał major Dziczkaniec podjął decyzję o zorganizowaniu obrony tête-de-pont, pozostawiając tam 3., 6., 8. i część 4. pułku grenadierów (oddziały podpułkowników Zwiegincewa i Surina). Pozostałe jednostki wycofano za Wisłę. Ale o 20:00 niemiecka artyleria poważnie uszkodziła most i przeprawa została wstrzymana. Most udało się naprawić dopiero o godzinie 2 w nocy 11 października. XVI Korpus Armijny gen. Kłembowskiego odniósł za to sukces. W nocy 11 października 162. Pułk Piechoty wzmocniony baterią i połową 17. Pułku Kozaków Orenburskich, przeprawił się promem przez Wisłę i ufortyfikował się na wzgórzach w pobliżu Janowca. Pod jego osłoną przez godzinę znajdowała się dywizja, a za nią 47. dywizja. O godzinie 16:00 pułki 161. i 162. zdobyły Janowice, a pułk 164. dwukrotnie odparł kontrataki Landwehry pod Wojszynem. 163 Pułk Piechoty przekroczył Wisłę pod Kazimierzem i zajął pozycje w pobliżu zamku i wsi Janowiec (Oblasy) wspierając 161 pułk. Ostrzał ze wszystkich stron zmusił żołnierzy do okopania się. Po zbliżeniu się 187. pułku o godzinie 19:00 wróg wycofał się do Rudki. 162. Pułk ruszył na Ławiecko, lecz 161. Pułk został zmuszony do wycofania się do okopów na wzgórzach.

(...)

Dowódca Korpusu Landwehry, R. von Woyrsch, początkowo uważał przyczółek w Janowcu jedynie za osłonę flanki dla Korpusu Grenadierów. Dlatego w Oblasach pozostał tylko 1. Pułk Kawalerii Landwehry, a po południu wysłano z linii Baryczka, Ławecko 23. Brygadę 4. Dywizji Landwehry pod dowództwem generała porucznika von Wegerera, aby uderzyła na skrzydło Rosjan pod Janowcem i dotarła na tyły Korpusu Grenadierów. Na lewym skrzydle osłaniała ją Brygada Kawalerii Landwehry. Landwehra została najpierw ostrzelana przez rosyjską artylerię polową, a następnie przez ciężkie działa ze wschodniego brzegu Wisły. O godzinie 15:15 pod ostrzałem piechota zajęła prawym skrzydłem Janowiec, a lewym folwark Oblasy, biorąc do niewoli 150 jeńców z 41. Dywizji Piechoty. Aby odeprzeć ogień z drugiej strony Wisły, zajęto pozycję w pobliżu lasu, 800 m od brzegu. 5. bateria 55. pułku artylerii polowej stanęła do walki, poprawiając sytuację Landwehry. Jednak o godzinie 17:30 prawe skrzydło brygady zaczęło się wycofywać, a gdy piechota rosyjska zbliżyła się na odległość 150 kroków, artyleria również wycofała się ze swojej pozycji. O zmierzchu 23. i 22. pułk Landwehry okopały się we wsi. Mszadła i Mszadła Nowa.

(...)
XVI Korpus Armijny znajdował się w korzystniejszej sytuacji. Straciwszy jedynie 12 oficerów i 250 żołnierzy niższej rangi (podczas gdy w Korpusie Grenadierów wyłączonych z walki było 61 oficerów i 8221 grenadierów), pokonał śląską Landwehrę. Jednakże gen. Kłembowski również otrzymał rozkaz wycofania się na prawy brzeg, co pułk uczynił. Gdy 23. Brygada Landwehry, wzmocniona przez 57. Pułk Piechoty Landwehry (w sumie 7½ batalionów, 5 baterii polowych i 2 ciężkie) ruszyła do ataku na Oblasy, nie było już przed nią żadnych wojsk rosyjskich. Landwehra straciła 800 ludzi, w tym 20 oficerów. Sytuacja w rejonie Korpusu Grenadierów pozostawała nadal groźna. W nocy 11 października Gallwitz wydał rozkaz 3. Dywizji Landwehry wydzielenia pułku w celu wsparcia 4. Dywizji Landwehry, która została rozbita przez rosyjski XVI Korpus, a 3. Dywizji Gwardii zaatakowania Bronowic, okrążając lewe skrzydło grenadierów;

O 6.25 11 października dowódca Korpusu Grenadierów wydał rozkaz wycofania oddziału osłonowego. Artyleria otrzymała most, a piechota promy i statki parowe. Jednakże prom przetransportował tylko dwie kompanie; wszystkie statki zakończyły podróż na prawym brzegu. Z wielkim trudem udało się wyprowadzić siły osłonowe łodzią i wzdłuż pozostałości już podniesionego mostu. W rezultacie o godzinie 12:30 niemiecki Korpus Rezerwowy Gwardii zdobył przyczółek mostowy na brzegu Wisły, biorąc 2000 jeńców i 17 dział. Po otrzymaniu wiadomości o zatonięciu statku parowego i trzech promów, gen. Ewert wydał rozkaz całkowitej ewakuacji Korpusu Grenadierów, która do tego czasu została już zakończona.

(...)

Wieczorem 11 października N. I. Iwanow wydał dyrektywę, zgodnie z którą 4. i 9. armia miały aktywnie walczyć z siłami wroga i nie dopuścić do ich przerzucenia na Warszawę. Korpusy 5. Armii, które wzięły udział w bitwie pod Górą Kalwarią, zostały wycofane za Wisłę i podporządkowane 2. Armii (walczyła z nimi 74. Brygada 41. Dywizji Piechoty i 150. Pułk 37. Dywizji Piechoty Niemców). 17. Korpus Armijny (generał piechoty P. P. Jakowlew, 3., 35. i 61. Dywizja Piechoty) miał wesprzeć 4. Armię w Kozienicach i również był podporządkowany Ewertowi. Zaniepokojony powolnością transportu 5. Armii i niepowodzeniami pod Nową Aleksandrią i Warszawą, Iwanow zażądał osobistego meldunku dla Naczelnego Wodza i jego przybycia do Chełma.

W nocy 12 października szefowie sztabu Naczelnego Dowódcy N. N. Januszkiewicz i armii Frontu Południowo-Zachodniego M. W. Aleksiejew omówili bieżącą sytuację. „Ogólna sytuacja oczywiście nie jest taka, żeby budzić strach; „Potrzeba czasu, aby zebrać wszystkie wojska i stworzyć im taką grupę, która dałaby im możliwość zaatakowania Niemców w obecnej sytuacji” – powiedział Aleksiejew; Mimo to Iwanow nalegał na osobisty raport i Januszkiewicz się zgodził: „Dobrze, jeśli jest to konieczne dla spokoju ducha generała. Iwanowa, wtedy Jego Wysokość zgadza się przyjechać. Tej samej nocy Mikołaj Nikołajewicz wysłał telegram do cara Mikołaja II, że ofensywa na lewym brzegu Wisły zakończyła się niepowodzeniem i 2. Armia wycofuje się w kierunku Warszawy, którą wciąż ma nadzieję utrzymać; ale dotarcie wojsk zajmie od 5 do 7 dni.

STRATY

Wróg również nie miał spokojnej nocy. Bitwy pod Kazimierzem i Nową Aleksandrią pochłonęły 2000 ludzi. W 3 Dywizji Landwehry, która zdobyła 3 działa Korpusu Grenadierów, straty sięgnęły 1300 ludzi (30 oficerów), dowódca 37 pułku, pułkownik Georgi, został ranny. Wieczorem 11 października rozpoznanie lotnicze wykazało, że Rosjanie mają na Wiśle wiele jednostek pływających, które aktywnie naprawiają stare i budują nowe przeprawy. Ale najważniejsze jest to, że niemieckie dowództwo dowiedziało się o ofensywnych dyrektywach rosyjskiej Kwatery Głównej (pakunek znaleziono przy martwym oficerze). Teraz Hindenburg i Conrad wiedzieli, że Rosjanie przygotowują się do uderzenia ze środkowej Wisły siłami 2., 5. i 4. armii.

(...)


1. Armia Austro-Węgier była awangardą wojsk austro-węgierskich na południowym wschodzie. Jej kwatera główna nie miała informacji o położeniu wojsk rosyjskich, jednakże gen. von Dankl oświadczył: „Jestem pewny, że ​​wojska rosyjskie ścigają Niemców. 22 października zostaną wyrzuceni za Wisłę i poza obręb twierdzy Iwangorod. I Korpus (5., 12., 46. Dywizja Piechoty Landwehry) przemieszczał się w trzech kolumnach na północny zachód od Zwolenia. 12. Dywizja Piechoty, na lewym skrzydle, poruszała się szosą z Radomia do Kozienic i o godzinie 8.00 21 października minęła Jedlnię i Brzeziny; Za nią podążała 43. Dywizja Piechoty Landwehry, której zadaniem było zajęcie Kocelek i Stanisławic. V Korpus (14., 33., 37. Dywizja Piechoty Honwedów) również przemieszczał się w trzech kolumnach wzdłuż brzegu Wisły w kierunku Zwolenia. 22.10

O godzinie 10.00 33. i 37. dywizja dotarły do ​​Zwolenia, a 12. i 46. zbliżały się do Czarnej i Jedlnej. W tym czasie dotarły do ​​nas wieści o przeprawie rosyjskiej pod Józefowem i Kazimierzem. Została tam wysłana część 37. Dywizji Honwedów i 35. Brygady Landsturmu. Około południa, na linii Czarnolas, Policzna, Zagożdzon, Jedlnia, I Korpus napotkał wojska rosyjskie zmierzające na południe.

(...)

Korpus Gwardii generała kawalerii W. M. Bezobrazowa (9. Armia) miał przekroczyć granicę o pierwszej w nocy 9 października; ale mosty w Iwangorodzie były tak zablokowane przez pociągi zaopatrzeniowe, że tylko pułki lejbgwardii fiński i Pawłowski z 2. Dywizji przedostały się na lewy brzeg. Na pozostałej części frontu rosyjskiej 9. Armii, o godzinie 15:00 w Nowej Aleksandrii rozstawiono pontony, skąd rozpoczęto przeprawę XXV Korpusu armii. Wieczorem kilka kompanii 3 Dywizji Grenadierów zajęło Klikawę, Nasiłów i Janowiec, a 2 Brygada 70 Dywizji Piechoty (generał-major Tołmaczow) zajęła pozycje w okolicach Nowej Góry i Trzcianki. Od godz. 21.00 dywizja rozpoczęła wymianę ognia z wrogiem ścigającym połączoną dywizję.

(...)
Tym samym zadania postawione przez Conrada i Dankla nie zostały spełnione. 1. Armia Austro-Węgier również nie spodziewała się spotkania z wrogiem w marszu, podobnie jak strona rosyjska. W sytuacji, gdy lewe skrzydło 1 Armii było zagrożone, Dankl zdecydował się wzmocnić centrum kosztem prawego skrzydła. 23 października. Wydał rozkaz 33. i 37. Dywizji Piechoty V Korpusu, który miał zablokować Wisłę od Iwangorodu do Opatkowic i skierować 14. i 43. dywizję piechoty do I Korpusu, wprowadzając je do walki na styku z Niemcami.

(...)

Niebezpieczna sytuacja wytworzyła się także na froncie rosyjskiej 9 Armii. XXV Korpus Armijny (pod dowództwem generała porucznika A. F. Ragozy) ukończył przeprawę w Nowej Aleksandrii w nocy 23 października. W awangardzie znajdowały się pułki 70. Dywizji Piechoty (generał porucznik N. W. Biełow), w rezerwie 2. Brygada 3. Dywizji Grenadierów (generał major Ilkewicz). Rano 277. Perejasławski Pułk Piechoty rozmieścił się na północny zachód od wsi. Bronowice, 278 Pułk piechoty naprzeciwko folwarku Kaejtanów, 279. Pułk Łochwicki i 280. Pułk Surski z lasu na północ od Klikawy do szosy i drogi do Kochanowa. O godzinie 11:30 generał Biełow zameldował, że wróg oskrzydlił jego prawe skrzydło, ale Ragoza nie przywiązywał do tego żadnej wagi, sądząc, że to Korpus Gwardii naciera tędy.

Około południa sytuacja w 70 Dywizji Piechoty nieco się uspokoiła, lecz dwie godziny później wróg rozpoczął ofensywę na Bronowice. 277 Pułk Piechoty wycofał się, Biełow zwrócił się o pomoc, mimo że wspierała go grupa artyleryjska pułkownika Wojno-Panczenki z prawego brzegu Wisły (w okolicach Gołębia). Na ratunek wysłano korpus rezerwowy (12. Astrachański Pułk Grenadierów), ale dowództwo armii nadal było zdezorientowane: Gwardziści donosili o udanej ofensywie, ale sąsiedzi tego nie potwierdzali. W rzeczywistości po godzinie 13.10 Pułk Lejbgwardii Preobrażeńskiej zajął skraj lasu na południe od Sarnowa, a Pułk Lejbgwardii Siemionowskiego zbliżył się do wsi. Wysokie Koło zajęło także Gniewoszów, przesuwając się bardziej na północ. 14. Dywizja Piechoty i 73. Brygada Piechoty pod dowództwem pułkownika P. von Nagya z V Korpusu Węgierskiego skierowały swoje ataki na lukę między Gwardią a XXV Korpusem Armijnym.

O godzinie 17:00 wróg rozpoczął decydującą ofensywę; Pół godziny później lewe skrzydło 3 Dywizji Grenadierów zostało oskrzydlone pod Kazimierzem, a 70 Dywizja Piechoty zaczęła wycofywać się w nieładzie w kierunku mostu. Generał Ragoza wysłał ostatnie bataliony 11. Fanagoryjskiego Pułku Grenadierów na pomoc wycofującym się wojskom, zajął most jedną z kompanii i Kozakami z rozkazem, aby nikomu nie pozwolić przekroczyć prawego brzegu Wisły siłą zbrojną: „Zatrzymajcie dywizję, zgińcie na miejscu, ponieważ ani jednemu żołnierzowi 70. dywizji nie będzie wolno przejść przez most”. Kapitan Ostaszkiewicz (9. kompania pułku Fanagoryjskiego), który dowodził mostem, „osobiście badał każdego rannego a tych, którzy chcieli przejść przez most pod pretekstem odniesionych ran, odsyłano z powrotem, tworząc z nich drużyny” (w sumie zatrzymano 150 osób). Pułki grenadierów 9. i 10., którym początkowo udało się skutecznie nacierać na Nową Górę, zostały również oskrzydlone i pod wieczór wycofały się do umocnień przyczółka mostowego. 11. i 12. Pułk Grenadierów wzmocnił oddziały wycofującej się 70. Dywizji pod Bronowicami i pobliskim folwarkiem.
Jednak sytuacja na skrzydle 9 Armii była alarmująca. 1. Brygada 45. Dywizji Piechoty XIV Korpusu Armijnego (pułkownik Rozanow) została przydzielona do wsparcia wojsk Ragozy. O godzinie 22:00 P.A. Leczycki wydał rozkaz połączenia dowództwa XIV i XXV korpusu w rękach generała piechoty W.P. Wojszyn-Murdasa-Żylińskiego. Jego 14. Korpus Armijny miał przekroczyć Wisłę w Nowej Aleksandrii i nacierać na Zielone Nowe, Kijankę i 2. Borowec. Połączona dywizja generała Nikołajewa otrzymała zadanie zaatakowania Trzcianki a XXV Korpusu – Siekierki. Na prawym brzegu w nocy utworzono grupę artyleryjską pod dowództwem generała majora Wartanowa, której zadaniem było uniemożliwienie przeciwnikowi skoncentrowania się na południe od Góry Puławskiej i Zwolenia oraz na zachód od Kajetanowa.

(...)

W południe przechwycono i odczytano rosyjski radiogram o przemarszu 10 rosyjskich dywizji w pobliżu Iwangorodu. Wieczorem okazało się, że mosty zostały odbudowane pod Kazimierzem i Brześciem: prawe skrzydło 1. Armii było zagrożone. Pozycja 9. armii niemieckiej pod Łowiczem również stała się zbyt groźna. Za pośrednictwem księcia pruskiego Joachima, P. von Hindenburg powiadomił gen. Dankla, że ​​będzie zmuszony do odwrotu, jeśli nie otrzyma pomocy na rzece. Pilicy. Austriacki dowódca wyraził zgodę, ale dopiero po likwidacji przyczółka w Iwangorodzie. 



(...)
27.10

Szef sztabu 1. Armii, generał dywizji A. Kochanowski von Corvino i szef wydziału operacyjnego sztabu, pułkownik A. von Waldstetten, zalecili przerwanie bitwy i wycofanie się.

Jednak Dankl postanowił kontynuować walkę. Rozkazał Kirchbachowi wesprzeć V Korpus pod Łagowem i zażądał, aby Gallwitz zaatakował Kozienice. V Korpus miał się wycofać do Załaz. Jednak dowódca korpusu Puhallo planował kontynuować ataki na Górę Puławską rankiem 24 października, żądając powrotu 14. Dywizji Piechoty z I Korpusu. Ataki, które nastąpiły późnym wieczorem na prawe skrzydło I Korpusu, w lukę między 5. a 14. Dywizją Piechoty, zostały odparte; Do armii zbliżyły się szwadrony przednie 11. Dywizji Kawalerii Honvedu.

(...)

Dla 1. Armii Austro-Węgier główne zagrożenie narastało od strony Iwangorodu i dalej na południe wzdłuż Wisły, gdzie jednostki rosyjskie nadal przekraczały rzekę i tworzyły nowe przyczółki. 33. i 37. Dywizja nadal odpierały ataki rosyjskiej 3. Dywizji Grenadierów i 45. Dywizji Piechoty na wschód od Łagowa, pod Gniewoszowem i Górą Puławską. Dalej w górę rzeki 106. Dywizja i 35. Brygada Landsturmu zostały wzmocnione przez zbliżającą się 3. Brygadę Piechoty (generał major O. Peshman) z 2. Dywizji Piechoty X Korpusu; Oczekiwano przybycia 2. i 9. Dywizji Kawalerii. Pod Policzną 5., 14. i 46. Dywizją Piechoty nie udało się posunąć naprzód, ale nie cofnęły się też ani o krok. 12. i 43. Dywizja Piechoty kontynuowały ataki rano i około południa dotarły do ​​skraju lasu w Stanisławicach i wzniesień w Kociołce. Wieczorem jednak, po rosyjskich kontratakach, grupa generała dywizji A. Urbańskiego (43. i 46. dywizja) powróciła do Augustowa i Stanisławowa.

(...)

Działania korpusu 9. Armii były kontynuowane ze zmiennym powodzeniem; Tutaj, w miarę jak wojska przekraczały Wisłę, front bitwy rozszerzał się coraz bardziej na południe. Grupa generała piechoty V.P. Wojszyna-Murdasa-Żylińskiego wyruszyła z Nowej Aleksandrii na skoncentrowany tam V Korpus Węgierski. O świcie Węgrzy zaatakowali 70 Dywizję i przyczółek na Górze Puławskiej. Sytuację o godzinie 16.00 pogorszył fakt, że w lekkich bateriach zabrakło amunicji. Tylko wsparcie ciężkich dział z prawego brzegu uchroniło dywizję przed porażką. 280. Pułk Surski, wycofujący się w panice, został zatrzymany przez kapitana sztabowego Mamontowa (dowódcę 2. kompanii 11. Pułku Grenadierów Fanagoryjskiego) groźbą zastrzelenia wycofujących się żołnierzy, po czym powrócił na swoje pozycje. Do Wieczoru Fanagorcy zdobyli 4 działa, 3 karabiny maszynowe i 427 jeńców.

3. Dywizja Grenadierów przesunęła się na lewo, zwalniając przestrzeń dla XIV Korpusu Armijnego. Po odparciu ataku okopowego grenadierzy rozpoczęli ofensywę na całym froncie. O godzinie 13:00 9 Syberyjski Pułk Grenadierów zdobył las, w którym otoczony był 3. Batalion 10. Pułku Grenadierów; Wspomagała go 2. Brygada 45. Dywizji Piechoty, która przekroczyła

Wisłę w południe. 179. Pułk Ust-Dźwiński i 180. Pułk Windawski zdobyły Nową Górę i Trzciankę atakiem bagnetowym. Wspólnymi siłami pokonano 14. pułk Honvedów; Jej dowódca, pułkownik L. Formanek, dostał się do niewoli. 10. Pułk Grenadierów Małorosyjskich zdobył baterię wroga bagnetami.
12. Astrachański Pułk Grenadierów wzmocnił 70. Dywizję Piechoty pod Klikawą i o godzinie 13:00 zdobył okopy od strony folwarku Kajetanów, a o godz. 14.00 - na północny zachód od Klikawy (zdobyto 6 karabinów maszynowych). Jego dalsze postępy zostały zatrzymane w wyniku omyłkowego ostrzału wioski przez ciężką artylerię rosyjską. O godzinie 14:00 2. Brygada 18. Dywizji Piechoty oraz dywizja 18. Brygady Artylerii przekroczyły mosty i godzinę później zajęły skraj lasu w pobliżu Nasiłowa i Wojszyna.

(...)

O 16:35 M. Hoffman zadzwonił do Gallwitza: „Austriackie prawe skrzydło zostało wyparte z Nowej Aleksandrii. Dlatego armia austriacka wycofuje się, najprawdopodobniej lewym skrzydłem przez Radom. Korpus Rezerwowy Gwardii ma wycofać wszystkie konwoje i kolumny i przygotować się do odwrotu w kierunku Jedlińska razem z lewym skrzydłem Austriaków. Gallwitz napisał w swoim pamiętniku: „Okrutne rozczarowanie! Od samego początku nie podobała mi się odizolowana ofensywa aliantów. Ten cios w plecy będzie miał ogromny wpływ na wynik całej kampanii. Jest coś fatalnego w słowie „z powrotem”.

Godzinę później otrzymano rozkaz Dankla, nakazujący „natychmiastowy i gruntowny odwrót o zmroku, tak abyśmy rano byli już daleko”. Rozkaz wydano po przybyciu o godzinie 14:00. kuriera z V Korpusu o niemożności utrzymania frontu w Nowej Aleksandrii siłami 37 Dywizji Piechoty z powodu okrążenia w Łagowie. Gallwitz miał osłaniać odwrót aliantów ze skrzydła. Nie widząc powodu do pospiesznego odwrotu, skontaktował się z Hindenburgiem i niespodziewanie otrzymał od niego pytanie, czy korpus utrzyma się jeszcze jutro. „Nie zrobilibyśmy niczego chętniej” – brzmiała odpowiedź. Wkrótce nadeszła wiadomość, że dowódcy I i V korpusu, K. Kirchbach i P. Puhallo „są w stanie i chcą przeciwstawić się rozkazowi Dankla”. O godzinie 17.00 Kirchbach zameldował o sukcesie pod Kozienicami; Puhallo stwierdził również, że 37. Dywizja Piechoty była „w dobrym stanie i nigdzie nie została przełamana”. Dowódca 1. Armii Austro-Węgierskiej odesłał 14. Dywizję Piechoty do V Korpusu i o godzinie 20:15 odwołał rozkaz odwrotu. Oczekiwano, że dywizje X Korpusu przybędą za dwa, trzy dni.

(...)

Grupa Wojszyn-Murdas-Żylinski miała kontynuować ofensywę. Udało się to osiągnąć na froncie 45. Dywizji Piechoty: jej oddziały pod dowództwem pułkownika Kotłubaja i podpułkownika Kreidtnera dotarły do ​​Chelenowa, Ignacowa i Ławecki i zdobyły 13 skrzynek z amunicją; 18 Dywizja Piechoty po południu ruszyła w kierunku Janowca, Janowic i Oblasów i zajęła je o godzinie 20:00. 70 Dywizja utworzyła kolumnę marszową i posuwała się szosą w kierunku Zwolenia. Napotykając opór wroga, od godz. 17.00 zaatakowała pozycje węgierskie w Berkowicach i Pająkowie. 277. Pułk Piechoty, który znajdował się w awangardzie, wspomagany był przez 11 Pułk Grenadierów, a oddział pułkownika Lebiedińskiego zajął Piskorów i Pająków. Odparłszy okrążające ataki wroga, wzmocnieni przez Małorosyjski Pułk Grenadierów, Fanagorcy zaatakowali Łaguszów bagnetami. W wyniku zaciętej walki na bagnety wieś pozostała w rękach wroga; Dowódca 12. Pułku Grenadierów, A.S. Grishinsky, i dowódca 4. Batalionu, podpułkownik Wiktorow, który został niemal schwytany i walczył bronią palną, zostali ranni. Atak na Łaguszów odroczono do poranka 26 października.

Jeśli ofensywa prawego skrzydła i centrum armii P.A. Postępy Leczyckiego przebiegały powoli i trudno, ale 83. Dywizja Piechoty zdołała przekroczyć Wisłę i stworzyć zagrożenie na styku V i X korpusu wroga. Rano 332. Pułk Piechoty znajdował się na lewym brzegu, zdobywając okopy i tamę, a 329. Pułk Piechoty zabezpieczył swoją pozycję na wyspie. O godzinie 18 zaatakowali Raj i wzgórze 77; Bitwa grupy podpułkownika Osten-Sackena trwała całą noc i zakończyła się zwycięstwem rano 13-go. Oddział wziął 2 karabiny maszynowe i 600 jeńców, straty sięgnęły 300 ludzi.3 Węgierskie 14. i 37. dywizje piechoty zostały otoczone od południa; zbliżająca się w ich kierunku 11. Dywizja Kawalerii zmuszona została do skrętu na zachód. Sukcesy te pozwoliły rosyjskiej 9. Armii nie tylko złagodzić sytuację sąsiedniej 4. Armii pod Kozienicami, ale także, zgodnie z dyrektywą naczelnego dowódcy z 26 października, wydzielić się nad rzekę. San w celu wsparcia 3 Armii, grupy generała kawalerii N. F. Kruzenszterna - 23, 46, 80 Dywizji Piechoty. Dywizje XVIII Korpusu Armijnego (37. i 83.), które pozostały nad Wisłą, utworzyły grupę generała porucznika A. M. Zajonczkowskiego.

Otrzymawszy wsparcie z prawicy, Evert 26 października wydał Mrozowskiemu rozkaz przejścia do ofensywy i pobicia wroga. 

Około południa 26 października zdobyto (10 i 11 pułk grenadierów) zabudowania Łaguszowa. Straty obu pułków sięgnęły 2000 ludzi. 70. Dywizja Piechoty musiała walczyć do południa: „To była ostatnia heroiczna próba wroga, by opóźnić nasz postęp”. Wieczorem 70 Dywizja Piechoty, która przeszła do ataku, dotarła do Załaz, Florianowa i Wólki Zamoyskiej. 18. Dywizja zaatakowała Andrzejew i Kijankę i wieczorem zdobyła przeprawy przez rzekę. Iłżanka. O godzinie 6 rano 45. Dywizja Piechoty rozpoczęła atak na bagnety na Ławecko i Wzgórze 76 i zdobyła je, tracąc 230 ludzi.

(...) XIV Korpus Armijny wziął w ciągu dnia 8 karabinów maszynowych i 958 jeńców (12 oficerów), strażnicy wzięli 1500 jeńców i 11 karabinów maszynowych. Na południu rozpoczęła się wymiana wojsk wysłanych do oddziału Kruzenszterna w celu wsparcia 3. Armii, a także przeprawa przez Wisłę oddziału Zajonczkowskiego, pomimo silnego oporu wroga, który zaatakował brygadę 83. Dywizji Piechoty z trzech stron w okolicach Raju i Sadkowic. Gwardia, 14. i 25. Korpus Armijny P.A. Leczycki wydał rozkaz rozpoczęcia pościgu od 27 października.

Sukces 9. Armii Rosyjskiej, który nastąpił w południe 26 października, postawił 1. Armię Austro-Węgierską w krytycznej sytuacji. Nocą nowe wojska rosyjskie zaczęły przekraczać most w pobliżu Solca, blokując 2. Dywizję Piechoty, 106. Dywizję i 35. Brygadę Landsturmu. Wczesnym rankiem 13. Dywizja Kawalerii i 1. Dywizja Kozaków Dońskich przeprawiły się przez Wisłę. 11. Dywizja Kawalerii Honwedów wycofała się i otworzyła skrzydło V Korpusu Węgierskiego. Około godziny 8 rano na północny zachód od Janowca rosyjski 14. i 25. Korpus Armijny odepchnął grupę generała dywizji R. Willerdinga (28. Brygada 14. Dywizji Piechoty i 73. Brygada Honvedu 37. Dywizji Piechoty). Dowódca V Korpusu otrzymał rozkaz odbicia Łagowa, lecz 14 Dywizja Piechoty została niemal całkowicie zniszczona, a prawe skrzydło było zagrożone okrążeniem. O godzinie 9 Dankl poprosił o możliwość wytrwania do czasu przybycia X Korpusu, ale ten dopiero przeprawiał się na lewy brzeg Wisły w Sandomierzu.

W rezultacie o godz. 10.00 Dankl skontaktował się z Naczelnym Dowództwem Armii i zameldował o konieczności wycofania się do Iłżanki i Radomia „wyłącznie z powodu przewagi sił wroga”. W południe 33. Dywizja Piechoty, nie mogąc przeciwstawić się natarciu rosyjskiej gwardii, wycofała się do Zwolenia; Cały korpus P. Puhallo podążył za nią. O 11.30 Dankl przygotował rozkaz odwrotu, który po godzinie przekazano wojskom I Korpusu: „Biorąc pod uwagę ogólną sytuację, 27. wycofam części mojej armii walczącej pod Iwanogrodem i Kozienicami w kierunku Radomia i Iłżanki. Lewe skrzydło I Korpusu musi utrzymywać kontakt z Korpusem Rezerwowym Gwardii w Jedlińsku. Oczekuję informacji o tym, dokąd wysłana zostanie 3 Dywizja Kawalerii. Wiadomość ta zostanie wysłana przez dowództwo niemieckiej 9. Armii, a konkretnie bezpośrednio z Korpusu Rezerwowego Gwardii.”1

(...)

E. Ludendorff ocenił wyniki bitwy następująco: „Armia austro-węgierska, która od 21 października stała na straży przed Iwanogrodem, pozwoliła na przekroczenie Wisły zbyt licznym siłom rosyjskim i zamiast je odepchnąć, sama została przez nie pokonana”. Nie należy zapominać, że to właśnie błędne obliczenia Ludendorffa sprawiły, że wojska rosyjskie umocniły pozycje na przyczółkach w Kozienicach i Iwangorodzie, a ofensywa aliantów przerodziła się w długotrwałą kontrofensywę, w której wojska rosyjskie były stale wzmacniane (pod koniec bitwy 25 dywizji przeciwko 11 wrogim).

(...)

Żołnierze 4. Armii Rosyjskiej zauważyli wycofywanie się wroga dopiero około południa 27 października. Grupa Mrozowskiego zajęła Brzozówkę, Nową Wolę, Paprotnię, Marianpol i Michałów. Następnie do pościgu skierowano Dywizję Kozaków Uralskich. Grupa Klembowskiego zajęła Brzuzę i Adamów w południe; Evert wydał rozkaz Brygadzie Kozaków Zabajkalskich, aby „uparcie ścigała wroga”. Na froncie 9. Armii Brygada Kawalerii Gwardii wkroczyła do Zwolenia o 7.30 i wzięła 600 jeńców, po czym posuwała się w kierunku Radomia. Gwardia oraz XIV i XXV Korpus Armijny kontynuowały natarcie, napotykając opór jedynie nad rzeką. Iłżanką. Ale na południe od Nowej Aleksandrii, przy przeprawach, wciąż toczyły się zacięte walki. 83 Dywizja Piechoty poniosła tu duże straty i na pomoc wysłano jej 46 Dywizję Piechoty.
(...)
„Gratuluję chwalebnym, walecznym oddziałom powierzonej mi armii całkowitego zwycięstwa nad upartym wrogiem. Radom został przez nas zdobyty; przed strażą wróg ucieka, a przeciwko 5. armii Niemcy są w całkowitym odwrocie. Wasza wytrwała bohaterska odwaga w ciągu dwóch tygodni pod Iwangorodem i Kozienicami złamała upór wroga, który teraz szybko ucieka przed naszymi atakami... Musimy wykończyć wroga, nie wolno nam dać mu okazji, aby zatrzymał się i uspokoił podczas jego pospiesznej ucieczki, dlatego trzeba wytrwale, bezlitośnie, aż do utraty sił, pędzić i ścigać „jego wycofujące się i uciekające oddziały” – ten telegram od Everta został odczytany we wszystkich kompaniach, szwadronach i bateriach.

(...)

Według niepełnych danych straty 4. Armii w drugiej bitwie pod Iwangorodem przekroczyły 20 tysięcy ludzi: 1 generał (zabity), 196 oficerów i 20 298 żołnierzy. W 9. Armii straty sięgnęły również 20 tysięcy ludzi.

 

 Źródło:

1. Nielipowicz Siergiej, Krwawy październik 1914 roku, Moskwa 2013